*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytat pochodzi od: Birdy - No Angel*
„Nie jestem aniołem
I nigdy nie byłam
Ale nigdy bym Cię nie skrzywdziła
To nie moja wina
Spójrz na te skorupki jaj, stłukły się
Na milion kawałków, rozrzuconych po ziemi."
Łyżwiarstwo figurowe jest takim tematem, na który zawsze mam mnóstwo do powiedzenia. Mogłabym o nim rozprawiać w dzień i w nocy, zanudzając tym samym wszystkich, którzy znaleźliby cierpliwość na słuchanie mnie. Jednak gdy tylko zakładałam parę łyżew na nogi, wszystko przestawało mieć znaczenie. Nie przejmowałam się buczeniem za moimi plecami, gdy fani moich rywalek wyrażali swoją dezaprobatę na temat mojej sylwetki. Nie słuchałam także pisków i krzyków gdy ludzie, którzy mnie popierali i kibicowali, próbowali dodać mi sił. Przepuszczałam przez umysł każde słowo mojej matki, która niegdyś była moją trenerką, nie zapamiętując z jej przemów kompletnie niczego. Udawałam, że słucham pouczających rad Gregora, który starał się jak mógł, by przemówić mi do rozsądku. Byłam za bardzo skupiona, za bardzo skoncentrowana by dopuszczać kogokolwiek do siebie. Powtarzałam w myślach wyćwiczone układy, nad którymi męczyłam się niezliczonymi godzinami. Skanowałam wzrokiem lód, pragnęłam zapamiętać każdy jego szczegół. Nastawiałam się, że wygram, miałam wielkie marzenia, które spełniałam z każdym wejściem na lodową taflę. Wiedziałam, że gdy tylko chcę, mogę być niezwyciężona, a o to właśnie mi chodziło. Pragnęłam pokazać każdemu jak dobra jestem, udowodnić im, ale także i samej sobie, że tak wygląda mistrzyni, o której tak dużo słyszałam będąc małym dzieckiem. Zawsze jechałam na sto procent, nawet gdy miałam gorszy dzień dlatego tak bardzo zdruzgotana byłam po upadku. Jednak wszystko wracało na odpowiednie tory i znów osobą, która była za to odpowiedzialna był Gregor. Ten sam, który potrafił żartować, ale także postawić sprawę tak jasno, że wiedziałam, czego oczekuje. I kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie czułam się jak kiedyś. Za każdym postawieniem łyżwy na tafli lodowej odzyskiwałam pomału tą utraconą część siebie, zawieruszoną pomiędzy tak i nie, wygraną a przegraną, nadzieją i stratą. Byłam na dobrej drodze by znów być April Johnson, tą April, która gdy tylko wchodziła na lodowisko powodowała cichy pomruk podziwu ze strony rywalek i wielki okrzyk zachwytu od fanów. Tą samą dziewczyną, która z podniesioną do góry głową wpatrywała się w brytyjską flagę powiewającą na wietrze gdy wygrała mistrzostwo. Z drugiej strony byłam inna. Bardziej przejmowałam się postronnymi ludźmi, którzy spowodowali, że moje serce, oziębłe, zaczęło się do nich przywiązywać. Stałam się podatna na zranienia, ale jeszcze nie wiedziałam czy to coś dobrego czy też nie. Straciłam gdzieś tą maskę, za którą ukrywałam się przez całe moje życie. Pozwoliłam dopuścić do siebie uczucia, mój mur budowany dzień za dniem, zaczął przepuszczać światło nadziei, które burzyło go po kilka centymetrów. Byłam i nie byłam sobą i chyba to w jakiś sposób sprawiło, że zaczynałam znajdować siebie samą.
-Cześć Gregor – przywitałam się z trenerem, z którym już od jakiś dwóch, trzech tygodni trenowałam. Pilnował mnie na siłowni, dokładał więcej kilometrów do przebiegnięcia, podawał wodę i masował obolałe łydki, gdy nie miałam siły nawet usiąść. Kładłam się wtedy na brzuchu na drewnianej podłodze siłowni, ciężko łapiąc oddech i byłam w dziwnym stopniu szczęśliwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/43308645-288-k806885.jpg)
CZYTASZ
Lód [The Vamps]
FanfictionLód. Flying through the ice. Czasami przypadek rządzi naszym życiem i nic nie możemy na to poradzić. Ona miała marzenia i motywację aby je spełnić. On miał wszystko jednak chciał z tego zrezygnować. Czy gdy ich drogi się skrzyżują, będą umieli sobi...