20. You want him, he wants you. Where is the problem?

271 14 0
                                    

 Obudziłam się rano z myślą, że popołudniowe spotkanie z Karen pomoże mi choć na chwilę odciągnąć myśli od mojego wyjazdu z Justinem, który nawiasem mówiąc miał mieć miejsce jutro o wschodzie słońca.

Po sms-ie od szatyna mówiącym, że nasza randka uległa małym zmianom i przeistoczyła się w wyjazd na 3 dni w miejsce wciąż dla mnie nieznane, nie mogłam przestać się głowić nad tym gdzie mnie zabiera. Kino, restauracja, bądź jakaś interesująca wystawa sztuki zostały zdyskwalifikowane już na samym początku, gdyż z pewnością wizyta w tych placówkach nie trwałaby kilka dni.

Na domiar złego każdy nowy pomysł, który od poprzedniego przyprowadzał ze sobą kolegów powodujących jeszcze większy zamęt w mojej głowie. Nie wiedziałam co mam ze sobą spakować, ponieważ szatyn wciąż uparcie twierdził, że nie zdradzi mi celu naszej małej podróży oraz wciąż głowiłam się jaki harmonogram dnia wymyślił chłopak dla naszej dwójki.

 Wspominałam już, że jedziemy tam tylko we dwoje? Wciąż nie mogę uwierzyć, że moja mama będąca od samego początku wtajemniczona w plan Biebera, zignorowała swoją nadopiekuńczą stronę i pozwoliła mi na ten wyjazd.

Z nadzieją na to, że spotkanie z kuzynką przyniesie ulgę moim skołatanym myślą dotarłam do wielkiej hali znajdującej się w centrum miasta, gdzie dzisiejszego popołudnia odbywały się targi ślubne. Dość niechętnie zgodziłam się na propozycję brunetki, jednak po jej nieustannych błaganiach w końcu uległam. I to był największy błąd jaki popełniłam tamtego dnia.

Gdy jest się singielką otoczoną przez tłumy promieniujących i szczęśliwie zakochanych przyszłych pan młodych zdecydowanie można dostać zawrotów głowy. Tym bardziej, że każde mijane przeze mnie stoisko sprawiało, że popadałam w jakiś obłęd i byłam wręcz zdeterminowana do zmienia swojego statusu związku tylko po to, aby nie czuć się jak trędowata wśród ludzi będących w związku.

-Wyluzuj. – szepnęła do mojego ucha Karen, posyłając mi pokrzepiający uśmiech, gdy zauważyła jak ze wstrętem skanuję całą halę. – Nie bój się, że zaraz zostaniesz spalona na stosie przez to, że jesteś singlem. One pewnie nawet o tym nie wiedzą.

-Miejmy to już za sobą. – westchnęłam, chwytając małą mapkę rozdawaną przez uśmiechniętą blondynkę i pokierowałyśmy się do pierwszego sektoru z zastawami ślubnymi.

-Co tam u Justina? – spytała Karen, oglądając talerze ze złotymi zdobieniami.

-A co ma być? Żyje.

-Zawsze kochałam tą twoją rozgadaną stronę. – zironizowała kuzynka, podnosząc do góry ręcznie zdobioną ceramikę. – Co sądzisz?

-Nie podoba mi się. Za dużo…wszystkiego.

-Jak długo się spotykacie? – kuzynka wróciła do tematu Justina, którego starałam się uniknąć. Jeśli byłby moim chłopakiem rozmawianie o nim nie sprawiałoby mi żadnego problemu, jednak teraz gdy to co pomiędzy nami wciąż nie ma jakieś nazwy wolałabym niczego nie zapeszać. Nie żebym przywiązywała jakąś dużą wagę do terminów, jednak w takich sytuacjach są one dość ważne.

-Znamy się niecałe trzy miesiące.

-Więc odpada opcja A, że jesteście dawnymi kochankami z przeszłości i odnajdujecie się po latach, a pozostaje B mówiąca, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak po twojej minie wnioskuje, że to również odpada, więc C okazuje się strzałem w dziesiątkę. Zakochaliście się z biegiem czasu.

-Przyszłyśmy tu rozmawiać o moim życiu miłosnym czy po to aby pomóc Ci wybrać…no właśnie co? – spytałam, gdy skończyłam się śmiać, słysząc słowotok Karen.

Chłopak z sąsiedztwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz