4

746 49 4
                                    

*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytaty pochodzą od: The Fray - Wherever this goes*


Moglibyśmy zwolnić

Potracić czas w tym mieście

Stojąc na chodniku i obserwując tę paradę

Albo moglibyśmy wyjść, spakować teraz naszą walizkę

Znaleźć sobie przystanek, wyznaczyć sobie drogę."



Przez całe moje życie powtarzano mi, że mistrzowie się nie poddają. Trenują najciężej jak tylko mogą, pracują na chwałę i blask, zapominają o porażkach, nieważne jak wielkich, tylko po to by podnieś się z kolan z uśmiechem na ustach i powiedzieć wszystkim: hej, jestem niezwyciężony. Matka z ojczymem uczyli mnie, ale także i moją młodszą siostrę, wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych celów i znalezienia sobie zajęcia byleby tylko nie stać w miejscu. Każdego dnia, gdy wychodziłam z domu czułam, że to co robię ma jakiś sens, że jest coś większego w wygrywaniu niż tylko medale i nic nie znaczące kwiaty oraz zabawki rzucane pod nogi na lód. Lód, gładka tafla, która ukształtowała mnie na człowieka, którym teraz jestem. Zagubionego, cały czas szukającego odpowiedzi na najprostsze pytania. Nie znałam życia tak, jak moi rówieśnicy. Nigdy nie byłam też zakochana, miłość tylko sprawiłaby mi trudności w skupieniu się na treningach. Zresztą czy ja kiedykolwiek wierzyłam w coś takiego jak miłość? Oczywiście jak każdy człowiek, marzyłam o spotkaniu kogoś, kto zapełniłby pustkę w moim sercu, ale czy umiałabym kogoś pokochać... To pozostawało dla mnie zagadką, nad którą pewnie pogłowię się kiedy indziej. Życie sportowca nie jest usłane różami, wbrew pozorom, na krótki występ trzeba pracować miesiącami a nawet latami. I nawet gdy ci się nie chce, najchętniej pozostałbyś w domu, siedząc pod ciepłym kocem i pijąc kakao, musisz iść na trening, ponieważ to właśnie on sprawi, że poczujesz się wartościowy. Czasami to tylko trzyma cię przy tym, poczucie, że robisz coś dobrze.


*


Siedziałam przy stole na miękkim krześle w rodzinnym domu. Biały obrus pokrywający drewnianą powierzchnię, nie miał ani jednego załamania i zagniecenia. Wazon, pełen kwiatów, które dostała Alice po zakończonym występie prezentował się aż za bardzo dumnie, co było nie na miejscu. Trzecie miejsce odbijało się niesłyszalnym echem pośród czterech ścian jadalni. Panowała pomiędzy nami niezmącona żadnymi słowami cisza, a każdy zajął się jedzeniem obiadu, który przygotowany był specjalnie na świętowanie. Byłam tak bardzo dumna ze siostry, powtarzałam jej to już kilkanaście razy gdy wracałyśmy do domu, jednak słowa i krytyka, która spadła na nią od trenerki była ważniejsza. Ja traktowałam ją jako siostrę, moją młodszą siostrzyczkę, którą próbowałam ochronić od wszystkiego złego, dlatego rozumiałam, że moje zdanie nie było obiektywne. Nie zmieniało to jednak faktu, że uzyskane trzecie miejsce było niemałym wyczynem i zamiast powagi panującej w pomieszczeniu powinna panować radość.

-Naprawdę dobra jest ta surówka, mamo – powiedziałam, spoglądając na kobietę. Miała ona zamyślony wyraz twarzy, tak jakby nadal analizowała po cichu sytuację, która przydarzyła się na lodowisku. Dopiero po chwili spostrzegła, że wpatruję się w nią uparcie i oczekuję odpowiedzi.

-Mówiłaś coś, April? - zapytała, kierując swój wzrok na mnie. Pokiwałam głową i powtórzyłam swoją wypowiedź.

-Mówiłam, że surówka jest dobra, sama robiłaś?

Lód [The Vamps]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz