Rozdział 1

7.3K 293 24
                                    

Późną nocą snuła się ciemnymi ulicami Konohy, które gdzieniegdzie przeszywał blask latarni. Szła rozmyślając o jednej rzeczy, a raczej osobie... Jej myśli kłęby się wokół pewnego blądyna o pięknych niebieskich oczach. Odkąd wyznała mu miłość nie spotkała go ani razu. Wydawało jej się że jej unika. Zresztą czego się spodziewała, że pokocha taką szarą myszkę jak ona? Pewnie teraz sporo dziewczyn się za nim ogląda a ona przy nich wydaję się taka zwyczajna...
Szła tak parę godzin, gdy nagle spostrzegła postać siedzącą na ławce. Gdy się przyjrzała spostrzegła bląd czupryne poruszająca się delikatnie na wietrze.
-"Co on tutaj robi o tej porze?"- pomyślała. Jednak długo nie pozostała w zadumie, gdyż do rzeczywistości przywrócił ją znajomy głos.
-Hinata - chan? -
Spojrzała na ławkę, lecz doznała szoku... Nie było go tam...
- Co tutaj robisz tak późno?- usłyszała zza pleców. Obróciła się. Jej oczy napotkały zatroskany wzrok bladyna, który stał tuż przy niej.
- Naruto-kun?- spytała niepewnie, jakby nie dowierzała w jego obecność. Po chwili jednak odpowiedziała już trochę pewniejszym głosem.
-Wybrałam się na spacer-
-Nie powinnaś sama chodzić o tej godzinie. Chodź odprowadze cię.- powiedziała i pociągnął ja w stronę jej domu. Szli w ciszy, spokojnie przemierzając kolejne metry. Lecz ten spokój jest pozorny. W umyśle niebieskookiego trwała zaatakował dyskusja.
=No i co ja mam teraz zrobić?= spytał chłopak z nadzieją w głosie.
=Młody... Przyznaj się sam sobie że się w niej zako...=
=Odbiło ci Kurama?!= przerwał mu nagle bladyna =Ja nie mogę kochać...= dodał po chwili ze smutkiem w głosie.
=A niby kto tak powiedział? Hmm...?= spytał go lis.
=Dobrze wiesz ze do puki ONI działają mogli by to wykorzystać przeciwko mnie...=
=Ale sam sobie nie dasz ze wszystkim rady. Przydała by ci się czyjąś bliskość... Ktoś komu mógłbyś powiedzieć co ci leży na sercu... A przez to twoje głupie gadanie możesz już nie mieć takiej szansy...=
=Od kiedy ty się tak o mnie martwisz? Ja poprostu nie chce by coś się jej stało...=
=Dobra młody... I tak zrobisz po swojemu... A teraz wracaj do swojej laluni bo już prawie jesteście na miejscu.=
Gdy się ocknął, faktycznie byli już nie daleko posiadłości Hyuuga. Gdy doszli stali chwile pod drzwiami. Ciszę przerwała białooka.
-Dobranoc Naruto-kun- i już miała się odwrócić gdy poczuła ciepłe dłonie na swojej talii. Blądyna przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie. Zamknęła oczy i oddała się tej przyjemności. Trwali tak w pocałunku dłuższą chwilę.Gdy skończyli spojrzała w jego błękitne oczy w których dostrzegła smutek. Usłyszała cichy szept ukochanego.
-Kocham Cię... I wybacz mi...-
Nie zdążyła nic powiedzieć bo jej luby znikał w płomieniach. Nie wiedziała co o tym myśleć. Udała się do swojego pokoju i położyła się na łóżku. Jej myśli skupił się na dzisiejszych wydarzeniach. Pocałował ją... Lecz później ten smutek w oczach i jego słowa "wybacz mi..." O co mu chodziło? Rozmyślając jeszcze trochę zasnęła.
Tym czasem w gabinecie głowy wioski od 10 minut, w milczeniu stoi chłopak. Tsunade nie mogąc wytrzymać zapytała.
-Naruto, czy coś się stało?- bardzo się o niego martwiła, szczególnie widząc jego smutny wyraz twarzy. To nie wróżyło nic dobrego. Po kilku minutach doczekała się odpowiedzi.
-Wyrusza na trening...-
-Z kim i na jak długo?- spytała zdziwiona Piąta. Wiedziała że nie ma sensu protestować bo nawet bez jej zgody i tak wy wyruszył.
-Najprawdopodobniej na 5 lat. Dokładnie nie wiem. A na trening musze wyruszyć sam.-
-Jak to sam?! Niby dlaczego?!-
-Bo mam zamiar opanować moc Kuramy i nie chce aby komuś coś się stało. Później będę musiał naucz się jego technik, wiec nie mogę powiedzieć ile mi to dokładnie zajmie. Kyuubi twierdzi że minimum 5 lat ale to się jeszcze zobaczy.-
-Ale nie możesz...-
-Dobrze wiesz Tsunade że i tak pójdę- przerwał jej blądyn- Jeśli tego nie zrobię to pieczęć osłabienie, lis się wydostanie a ja umrę... Chcesz tego...?-
-Dobrze... To kiedy masz zamiar wyruszyć?- spytała zrezygnowano Hokage.
- Z samego rana. Im szybciej wyrusze tym szybciej wrócę.-
-Rozumiem... Tu masz dokumenty. I masz na siebie uważać.- posłała w jego stronę ciepły uśmiech.
-Ja zawsze na siebie uważam- uśmiechnął się do niej szeroko i wyszedł z gabinetu.
O wschodzie słońca przy bramie stała postać w czarnym płaszczu. Niebieskie oczy wpatrywał się smutnym wzrokiem w śpiąca wioskę. Odwrócił się i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.

Hanyou no KitsuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz