Złapała się za głowę, strasznie ją rozbolała. To się stało momentalnie. Nie miała na to wpływu, ale skłamałaby gdyby powiedziała, że nie chciała tego. To wyszło z niej jakby było naturalnym odruchem, jedną z czynności życiowych, czymś dzięki czemu jej świat jeszcze się nie zawalił. A potem poczuła życiodajną krew tryskającą z rany, która otworzyła się na skutek potężnego uderzenia dziewczyny. Ofiara padła na ziemię zdezorientowana.
Skupiła wzrok na stróżce czerwonej cieczy wyznaczającej szlak od ust do obojczyka leżącej na ziemi dziewczyny z jej klasy. Tej znienawidzonej, oszukańczej snobki, która uważała, ze dzięki kilku drogim ciuchom i odrobinie pychy cała szkoła będzie jej. Ile razy miała jej dość tak bardzo, ze mogłaby ją zabić, ale się powstrzymywała? Zbyt wiele. A teraz ona przegięła, przerwała zbyt mocno naciągniętą strunę. Nerwy dziewczyny zazwyczaj dobrze trzymane na wodzy teraz puściły i zawładnęły jej ciałem i umysłem.
Pochyliła się nad ofiarą ignorując piski i krzyki zgromadzonych dookoła nich na dziedzińcu gapiów. Liczyła sie tylko ona i jej urażona duma. I zemsta. Tak długo na nią czekała.
Zacisnęła ręce w pięści, a zęby zacisnęła mocno. Przeciwniczka podniosła sie parskając krwią. Rzuciła się na dziewczynę, której instynkt zabójcy zareagował szybko i skutecznie. Uchyliła się przed pierwszym i drugim ciosem dłoni obdarzonej długimi pazurami, trzecie uderzenie sparowała, za czwartym razem złapała przeciwniczkę za obie ręce i założyła bolesną dźwignię. Powoli wyginała ręce do tyłu rozkoszując sie krzykiem ofiary. Potem puściła i mocnym kopnięciem powaliła słabe ciało przeciwniczki na ziemię. Jej twarz zaryła o żwir. Butem odwróciła ją do siebie. Piękna cera skażona została zadrapaniami i małymi rankami brudnymi od żwiru. Czas pokaże, czy wdało sie tam zakażenie.
W końcu stało sie to, co musiało się stać. A musiały się stać dwie rzeczy.
Po pierwsze- ofiara miała chłopaka. To kwestia kilku minut nim zdecyduje sie on razem z kolegami walczyć za ukochaną.
Po drugie- ktoś w końcu musiał zadzwonić na policję.
Pierwsze założenie jednak spełniło się najpierw. Było ich trzech. Nie stanowili szczególnego zagrożenia osobno, jednak razem... Dziewczyna szybko sie przekonała, że trzech to na razie zbyt wiele.
Byłą jednak twarda. Nie ugięła się pod żadnym z ciosów w brzuch, ani w twarz. Nie krzyczała, gdy wykręcali jej ręce, ani gdy połamali nogę. Słyszała głośne chrupnięcie, ale odcięła się od bólu. Szyderczo uśmiechnęła się do oprawców. To ich rozwścieczyło.
Nie pamiętała dokładnie, który z nich to zrobił, a jeden z nich wyjął nóż. Wtedy jej instynkt zaczął szaleć. Jakby dopiero co naładował baterie do pełna. Zrobiła to z zaskoczenia, więc powalenie dwóch trzymających ją chłopaków należących raczej do tępszej kasty, nie sprawiło jej żadnego problemu. Trzeci jednak był sprytniejszy. Nie miała jak uciec, miała złamaną nogę. Po chwili ją dopadł.
Zrobił to, gdy usłyszała syreny aut policyjnych. Poczuła uciekającą z niej esencję życia, krew lała się obficie z rozcięcia na twarzy przebiegającego od lewego łuku brwiowego, przez oko i policzek, aż do lekko opuchniętych warg i brody.
Gdy ktoś do niej podbiegł nagle zauważyła jeszcze jedną rzecz. Już nie widziała na jedno oko.
Nie pamiętała dokładniej jak to się stało, ale znalazła się w szpitalu. Nie tylko ona. Na oddział tego dnia przybyły cztery osoby. Ona byłą tylko jedną z nich. Nie czułą się przesadnie chora, ale zatrzymali ją tam. Nie chcieli pozwolić wyjść. Ale ona próbowała. Dwa razy.

CZYTASZ
Wojowniczka dwóch Światów
FantasíaByła inna, ale tylko trochę. Robiła wszystko, żeby się nie wyróżniać, ale i to nie pomagało. Prawie we wszystkim odstawała od zwykłych 15-letnich dziewcząt. Była szybka, silna, odważna i zagubiona w sobie. Sprawiała wrażenie osoby bardzo tajemniczej...