Rozdział 3

4.3K 256 23
                                    

Pewna piękna granatowłosa kunoichi właśnie przekraczała główną bramę wioski. Była ubrana w czarną, obcisłą koszulkę, czarne spodenki do kolan oraz buty shinobi. Miała długie do pasa granatowe włosy i jasną skórę a białe oczy widzące wszystko nie wyrażały nic.
-"Jeszcze tylko raport i będę miała spokój"- i nie zwracając uwagi na nic ruszyła w kierunku gabinetu Kage wioski.
Gdy dotarła pod wielkie drzwi gabinetu przełożonej przystanęła na chwile aby doprowadzić się do porządku. Zza drzwi dobiegły odgłosy rozmowy, wiec postanowiła poczekać. Nagle głosy się nasiliły i spokojna rozmowa przerodziła się w kłótnie.
-Masz im powiedzieć czemu zniknąłeś na 5 lat! To twoi przyjaciele!- krzyknęła Tsunade.
-To nie ich sprawa tylko moja i nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć!- warknął męski głos. Zdawał się on bardzo znajomy.
-Oni się o ciebie martwią i chcą wiedzieć co się stało. Chyba mają do tego prawo?-
-Szkoda ze nikt się nie przejmował wcześniej co się ze mną działo. Nikt nawet palcem nie kiwnął żeby mi pomóc, a już szczególnie ty!-
-Powinieneś się zwracać do mnie z szacunkiem gówniarzu!-
-Powinienem ale nie muszę! Tak samo jak ty powinnaś się mną zająć po śmierci rodziców a zamiast tego piłaś i łaziłaś po kasynach. Nie wstyd ci ze nie dotrzymałaś obietnicy?-
-Masz rację, ale jedna osoba ma prawo do wyjaśnień. Chyba wiesz o kim mówię?-
-Tak ale jak już mówiłem nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć! Nawet jej! Zresztą ona już chyba wie że tu jestem...- i w tej chwili drzwi się otworzyły. W gabinecie była Godaime Hokage oraz bląd włosy mężczyzna o niebieskich oczach.
Dziewczyna przyjrzała się dokładnie chłopakowi. Jej oczy rozszerzyły się gdy rozpoznała swojego ukochanego.
-Naruto?- spytała cicho a on tylko kiwnął głową na potwierdzenie jej przypuszczeń. Granatowłosa zakryła usta ręką i zrobiła krok w tył.
-Hinata? Wszystko w porządku?- spytała Tsunade. Hinata nic nie odpowiedziała tylko uciekła z gabinetu przełożonej ze łzami w oczach.
-To ja już pójdę do siebie. Za godzinę na polu treningowym? Tak?- spytał obojętnie blądyn.
-Tak- odpowiedziała Hokage. Naruto zniknął w płomieniach pojawiając się w swoim mieszkaniu. Rzucił plecak oraz zwoje na łóżko a sam siadł w pozycji medytacyjnej i zamknął oczy.
Stał w wielkiej sali a wielkie, czerwone oczy wpatrywały się w niego. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się jasno i ukazała się postać wielkiego lisa. Naruto podszedł do niego, z małym uśmiechem na ustach i usiadł na jego łapie.
=Nie za wygodnie ci?= spytał Kiuubi
=Nie= odparł blądyn nadal się uśmiechając.
=Komuś humor dopisuje. Z czego się tak cieszysz?=
=Widziałem ją. I musze przyznać że jest jeszcze piękniejsza.=
=I z tego się tak cieszysz? Nie była chyba zbyt zadowolona że Cię widzi.=
=Dlaczego tak sądzisz?=
=No nie wiem... Bo jak cię zobaczyła to uciekła?=
=Ty to wiesz jak popsuć humor człowiekowi= powiedział smutno niebieskooki.
=Wiem!= uśmiechnął się wrednie lis = A teraz wracaj bo zaraz masz ten śmieszny test=
=Dobra, dobra. Już mnie nie ma. Narazie Kurama!= krzyknął chłopak i wyszedł ze swojego umysłu.
Na polu był 15 minut przed czasem wiec siadł w cieniu drzewa. Nie musiał długo czekać. Po 5 minutach wyczuł znajome czkry. Po chwili ukazały mu się Tsunade i Sakura.
-Sensei po co kazałaś mi tu przyjść?- dopytywała się Haruno.
-Zaraz zobaczysz. Już jesteś? Myślałam że jak zawsze się spóźnisz Naruto- powiedziała Hokage w stronę blądyna.
-Naruto? Kiedy wróciłeś? I dlaczego nie dałeś żadnego znaku życia przez te 5 lat? Odpowiadaj ale już.- Powiedziała różowo włosa grożąc mu pięścią. Naruto jednak zignorował dziewczynę i zwrócił się do Godaime.
-Z kim mam walczyć?-
-Naruto! Odpowiadaj mi natychmiast bo przez miesiąc nie wyjdziesz ze szpitala!-
-Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć! A teraz jeśli ci życie miłe to odczep się ode mnie!- warknął rozwścieczony chłopak.
-Naruto! W tej chwili się uspokuj! - wrzasnęła Tsunade -Twoim przeciwnikiem będzie Kakashi.- I jak na zawołanie w dymie pojawił się szaro włosy.
-Ooo... Nawet się nie spóźniłeś Hakate.- zadrwił niebieskooki- Czyżby Tsunade ci pogroziła?-
-Nie... No może trochę. A teraz zobaczymy na co Cię stać Naruto!-
-Walczycie do pierwszej krwi. Tylko nie przesadź Naruto! Zaczynajcie!- krzyknęła Hokage.
Blądyn odskoczył na bezpieczną odległość i stworzył 5 klonów a sam schował się za drzewem wyciszając czarę.
Klony z zawrotną prędkością wykonały pieczecie i po kolei krzyknęły.
-Fuuton: Powietrzny Smok!
-Suiton: Wodny Smok!
-Katon: Ognisty Smok!
-Doton: Ziemny Smok!
-Raiton: Elektryczny Smok!
Wszystkie smoki ruszyły w stronę Kakashiego. Gdy dotarły do celu nastąpił ogromny wybuch a w powietrze wzniosły się tony kurzu. Z pyłu wyskoczył trochę poszarpany siwowłosy. Gdy był w powietrzu dwa klony zrobiły kolejne pieczęcie.
-Katon: Wielka Kula Ognia.
-Fuuton: Podmuch Wiatru.
W stronę jounina leciała potężna kula ognia. Żeby uniknąć trafienia, co nie wątpliwie źle by się dla niego skończyło, użył podmiany. Po zderzeniu z pnia został tylko popiół. Kopiujący myślał że jest bezpieczny ale się mylił. Naruto tylko na to czekał. Złapał senseia w linki czakry z dodatkiem czakry Kuramy, które były nie do rozerwania i zawlukł na środek pola treningowego. Tam wyciągnął kunai i przyłożył go do policzka senseia.
-Miało być do pierwszej krwi.- mówiąc to naciął skórę ninjy.
-To koniec. Idę do domu. - powiedział znudzonym głosem Naruto kierując się w stronę wioski. Parę metrów od posiadacza sharingana pstryknął palcami i więzy zniknęły.
-Jutro ktoś po ciebie przyjdzie i przyprowadzi do mnie.- powiedziała Tsunade.
-Dobrze- powiedział chłopak i ruszył do swojego mieszkania.

Hanyou no KitsuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz