*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytat pochodzi od: One Direction - She's The One (feat. Robbie Williams)*
„Kiedy już będziesz tam gdzie chcesz być
I wiesz już wszystko co chciałaś wiedzieć
Śmiejesz się
Kiedy powiesz wszystko co chciałaś powiedzieć
I znasz sposób w jaki chcesz grać
Będziesz bardzo wysoko, będziesz latała
Chociaż morze będzie silne
Wiem, że będziemy dalej"
Pogoda była zadziwiająco ładna w Londynie. Wiał lekki, ciepły wiatr, który wywoływał uśmiech na twarzach mieszkańców i turystów, słońce świeciło a na niebie nie było ani jednej chmurki. Siedząc na ławce przed białym budynkiem wpatrywałam się w ludzi, którzy przechodzili obok mnie. Niektórzy byli nad wyraz radośni, jakby usłyszeli najlepszą nowinę, taką, na jaką czekali przez całe swoje życie, inni wręcz przeciwnie. Końcówki ich ust były skierowane do dołu, w oczach brakowało tej iskierki, która nadawałaby im pogodny wyraz. Obok mnie siedziała moja siostra, ruszając szybko prawą nogą w przód i w tył. Była zdenerwowana i jakby nieswoja. Choć uparła się by ze mną jechać i zająć moje myśli, bardziej mnie stresowała niż pomagała. Alice jest radosną dziewczynką, która kocha swoją rodzinę, mamę i ojca. Jednak gdy przychodzi moment taki jak ten, gdy wszystko zależy od jednej decyzji, nie potrafi się opanować. Matka zawsze uczyła mnie by nie pokazywać żadnych emocji, tym bardziej strachu czy zdenerwowania przed rywalkami. Dlatego i w takiej chwili jak ta, siedziałam z najbardziej naturalnym wyrazem twarzy, jak gdyby wszystko było w porządku i głupie tak lub nie, nie decydowało o mojej dalszej karierze. Mój ojczym pojechał zaparkować gdzieś samochód, ponieważ parking przed przychodnią był cały zapełniony. Matka pojechała z nim, a ja zostałam tutaj wraz z moją upartą siostrą.
-Naprawdę nie wiem jak ty to robisz – moje przemyślenia przerwał nieco piskliwy głos Alice. Spojrzałam na nią, nie kryjąc zdziwienia. Nie miałam bladego pojęcia o co może jej chodzić.
-Nie sądzę bym wiedziała co masz na myśli – odpowiedziałam szczerze, cały czas wpatrując się w oczy siostry, które były tak bardzo niepodobne do moich.
-Jesteś spokojna, jakby cię to nic nie obchodziło – mruknęła.
Pokiwałam lekko głową na znak, że rozumiem. Pomiędzy nami zapadła chwilowa cisza. Nie była niezręczna, jednak im dłużej ona trwała tym bardziej chciałam by ojczym z matką już przyszli i moglibyśmy wejść do przychodni.
-Wiesz – powiedziałam dopiero po dłuższym czasie – myślę, że to przez to, co mówiła mi mama. Zawsze uczyła mnie bym była silna, uśmiechała się. Jak widać przydaje się to.
-Mi nigdy takiego czegoś nie mówiła – cicho odpowiedziała Alice, spoglądając na mnie niepewnie. - Jak myślisz, dlaczego?
-Ponieważ twoje okazywanie emocji jest twoją największą zaletą –powiedziałam prosto i dostrzegłam w oddali dwie sylwetki bardzo podobne do matki i ojczyma. - Nie musisz udawać, bo nie masz po co, Alice. A teraz wstawaj, trzeba się zbierać.
Po dwóch lub trzech minutach podeszli do nas rodzice i z ciężkim sercem i uśmiechem na ustach poszłam a raczej pokuśtykałam do drzwi wejściowych przychodni. Mój puls wariował a ręce zaczynały się pocić i niebezpiecznie trząść. Im bliżej byłam miejsca przeznaczenia, tym szybciej traciłam jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś wejdę na lód i zdobędę jakąś nagrodę. Dębowe drzwi, a na nich złota plakieta oznajmująca, że jest to gabinet doktora McTyne'a ani trochę nie zapraszały mnie do środka. Mimo wszystko podniosłam rękę i zastukałam dwa razy w grubą deską. Słysząc głośne „proszę wejść" wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę. Drzwi z lekkim skrzypieniem uchyliły się i dostrzegłam posiwiałego staruszka, który na mój widok się uśmiechnął. Pamiętałam go dobrze z pierwszej mojej wizyty tutaj; moje zaciśnięte zęby by nie okazywać ani trochę bólu, który towarzyszył mi za każdym razem gdy przeprowadzał jakieś skomplikowane badania, jego „wszystko będzie dobrze, panienko" i każdy najmniejszy lęk o to, że moja kariera łyżwiarska się skończyła. Tym razem, choć chciałabym myśleć, że jest inaczej, nic się nie zmieniło. Ściśnięte od nadmiaru emocji gardło, nie pozwalało mi odpowiedzieć na zwykłe powitanie. Wraz ze mną weszła do pomieszczenia moja matka, która usiadła już na krześle naprzeciwko biurka lekarza.
CZYTASZ
Lód [The Vamps]
FanfictionLód. Flying through the ice. Czasami przypadek rządzi naszym życiem i nic nie możemy na to poradzić. Ona miała marzenia i motywację aby je spełnić. On miał wszystko jednak chciał z tego zrezygnować. Czy gdy ich drogi się skrzyżują, będą umieli sobi...