Emily's pov
Przeciągnęłam się, ziewając szeroko po czym uchyliłam powieki, rozglądając się. Justin jeszcze spał, ale to dobrze bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wczoraj kiedy wrócił z kina, udawałam, że śpię żeby nie musieć z nim gadać. On chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo mnie ranił swoim zachowaniem. Westchnęłam do siebie po czym wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakieś krótkie spodenki i koszulkę po czym poszłam do łazienki żeby wziąć krótki prysznic.
Po 20 minutach weszłam ponownie do pokoju i spojrzałam na łóżko, na którym siedział Justin. Chłopak przecierał uroczo swoje oczy, ziewając cicho. Odwróciłam się i odłożyłam piżamę do szafy i zanim zdążyłam się odwrócić ponownie, poczułam ręce, obejmujące mnie od tyłu.
-Dzień dobry, skarbie – mruknął chłopak do mojego ucha, a ja zacisnęłam swoje wargi, zabierając z siebie jego ręce i odpychając go – O co chodzi, Em? – spytał, marszcząc swoje brwi w zdezorientowaniu.
-Naprawdę jesteś tak głupi? – prychnęłam, odwracając się w jego stronę i uniosłam brwi do góry.
-Po prostu nie rozumiem o co ci chodzi. Odkąd wczoraj przyjechał ten twój Rick, zachowujesz się dziwnie – zawarczał, zaczynając się denerwować.
-Słucham? – mruknęłam, patrząc na niego po czym pokręciłam swoją głową w niedowierzaniu – Jesteś naprawdę głupi, Justin.
-To może mnie oświeć, co?
-Traktowałeś mnie wczoraj jak pieprzone powietrze i cały czas mnie olewałeś i jeszcze pytasz się o co chodzi, żałosne – wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Kiedy cię do cholery olewałem? – burknął, mrużąc na mnie swoje oczy i zrobił krok w moją stronę.
-Odkąd twoja przyjaciółeczka do nas dołączyła – wyrzuciłam z siebie, podnosząc głos – Traktowałeś mnie jak powietrze i w ogóle ze mną nie rozmawiałeś. Nie zauważyłeś, że nic nie jadłam, że źle się czułam i cały czas bawiłam się telefonem. Zajmowałeś się tylko Caitlin i przypomniałeś sobie o mnie dopiero wtedy kiedy Rick do nas podszedł. A na dodatek wyszedłeś sobie z nią potem do kina. Ja za to spędziłam wieczór, płacząc przez ciebie.
-Nie chciałaś iść z nami.. – wymamrotał Justin, patrząc na mnie.
-Dziwi cię to? Powinieneś zostać ze mną bo ja przyjechałam tutaj z tobą, dla ciebie, ale wolałeś zostawić mnie samą w hotelu żeby spędzić wieczór z byłą dziewczyną i przyjaciółeczką – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, patrząc na chłopaka, który przełknął ślinę, odwracając po chwili ode mnie wzrok.
-Przepraszam.. – mruknął, drapiąc się po karku – Nie chciałem cię tak potraktować i nie wiedziałem, że to cię tak bolało..
-To teraz już wiesz – burknęłam i wyminęłam go, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek, przyciągając mnie do siebie.
-Przepraszam, nie bądź zła – mruknął, patrząc na mnie.
-Trochę na to za późno, a teraz przepraszam, ale chcę zjeść śniadanie bo mam coś do załatwienia – powiedziałam, patrząc mu w oczy i wyrwałam się mu po czym wyszłam szybko z pokoju, idąc na dół żeby zjeść śniadanie.
Mogłam zamówić śniadanie do pokoju, ale naprawdę musiałam od niego odpocząć. Myślał, że głupie przepraszam wszystko naprawi i się pomylił. Po tym jak potraktował mnie jak powietrze, nie mam ochoty z nim rozmawiać. Kocham go całym sercem, ale nie mogę akceptować każdego jego zachowania bo czasami naprawdę przegina. Jestem jego dziewczyną i to ja powinnam być na pierwszym miejscu, a nie jego była do cholery. Nie mam racji? Pewnie, że mam. Westchnęłam, siadając przy stoliku w restauracji hotelowej po czym wyjęłam telefon i napisałam do Ricka, umawiając się z nim. Dzisiaj mieliśmy jechać po pieniądze żeby wyciągnąć Chrisa z więzienia. Wiem, że te pieniądze mogły pójść na moją przyszłość, ale nie mogłam pozwolić żeby mój brat był za kratkami. Nie musiałam się nawet nad tym zastanawiać, chciałam mu pomóc i nieważne jaką cenę za to zapłacę.
CZYTASZ
Unconditionally
Fanfiction"Nasza miłość jest szalona, jesteśmy popaprani, ale odmawiam leczenia. Ten dom jest zbyt wielki, jeżeli się wyniesiesz to spalę te dwa tysiące stóp do gołej ziemi, I gówno z tym będziesz mogła zrobić. Bo z tobą jestem przy zmysłach, bez ciebie je t...