Rozdział 20

2.6K 174 10
                                    

Pojawił się na polanie niedaleko rodzinnej wioski. Położył delikatnie dziewczynę na ziemi tak aby sprawić jej jak najmniej bólu. Teraz jeszcze dokładniej widział jej stan. Jej skóra była jeszcze bledsza niż zazwyczaj. Poraniona i sina w wielu miejscach. A jej oczy były smutne i zamglone.
-Dziękuję- wyszeptała z trudem.
-Nie dziękuj mi bo to przeze mnie jesteś w takim stanie- powiedział spuszczając głowę -Przywołam lisy. One ci pomogą i będą chronić do puki nie wrócę-
-Nie zostawiaj mnie- gdy to powiedziała łzy spłynęły jej po policzkach.
-Wrócę niedługo. Muszę się z kimś rozliczyć- wstał i wezwał kilka lisów. Kazał im wezwać ich najlepszych medyków i uleczyć dziewczynę oraz żeby się nią zajęli do jego powrotu. Lisy bez sprzeciwu zaczęły wykonywać jego polecenia. Sam blądyn nachylił się nad granatowłosą, złożył na jej czole pocałunek i wyszeptał.
-Zapłacą za to co ci zrobili. Obiecuję- i zniknął w czerwonym ogniu.
Zjawił się w tej samej celi z której zabrał Hinatę. Jego ciało odrazu pokryło się ogniem, gdy wyczuł zbliżających się wrogów a jego żar stopił stalowe kraty. Wyszedł wściekły z pomieszczenia i ruszył im na przeciw. Złożył szybko pieczęcie gdy zobaczył pierwszych przeciwników.
- Katon: Szybka fala ognia!- ogień pomkął na nich z zawrotną prędkością. Ta technika była tak silna, że spaliła wszystkich doszczętnie. Nie wzruszony chłopak przeszedł przez płomienie idąc na spotkanie ze swoim prawdziwym przeciwnikiem.
Przemierzał korytarze paląc wszystko i wszystkich na swojej drodze. Jego gniew emanował od niego tak że jego aurę było czuć z dużej odległości. Na jego drodze stanął wysoki i umięśniony mężczyzna po trzydziestce. Jego twarz była w bliznach, czarne włosy sięgały do ramion a brązowe oczy patrzyły na niego z pogardą.
-Jeśli chcesz żyć, zejdź mi z drogi! - warknął wściekle Naruto.
-Nie żartuj sobie. Pokonam cię bez trudu- powiedział kpiąco nieznajomy. Blądyn mruknął pod nosem i uśmiechnął się przebiegle.
-Chętnie bym się z Tobą zabawił ale się spieszę- i jak na zawołanie obok niego pojawił się Kyuubi wielkości dużego psa -Chciałeś się zabawić? Ne, Kurama? To masz. Ja idę do tego skurwiela- gdy Uzumaki skończył mówić lis rzucił się na wroga z lubierznym uśmiechem a chłopak mógł przejść dalej.
Dotarł do wielkich, stalowych drzwi. Jeden jego dotyk sprawił że się stopiły. Wszedł do wielkiego pomieszczenia i za biurkiem zobaczył JEGO. Rude włosy do pasa i zielone oczy. Mężczyzna podniósł głowę i gdy zobaczył intruza, uśmiechnął się fałszywie.
-Naruto, co cię do mnie sprowadza?- zapytał się z udawaną serdecznością.
-Nie drwij ze mnie Karasu, dobrze wiesz po co tu jestem. Nie daruję ci tego co jej zrobiłeś!- warknął niebieskooki.
-Och, czyżby ci na niej zależało?- spytał mężczyzna udając przejętego -Wybacz nie wiedziałem-
-Przestań gadać! Zapłacisz za to!- krzyknął rozwścieczony chłopak. W jednej sekundzie pojawił się przy nieprzyjacielu. Zadawał szybkie ciosy jednak mężczyzna wszystkie blokował.
-Myślałem że będzie więcej zabawy niż ostatnio- zakpił rudy. Uzumaki w odpowiedzi warknął wściekle i przyspieszył natarcie. Jego ciosy były coraz szybsze i coraz częściej docierały do celu. W końcu jego pięść dotarła do twarzy, a jego siła odrzuciła przeciwnika na kilka metrów.
-No, no... Nawet ci się udało... Co powiesz na to?- mężczyzna szybko złożył pieczecie i krzyknął -Futon: Powietrzne cięcie!- w stronę blondyna poleciały łuny sprężonego powietrza. Naruto prychnął pogardliwie i machnął ręką. W stronę przeciwnika poleciały, wzmocnione przez wiatr, kule ognia. Z trudem ich uniknął, skacząc w bok by spotkać się z pięścią blądyna. Pod siła uderzenia wbił się w ścianę. Naruto podszedł do niego powoli i złapał za gardło, paląc skórę swoim ogniem. Mężczyzna wrzasnął z bólu jaki mu tym zadał. Młody honyou uśmiechnął się psychopatycznie i oblizał swoje wargi. Ogonami złapał za jego kończyny, parząc je, co spowodowało kolejny krzyk.
-Zapłacisz za to co jej zrobiłeś- szepnął Naruto przybliżając swoją twarz -Ceną za to będzie twoja powolna i bolesna śmierć- zaśmiał się szaleńczo.
Z pomieszczenia długo jeszcze było słychać przeraźliwe wrzaski. Aż w końcu ustały a z mężczyzny zostały tylko strzępy porozrzucane dookoła. Lis, który widział tą scenę, patrzył na swojego jinjuriki( nie wiem czy dobrze napisałam) z obawą.
=Wracamy!= wysłał w myślach chłopak i zniknął w ogniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest...!
A już myślałam że nie skończę...
Moja wena w połowie notki skapitulowała ale dałam radę xD

Miłego czytania ludziska!!!
^.^


Hanyou no KitsuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz