1

1.3K 70 6
                                    

*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytat pochodzi od Bob Marley*



Woda spokojnie płynęła w rzece, sprawiając, że lekko kręciło mi się w głowie. Spoglądałam jednak w nią dalej wytrwale, ponieważ byłam tak wychowana. Musiałam od zawsze przełamywać swój strach i słabość do wszystkiego. Jeżeli upadłam musiałam zawsze wstawać z uśmiechem na ustach. Nikogo nie obchodziło to, że moje kolano boli niemiłosiernie, a skóra na łokciu jest lekko obdarta. Tak naprawdę, po raz pierwszy jestem w Londynie w sierpniu. Myślałam, że będzie cieplej, pogodniej, bardziej weselej i milej. Pomyliłam się i tym razem. Z zachmurzonego nieba, co chwilę spadały krople deszczu. Niektóre rozbryzgiwały się na metalowej poręczy, inne wpadały do rzeki, która witała je z cichym chlupnięciem. Wszystko wydawało się jakby zaczarowane a ja stałam pośrodku, wyrwana z innej opowieści. Historia, w której aktualnie powinnam przebywać, toczyła się gdzieś poza moim zasięgiem, jednak nie czułam się wycofana. Mogę śmiało powiedzieć, że było mi to obojętne, nie przejmowałam się niczym. Oparłam kulę, o którą się podpierałam o poręcz mostu i głośno westchnęłam, spoglądając w górę. Wyciągnęłam dłoń i z zachwytem wypisanym na twarzy próbowałam złapać kropelkę deszczu, który znów spadał z nieba. Zachowywałam się jak dziecko, które po raz pierwszy jest na dworze gdy panuje taka pogoda. Gdybym miała możliwość, pewnie skakałabym od jednej kałuży do drugiej. Niestety, nigdy nie było mi dane nacieszyć się dzieciństwem i wszystkim co było z nim związane. Musiałam szybko dorosnąć, stawiając pierwsze, niepewne kroki na lodzie, nigdy nie przypuszczałabym, że moje życie potoczy się właśnie w taki sposób. W wieku dziesięciu lat, nie bawiłam się lalkami Barbie ani nie miałam domku na drzewie. Cały wolny czas ćwiczyłam podskoki oraz spirale, z którymi do tej pory mam problem. Moim domem było lodowisko, a pokój, w którym przebywałam tylko po to by odrobić lekcje i pójść spać był odskocznią od tego wszystkiego. Kończąc trzynaście lat posiadałam niezwykłe perspektywy na przyszłość, mogłam być kimś wielkim, wygrywać wszystko o czym bym kiedykolwiek zamarzyła. Moja matka zadbała o wszystko. Była moją nieustępliwą trenerką, która cały czas mówiła bym poprawiła to czy tamto. Kiedyś jej słuchałam... Zabawne jak jedna rzecz może zmienić wszystko.

Teraz znów tu jestem. Po kilku latach, stoję na angielskiej ziemi, w samym środku przereklamowanego miasta i patrzę na wodę, która przypomina mi moje życie. Cały czas gdzieś gna, nie zatrzymując się na chwilę. Przemierza cały świat, pędząc, omijając niepotrzebne rzeczy, błądząc, ale również znajdując odpowiedzi na pytania, zadawane przez samą siebie. Jest nieuchwytna, nieprzewidywalna a jednak cały czas ciągnie ją do domu. Jest mistrzynią w niewracaniu na swoje miejsce, ale tak naprawdę nie wie dlaczego. Może odpowiedzią jest to, że jeszcze nie znalazła odpowiedniej osoby, z którą stworzyłaby dom? Brak czasu? Rutyna?

- Panienka się przeziębi – z zadumy wyrwał mnie obcy głos starszej osoby. Spojrzałam z zaciekawieniem wypisanym na twarzy w prawą stronę. Stał tam mężczyzna, którego twarz była naznaczona wiekiem. Zmarszczki, głębokie i wyraźne, pokrywały każdy milimetr jego skóry. Jednak nie to zwracało moją uwagę. Jego niebieskie, przenikliwe oczy, wywiercające dziurę w mojej podziurawionej duszy, przykuwały mój wzrok. Nie mogłam się odwrócić.

- Uwielbiam chłód – mruknęłam cicho, zakładając za ucho zabłąkany kosmyk włosów. To była prawda, wychowując się na lodowisku, musiałam się do niego przyzwyczaić. Po jakimś czasie wręcz pokochałam to szalenie dziwne uczucie na ciele, wywołujące gęsią skórkę.

- Ah, moja żona też tak kiedyś mówiła – starszy mężczyzna przemówił po chwili – kochała oglądać łyżwiarstwo, choć muszę przyznać, że ja nie za bardzo.

Lód [The Vamps]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz