18

443 35 2
                                    

*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytaty pochodzą od: Christina Perri - Human oraz drugi jest znaleziony na tumblr.com*





Mogę  wstrzymywać oddech,

Mogę ugryźć się w język,

Mogę czuwać całe dnie,

Jeśli tego pragniesz

Być dla ciebie tą jedyną.

Mogę udawać uśmiech,

Mogę zmusić się do śmiechu,

Mogę tańczyć i odgrywać rolę

Jeśli o to poprosisz

Oddać ci całą siebie."


Uparcie wpatrywałam się w białe łyżwy znajdujące się na moich nogach. Od pięciu minut trwała moja przerwa w ostatnim poważnym treningu. Oddychałam głęboko, nie dlatego, że byłam zmęczona, ale to wszystko, cała presja zaczynała w końcu do mnie docierać. W gazetach było pełno spekulacji, kto i kiedy ma szansę wygrać złoty, srebrny lub brązowy medal. Debatowano, kto mógłby być czarnym koniem zawodów i znikąd zgarnąłby faworytowi sprzed nosa upragnione wyróżnienie. Przede mną stawiano wysokie wymagania, chcieli bym i ja coś wygrała, najlepiej złoto. Jednak inni, znów pisali jak słaba jestem, bez formy i umiejętności potrzebnych do zgarnięcia medalu. Czułam, że to wszystko wiruje wokół mnie, zostawiając niewidoczne dla gołego oka znamiona. Coraz więcej wątpliwości pojawiało się w mojej głowie, a to przeszkadzało mi w spokojnym śnie i relaksacji. Nie pomagały mi też skomplikowane myśli związane z Bradleyem, Connorem, Jamesem i Tristanem. I chociaż ten pierwszy sprawił, że poczułam coś więcej, nauczyłam się kochać, pokazał mi moją najlepszą wersję wciąż nie mogłam się pogodzić z tym jak szybko nasza znajomość się skończyła. Nie zadzwonił, nie napisał, nie zrobił niczego. Najbardziej chyba jednak bolało to, że nie zainteresował się Igrzyskami, nie miałam osoby, która wspierałaby mnie tak jak on. Oczywiście miałam przy sobie Harry'ego, który starał się być w każdej sekundzie zwątpienia przy mnie, słuchał i pomagał słowami zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Była także Gloria, która trzymała za mnie kciuki przy każdej spirali czy też skoku. Alice oraz Robert z Theresą, wspierali mnie również. W końcu to rodzina. I pomimo tego całego towarzystwa czułam się wewnątrz pusta i niepewna każdego kroku, który miałam postawić za kilkadziesiąt godzin na oficjalnym treningu na lodowej tafli. Lód nauczył mnie tak dużo i tak mało. Pozwolił mi poznać samą siebie, swoje słabości i ukazał mi jak twarda i odporna na niepowodzenia mogę być. Z drugiej strony zabrał mi możliwość kochania drugiej osoby, zabawy podczas tych głupich nastoletnich lat. Dzięki niemu i przez niego, stałam się maszyną, niezależnym od nikogo człowiekiem, który przez ostatnie kilkanaście lat widział tylko czubek własnego nosa. I pojawił się Bradley, zmienił mnie, zmienił moje podejście dożycia i do osób. Zaczęłam nawet doceniać to wszystko co robiła dla mnie matka. Zrozumiałam, że mnie kochała, chciała dla mnie jak najlepiej, tylko czasami jej to nie wychodziło. Nie byłam lepsza od niej, ale to właśnie ona wciąż wyciągała rękę,którą odtrącałam. Swoimi pokręconymi metodami chciała zmusić mnie do pracy, do osiągania wyższych celów, nie spoczywania na laurach. Pragnęła wydobyć ze mnie lepszą osobę. Twardą, nigdy się nie poddającą, walczącą o wszystko to, na czym mogłoby mi kiedykolwiek zależeć. I chyba właśnie taka byłam, przez pewien czas. Nigdy też nie doceniałam tego wszystkiego co robił dla mnie Robert, mój ojczym. Zawoził mnie na treningi, zapewniał najlepszy sprzęt, był na każdych zawodach, gdy tylko nie pracował. Czasami wstawiał się za mną u matki. Miałam tak dużo wspaniałych osób koło siebie, gotowych pójść w ogień by mnie powstrzymać od głupot. I dopiero, on jeden, sprawił, że moje oczy otworzyły się na prawdę, na rzeczywistość, która mnie otaczała. I oczywiście Jack, stary poczciwy Jack, który był zawsze w odpowiednim momencie o odpowiedniej porze z batonikami w ręku i uśmiechem, który rozjaśniał cały dzień. Wspierał, pomagał, dzięki niemu jestem na ostatniej prostej do Igrzysk Olimpijskich...

Lód [The Vamps]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz