23. Zazdrość - uczucie towarzyszące nam przez całe życie.

197 13 0
                                    


-Sio! Sio! No dalej, spadaj stąd. Nara irytujący żółtodziobie!
Rozciągnęłam się na prowizorycznym łóżku i zakryłam głowę poduszką próbując spać dalej, jednak Justin skutecznie mi to uniemożliwiał krzycząc i machając rękami jak opętany.
-Co ty odwalasz? - jęknęłam w końcu zdenerwowana gdy po raz 3 oberwałam od szamoczącego się szatyna.
-Próbuje odpędzić te głupie mewy, które zjadły śniadanie, które dla Ciebie uszykowałem. - odpowiedział zarówno zirytowany i zadowolony chłopak, gdy udało mu się pozbyć szkodników.
-Co zrobiły? - zaśmiałam się siadając na łóżku.
-Zjadły grzanki i jajecznice, które dla ciebie uszykowałem. Zostawiłam talerz tylko na chwile by iść po sok, a gdy wróciłem te pomarańczowe darmozjady wcinały twoje śniadanie.
-Pomarańczowe? - zapytałam zdezorientowana, próbując się nie roześmiać bardziej.
-Tak, pomarańczowe. Staram się nie przeklinać, więc Jaxon zaproponował żebym mówił pomarańcza. Jednak to brzmi tak debilnie, że chyba znowu zacznę przeklinać.
-Oj tam, przestań się dąsać i choć do mnie. - uśmiechnęłam się rozciągając ręce w jego kierunku. - Wciąż nie dostałam  mojego porannego buziaka.
Justin uśmiechnął się słodko i podszedł do mnie cmokając mnie w usta, jednak chwilę potem pocałunek ten zamienił się bardziej namiętny.
-Idziemy zaraz na plażę? - zaproponowałam, leżąc na piersi Justina i patrząc na swoje ciało, które było słabo opalone. Jest końcówka sierpnia a ja wyglądam jakby spędziła jedynie kilka godzin na słońcu.
-Nie chce mi się. - jęknął protestująco chłopak. - Nie możemy poleżeć dzisiaj przytuleni na kanapie i oglądać komedie romantyczne?
-Równie dobrze możemy robić to w domu, więc zbieraj dupsko i szykuj się na plażę. - cmoknęłam go w policzek, poczym udałam się do walizki po nowy strój kąpielowy, wiedząc że poprzedni wciąż nie wyschnął i jest w nim pełno piasku.
Chwyciłam do ręki czarno-szare dość skąpe bikini i udałam się z nim do łazienki aby się przebrać.
-Cholerne majtki. - jęknęłam zirytowana czując jak brzydko powiedziawszy dolna część stroju wżyna mi się w tyłek. Majtki były zdecydowanie bardzo wycięte i po zrolowaniu się, łudząco przypominały stringi, jednak postanowiłam się poświęcić dla opalonych pośladków i przetrwać w nich resztę dnia.
Następnie założyłam na siebie czarną obcisłą sukienkę bez ramiączek i gotowa zaczęłam pakować torbę na plażę, do której wrzuciłam co najmniej z 5 przyspieszaczy do opalania. Dzięki odziedziczonej karnacji po mamie wiedziałam, że moje opalenizna przybierze kolor ładnego brązu zamiast czerwonego, dlatego nie bałam się o spalone ciało.
-Gotowy? - spytałam Justina, który wciąż kręcił się po pokoju.
-Nie mogę znaleźć swoich klapek.
-Są pod łóżkiem. - odpowiedziałam od razu przypominając sobie jak Justin połowę swoich rzeczy rozrzucał wczoraj po pokoju, z czego większość z nich wylądowała pod materacem.
-Dziękuję, skarbie. Jesteś najlepsza. - pocałował mnie szatyn w policzek, splatając ze sobą nasze palce i ciągnąc mnie na dół.
-A parawan? - przypomniałam chłopakowi widząc, że nie niesie ze sobą żadnego bagażu, podczas gdy ja ledwo zapięłam swoją torebkę przez ilość jedzenie jakiego Justin mi do niej wpakował.
-Zaraz wracam. - uśmiechnął się szatyn uroczo, wracając się do pokoju. - Teraz możemy iść. - stwierdził zadowolony, zakluczając za nami domek.
Po krótkim spacerku dotarliśmy na plaże i ku mojej uciesze nie było jeszcze dużo ludzi dlatego udało nam się zając miejsce pierwsze od brzegu. Gdy na dworze panuje taki skwar jak dzisiaj, bryza morska wiejąca od morza to dosłownie zbawienie.
-Justin, posmarujesz mi plecy przyspieszaczem? - spytałam gdy po kilku godzinach opalania, przewróciłam się na brzuch, stwierdzając że jest on dostatecznie opalony.
-Spoko, ale ostrzegam; jak się wciągnę to na plecach nie skończę. - uśmiechnął się cwaniacko, puszczając mi oczko i siadając na moich pośladkach.
-Justin, złaź ze mnie! Jesteś ciężki. - jęknęłam, jednak szatyn zamiast się mnie posłuchać, jeszcze ciężej usiadł na moim tyłku i zaczął się na nim kręcić, dosłownie mi go spłaszczając.
-Nie denerwuj się, bo złość urodzie szkodzi. - zaśmiał się chłopak, wylewając olejek na moje plecy. - A teraz daj się ponieść fantazji i oddaj się moim boskim dłonią.
Gdy Justin skończył smarować moje ciało, stwierdził, że idzie dla nas po lody, jednak jak dotąd nie wrócił, a minęło już 30 minut. Podnosząc się ze swojego legowiska spojrzałam na budkę z lodami znajdującą się kilkanaście metrów od nas i w kilkuosobowej kolejce nie dostrzegłam swojego chłopaka, dlatego zaczęłam skanować plażę w jego poszukiwaniu.
Gdy dostrzegłam swoją zgubę ulga, że się nie zgubił szybko zamieniła się w zazdrość, widząc, że stoi on przy brzegu i w najlepsze gawędzi sobie z prześliczną blondynką. Zazdrość tym bardziej we mnie wzrosła gdy zauważyłam jak świetnie się ona prezentuje. Opalone i ewidentie wyćwiczone ciało przyzdabiał skąpy strój kąpielowy, natomiast cała jej lewa rękę była w tatuażach, które tworzyły imponująco wyglądający rękaw.
Z burzejącą we mnie zazdrością udałam się w ich stronę, układając swoje usta w najbardziej sztuczny uśmiech. - Justin, co z tobą? Całe lody się już roztopiły. - jęknęłam, wskazując na jego oblepione rozpuszczonymi lodami dłonie, w których jedyne co zostało to puste wafelki. Zajebiście.
-O, Jess, wybacz zapomniałem o nich. Zagadałem się z Noah i tak jakoś wyszło. - uśmiechnął się przepraszająco szatyn, myśląc, że mnie tym zmiękczy. Nie tym razem kochanieńki. - Tak w ogóle to poznajcie się Noah - Jessica, Jessica - Noah.
Nie pozbywając się z twarzy sztucznego uśmiechu, podałam blondynce rękę, mówiąc cierpkie „Miło mi cię poznać".
-Noah też przyjechała tutaj ze swoim bratem na weekend, więc zgadaliśmy, że dzisiaj wszyscy razem pójdziemy do jakieś knajpy wieczorem, co ty na to skarbie? - kontynuował Justin, który jako jedyny z całej naszej trójki nie przestawał tryskać entuzjazmem.
-Świetnie. - nie, cholera, wcale nie jest świetnie.
-No to ustalone. - klasnęła w dłonie, uradowana Noah. - Do zobaczenia wieczorem Justin! I Jessica. - uśmiechnęła się do nas po raz ostatni, po czym odeszła wzdłuż plaży.
Gdy byłam pewna, że blondynka nas już nie usłyszy, odwróciłam się w stronę szatyna zirytowana. - Co to do cholery miało być?
-O co ci chodzi? - spytał chłopak i jakby nigdy nic, udał się w stronę naszego miejsca plażowego.
-O co mi chodzi? To ty idziesz po lody, a zamiast tego wracasz z jakąś blond przybłędą! - wyrzuciłam ręce ku górze zirytowana.
-Jessica, przestań. Noah jedynie była miła i to ty zachowujesz się jakby to był koniec świata.
Teraz to przegiąłeś pomyślałam coraz bardziej wkurzona, po czym posłałam mu zdecydowanie zbyt słodki uśmiech. - Świetnie, w takim razie ja idę być miła dla jakiegoś blondyna przy brzegu.
Szansa za zemstę przyszła do mnie sama w postaci przystojnego blondyna biegnącego wzdłuż brzegu plaży, któremu z kieszeni wypadł futerał na słuchawki.
-Hej, to chyba twoja. - podbiegłam do blondyna, podając mu jego zgubę.
-O, dzięki. Nie zauważyłem nawet kiedy mi to wypadło. - mruknął, zakładając blond kosmyki włosów, które wypadły mu z kucyka za ucho. Ten chłopak jest zdecydowanie gorący, a wygląd typowego australijskiego surfera daje mu wielkie +100 do wyglądu.
-Nie musisz mi tego mówić, doskonale to znam. Prawdopodobnie gdyby mój brat wypadł z wózka nie zorientowałabym się dopóki by nie zaczął płakać. - uśmiechnęłam się słodko, mając nadzieję, że odciągnę tym uwagę od mojego żenującego żartu. Cholera, co mnie podkusiło z tym kiepskim żartem?
-Współczuje twojemu bratu, całe życie na krawędzi. - zaśmiał się blondyn, a ja razem z nim.
Gdy chciałam kontynuować naszą przyjemną i luźną rozmowę, przerwały mi w tym ramiona oplatające mnie w tali i soczysty pocałunek składany na moim policzku. I kto tu jest zazdrosny? Zanuciła sobie wesoło Cassidy, gdy zorientowałam się, że panem nieznajomym jest Justin.
-Kochanie, co tak długo? Miałaś iść tylko po lody.
-Lody nie uciekną, natomiast mój kolega tak i to w dodatku bez futerału na słuchawki. - zaśmiałam się wraz z blondynem, natomiast Justin jedynie zacieśnił swój ucisk na mojej talii.
-Dobra, nie rozumiem co jest w tym takiego śmiesznego i chętnie bym się dowiedział, jednak moja ochota na lody jest większa, także pożegnaj się i idziemy. - stwierdził Justin ciągnąc mnie za rękę  z dala od nowo poznanego chłopaka.
-Pa blond nieznajomy, miło było cię poznać! - pomachałam mu na pożegnanie, posyłając mu przy tym miły uśmiech.
-Mam na imię Eric! Ciebie też było miło poznać pani śliczna nieznajomo. - Eric również mi odmachał po czym pobiegł dalej wzdłuż brzegu.
-Co to miało być? - syknął zirytowany Justin, mocniej mnie do siebie przyciągając.
-Dobre zachowanie jednego obywatela społeczeństwa wobec drugiego polegające na pomocy w potrzebie.
-Ciekawe czy gdy ja i mój mniejszy obywatel będziemy w potrzebie, również będziesz taka skora do pomocy. - szatyn sugestywnie poruszał brwiami, za co oberwał ode mnie kuksańca w bok.
-Nienawidzę cię. - mruknęłam zła siadając na kocu.
-Też cie nienawidzę, skarbie. - uśmiechnął się słodko mój chłopak przyciągając mnie do siebie i łącząc nasze usta w gorącym pocałunku.
-Masz szczęście, że mam dobre serce i ci wybaczę, bo inaczej czekałaby się kolejna noc na balkonie, tym razem samemu. - uśmiechnęłam się złośliwie, ponownie łącząc nasze usta w pocałunku. Smak jego ust to moja druga ulubiona rzecz, zaraz po smaku gorącej pizzy kebab.
Stwierdzając z Justinem, że mamy już na dzisiaj dość plażowych dram zebraliśmy się z plaży i udaliśmy się do miło wyglądającej knajpki by zjeść coś na obiad.
Po około dwóch przyjemnie spędzonych godzinach w restauracji, Justin stwierdził, że musimy wracać, gdyż za półtorej godziny jesteśmy umówieni z Noah i jej bratem. Możecie sobie wyobrazić jak bardzo uszczęśliwiła mnie ta informacja.
Pomimo mojego nieustanego marudzenia i narzekania na złe samopoczucie brązowooki nie odpuścił, dlatego aktualnie siedzę w łazience i szykuję się na wieczór w tempie żółwia, po cichu licząc, że spóźnimy się przez to na spotkanie, a Noah i jej brat zawiedzeni naszą nieobecnością szybko sobie pójdą.
Plan doskonały, gdyby nie jeden malutki szczegół w postaci mojego chłopaka, który od kilku minut stoi pod drzwiami łazienki informując mnie, że gdy się nie pośpieszę, wyciągnie mnie stamtąd siłą. Postanowiłam nie kwestionować jego obietnic i po raz ostatni spojrzałam na siebie w lustrze i naburmuszona otworzyłam drzwi.
-Zadowolony?
-Z tego jaką seksowną mam dziewczynę? Zdecydowanie. - szatyn uśmiechnął się po czym kolejny raz tego dnia złączył nasze usta w pocałunku.
-To może spędzimy ten wieczór tutaj? Tylko we dwoje...- uśmiechnęłam się seksownie składając kilka pocałunków na jego szyji, jednak uśmiech szybko zszedł z mojej twarzy gdy poczułam jak unosze się nad ziemie. - Justin!
-Jeśli myślisz, że uda ci się nas zatrzymać w ten sposób w domku, to się mylisz. - stwierdził Justin trzymając mnie w ramionach w stylu panny młodej i schodząc po schodach.
-Kiedy będziesz miał ochotę na seks też ci tak powiem. - fuknęłam zła, zaczynając szamotać się w jego ramionach. - Puść mnie panie irytujący, mam nogi, mogę iść sama.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, panienko. - ukłonił się śmiesznie Justin, stawiając mnie na ziemi.
-Daleko jeszcze do tej knajpy? - spytałam, gdy szliśmy od kilkunastu minut promenadą, a naszego celu podróży wciąż nie było widać.
-Zaraz będziemy.
Po kilku minutach weszliśmy do dość obleganego przez osoby blisko w naszym wieku lokalu, szukając wzrokiem Noah i jej brata.
-Tam są. - wskazał szatyn na dwójkę blondynów siedzących przy stoliku w środkowym rzędzie, do którego chwilę później się przysiedliśmy. - Hej wam.
-O cześć. - uśmiechnęła się Noah przytulając Justina na powitanie, natomiast mi posyłając sztuczny uśmiech. Przepraszam bardzo, ale co ona sobie wyobraża?
-Jeśli znasz jakiś dobry sposób na zabijanie wzrokiem, podziel się - chętnie go na niej wypróbuje. Tak w ogóle to jestem Brad. - przywitał się ze mną przystojny blondyn  z najbardziej błękitnymi oczami jakie kiedykolwiek w życiu widziałam.
-Jak na razie nie znam, ale nie przestanę na niej próbować aż do skutku. Miło mi cię poznać Brad, jestem Jessica i jestem pewna, że się dogadamy. - zaśmiałam się siadając obok niego.
Kątem oka spojrzałam na Justina z Noah pogrążonych w głębokiej konwersacji.
Prychnęłam na to jak zignorowali mnie i Brad i postanowiłam, że odpłacę się im pięknym za nadobne.
-Brad co zamawiasz? - spytałam śledząc menu i kompletnie nie wiedząc co wybrać, a byłam cholernie głodna.
-Zamów sobie pizze, mają najlepszą na świecie. - wtrącił Justin jednak puściłam jego opinię mimo uszu.
-Ja chyba się skuszę na kebab. - odpowiedział mi blondyn, odkładając menu.
-Skoro ty, to ja też. - również odłożyłam swoje menu i usiadłam wyprostowana czekając na kelnerkę bądź kelnera.
-Jessica, a co chcesz do picia? - spytał Justin, jednak znowu go zignorowałam, udając zainteresowaną swoimi nogami.
Nazwijcie mnie gówniarą z humorkami, ale mam to gdzieś. Justin dobrze wiedział na co się pisze zabierając mnie tutaj, a to, że zbliża mi się okres i jestem niezrównoważona emocjonalnie to tylko taki bonus.
Wszyscy przy stoliku milczeliśmy; Noah z Justinem głęboko zainteresowani w spis menu, a Brad w listę drinków jakie tutaj oferują.
Już myślałam, że do końca wieczoru będziemy skazani na taką cisze, dopóki nie usłyszałam ratującego mnie z opresji głosu didżeja.
-Witam was wszystkich w tą gorącą sobotę w najlepszym klubie pod palmami! Impreza do białego rana zagwarantowana, a teraz wszyscy ruszamy na parkiet wraz z Demi Lovato i jej piosenką „Cool for the summer". Nie dajcie się długo prosić!
-Brad, zatańczysz? - spytałam się blondyna na co ten ochoczo skinął głową. - Zamówcie dla nas po kebabie i jakimś dobrym drinku. - skierowałam swoje słowa do Noah i Justina po czym pociągnęłam Brada na parkiet.
-Widzę, że tobie również nie podoba się bycia piątym kołem u wozu na randce twojego brata z moją siostrą. - powiedział mój towarzysz, gdy znajdowaliśmy się już na parkiecie.
-Słucham? - rozumiem, że podobny kolor włosów może zmylić o moim pokrewieństwie z Justinem ale bez przesady. - Jestem dziewczyną Justina, a nie jego siostrą.
-Siostrą? Noah powiedziała mi co innego.
-No i wszystko jasne. - mruknęłam zirytowana, mając ochotę przerwać ten taniec i iść pogadać z Justinem, ale byłoby to niegrzeczne.
Jednak moja rozmowa z szatynem nie musiała być na długo odkładana, gdyż wraz z końcem piosenki odbił on mnie Bradowi.
-Czemu jesteś dzisiaj taka niemiła? - spytał obracają mnie do rytmu piosenki Chrisa Browna „Five More Hours".
-Byłabym milsza, gdyby Noah nie powiedziała Bradowi, że jestem twoją siostrą.
-Serio to zrobiła? A wydawała się miła.
-Wilk też się wydawał miły dopóki nie chciał zjeść czerwonego kapturka. - burknęłam pod nosem, jednak niezbyt cicho, gdyż Justin zaśmiał się na moją wypowiedź i pocałował mnie w nos.
-Gdyby nie fakt, że jeśli chodzi o ciebie jestem równie zazdrosny już dawno bym ci prawił kazania. - zaśmiałam się wraz z brązowookim bardziej się w niego wtulając.
-Kocham cię, Justin i nie chcę się z tą kłócić o jakieś blond czupiradło.
-Też cię kocham skarbie. - szatyn pocałował mnie w usta. - I żadne blond czupiradło nas nie poróżni.

"Pomyliłem się. To nie do wiary, nie to, że się pomyliłem, ale że mogłem się pomylić do tego stopnia; (...)"

William Faulkner "Dzikie palmy"

                                ~~*~~

Tam tam ra ra (czy jak to tam szło)
Była mini kłótnia? Była.
Będzie duża drama? Będzie :)

Dramy to najlepsze co może być więc nie mogło ich zabraknąć w moim opowiadaniu, które nawiasem mówiąc jest takie przewidujące i aż dziecinne? XD Tak, doszłam do tego po głębszej analizie.

A teraz przejdźmy do tematu, który zapewne wiele z Was nieustannie nurtuje, a mianowicie: "Czemu mnie nie było aż pół roku?"
Szczerze to sama nie wiem, nie ma wytłumaczenia. Tak po prostu wyszło i tego nie zmienie jednak mam nadzieje, że była to ostatnia tak długo przerwa tego typu :)

A teraz przejdźmy do pytania, które mnie nurtuje:
a) ilu z was zostało ze mną? :))
b) w skali od 1 do 10 jak bardzo mnie nienawidzicie?
100? 200? 300? A możemy mamy jakiś rekord?

Chłopak z sąsiedztwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz