7

562 41 3
                                    

*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką! Cytaty pochodzą od: Jonas Brothers - Black Keys *




Nienawidzi słońca, bo ono udowadnia, że nie jest sama

A świat nie skupia się na jej duszy

Kocha niebo, bo ono łechta jej dumę

Nigdy nie wytyka jej jej błędów."


Zaciskając coraz mocniej zęby starałam się stawiać bardziej pewniejsze kroki. Minęło już trochę czasu od mojej wizyty u lekarza a wszystko jakby stanęło w miejscu. Nie widziałam żadnych, nawet najmniejszych postępów w związku z występem na Igrzyskach Olimpijskich. Oddalały się one coraz bardziej, przykrywała je gęsta mgła tak, że nie mogłam dojrzeć przez nią żadnej szansy na wyjazd. Noga bolała, może mniej, jednak i tak to nie było wystarczające. Connor i Bradley kilka razy mnie odwiedzili, a raczej przyszli na lodowisko, na którym przebywałam coraz częściej. Przyglądałam się swojej siostrze, która z dnia na dzień stawała się coraz lepszym sportowcem. Jeździła jak mistrzyni, którą zapewne w przyszłości będzie.

-Jak ci idzie? - zapytał mnie głos zza pleców. Znałam go bardzo dobrze i coraz częściej przyłapywałam się na myśleniu, że chciałabym słyszeć go więcej i więcej, o każdej porze dnia i nocy.

-No właśnie w tym problem. Nie idzie – prychnęłam zła i spojrzałam z wyrzutem na moją nogę, która dzielnie stawiała mi opór. Po chwili jednak przeniosłam wzrok wyżej, spotykając dwie brązowe, rozbawione tęczówki. Uśmiech na twarzy chłopaka,rozjaśnił choć trochę mój ponury nastrój. - Włosy ci sterczą.

-Wiatr wieje – odpowiedział, kręcąc kłową z politowaniem –poza tym, moje włosy są obiektem westchnień wielu nastolatek i myślę, że wcale by im taki widok nie przeszkadzał.

-Oh, naprawdę? - spytałam zaciekawiona. Brunet jedynie przytaknął i uśmiechnął się w moim kierunku.

-No dajesz, pytaj, bo widzę, że się nad czymś zastanawiasz – Brad podał mi rękę i zaproponował pomoc w dojściu do małej,drewnianej ławki znajdującej się w sali. Aktualnie przebywałam na lodowisku, a raczej w części przeznaczonej dla zawodniczek. Szatnie nie były zbyt wielkie, ale mogłam w spokoju trenować chodzenie.

-Więc jesteś tak trochę bardziej sławny niż mówiłeś? - zapytałam, koślawo siadając na drewnianej desce. Czekałam na odpowiedź bruneta, który westchnął głośno.

-Możliwe – mruknął po chwili – trochę ludzi nas zna. Oczywiście nie jesteśmy tak popularni jak One Direction albo jakiś inny zespół...

Pokiwałam jedynie głową, starając się nie oceniać szczerości chłopaka. Nie wiedziałam dlaczego nie powiedział mi od razu, kręcąc coś o kilku fanach tu i tam. Zapadła cisza a ja z wielkim zainteresowaniem spoglądałam na swoje dłonie, oceniając czy czasem nie potrzebna byłaby wizyta u kosmetyczki. Po chwili jednak tą interesującą czynność przerwał zniecierpliwiony brunet.

-O co chodzi? - zapytał stanowczo, oczekując szczerej odpowiedzi. Wzruszyłam tylko ramionami, nie chcąc rozdrapywać czegoś, o czym nie miałam pojęcia. - April...

-Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś? Mówiłeś, że przyjaźnisz się lub przyjaźniłeś z Connorem, a on też gra przecież w zespole. Co takiego musiało się stać, że chciałeś zrezygnować z tej więzi? Z tego co wiem, reszta, a przynajmniej Connor wciąż chce grać, dlaczego więc chcesz zniszczyć jego marzenia i waszą ciężką pracę?

Lód [The Vamps]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz