*Wszystko co zostało przedstawione w rozdziale jest fikcją literacką. Cytat pochodzi od: Beth Crowley - Warrior. Dedykacja dla TinyDreamerGirl (dziękuję za wymyślenie nazwy shippu, tudzież Bril) :)*
„Bierzesz mnie za rękę, już widzę kim jestem.
Naucz mnie walczyć, a ja pokażę Ci jak wygrywać.
I w końcu zobaczę to co ty ujrzałeś we mnie,
Że pod delikatną powłoką kryje się wojowniczka."
Brązowa kanapa, na której siedziałam zrobiła się strasznie niewygodna i uciążliwie dawała mi o sobie znać. Nie mogłam wygodnie się oprzeć, a moja ścierpnięta noga coraz bardziej mnie denerwowała. Czułam tysiące a nawet miliony małych mróweczek przechodzących po mojej skórze. Po chwili jednak zaczęłam się zastanawiać czy to czasami nie stres, chociaż Bradley mnie nie poganiał, zapewniał, że ma czas i wysłucha mojej poplątanej historii. Gdzieś w głębi siebie, wiedziałam, że mogę mu zaufać i moje sekrety zostaną bezpiecznie schowane u niego, tak jak jego historia, została przeznaczona tylko do moich uszu. Coraz częściej widziałam w nim prawdziwego przyjaciela. Mimo to uczucia, które kłębiły się gdzieś pod moją skórą za każdym razem gdy mnie dotykał, dziwne pojawianie się rumieńców na policzkach i nieśmiałe uśmiechy, które same ukazywały się na mojej twarzy, sprawiały, że miałam coraz większe wątpliwości. Czyto co czułam było najzwyczajniejszą oznaką przyjaźni? Oczywiście, że nie. Nie wiedziałam jednak jak można było określić naszą relację. Nie wierzyłam w coś takiego jak miłość. Historia rodziców Brada jeszcze bardziej mi to udowodniła.
Pamiętałam również o obietnicy złożonej jego przyjaciołom, Jamesowi i Connorowi, z którymi już jakiś czas nie miałam kontaktu. Po usłyszeniu historii Bradleya nie wiedziałam jednak czy mam jakiekolwiek prawo ingerować w jego prywatność. Byłam także ciekawa, czy McVey i Ball wiedzieli o sytuacji rodzinnej bruneta. Prosili mnie o naprawdę wiele, a ja nie chciałam znów czegoś popsuć. Wspomnienia Harry'ego wciąż wirują w mojej głowie i nie mogę ich odpędzić. Znów wszystko powracało do początków, gdy lód i łyżwy były najważniejsze. Dopiero potem przychodził czas na przyjaźń, rodzinę i wszystko inne.
-Więc? - odezwał się Simpson, wyrywając mnie z zamyślenia. Przeniosłam swój wzrok z kubka, który stał na stoliku, na bruneta. Wpatrywał się we mnie brązowymi tęczówkami, tak bardzo przypominającymi mleczną czekoladę.
-Nie wiem od czego zacząć – mruknęłam i ponownie zamilkłam. Zaczęłam bawić się moimi palcami, lekko je wyginając. Zawsze tak robiłam gdy się stresowałam. Niektóre rzeczy najwidoczniej się nie zmieniają.
-Najlepiej od początku – odpowiedział prosto Bradley – chociaż oczywiście możesz pominąć tą część gdzie wkracza w twoje życie przystojny facet i zwala się z nóg!
-Masz na myśli Connora? - zapytałam poważnie i pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Dopiero gdy spojrzałam na twarz bruneta, która odwzorowywała prawdziwe oburzenie, zaczęłam się głośno śmiać. - Gdybyś tylko widział swoją minę!
-To wcale nie było śmieszne – burknął Simpson, choć na jego ustach pojawił się malutki uśmiech – i w gwoli jasności, chodziło o mnie.
-Domyśliłam się – mruknęłam – twoja skromność jest nieopisana.
-I to wszystko zawdzięczam sobie, czy to nie przepiękne? Ale dość już o mnie, April. Jak zrzucisz to wszystko z siebie, będzie ci o wiele łatwiej.

CZYTASZ
Lód [The Vamps]
FanficLód. Flying through the ice. Czasami przypadek rządzi naszym życiem i nic nie możemy na to poradzić. Ona miała marzenia i motywację aby je spełnić. On miał wszystko jednak chciał z tego zrezygnować. Czy gdy ich drogi się skrzyżują, będą umieli sobi...