10

597 45 3
                                    

*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytat pochodzi od: Shawn Mendes - This is what it takes. Przypominam także, że soundtrack znajduje się w linku zewnętrznym gdyby ktoś chciał posłuchać - jest uaktualniany cały czas*




„Bo jeśli ty jeszcze nie zrozumiałaś,

Ja nigdy nie pozwolę ci zapomnieć

Że nie musisz robić wszystkiego na własną rękę.

Będę twoim barkiem na którym się oprzesz

Będę twoim wsparciem gdy poczujesz się źle 

Więc chwyć moją rękę, idźmy dalej."



Przez całych dwadzieścia lat, które przeżyłam nigdy nie pomyślałabym, że jeszcze coś zaskoczy mnie tak bardzo jak sytuacja, która przydarzyła się przed moim wyjściem z lodowiska wczorajszego dnia. Gdy Alice zdejmowała łyżwy i pakowała swoją torbę treningową z logiem mojego sponsora, który najwidoczniej zainteresował się także moją siostrzyczką, podeszła do mnie matka. Jej srogi wyraz twarzy nie wskazywał na nic dobrego, a spojrzenie jej lodowatych oczu, które przeskakiwało to ze mnie to na taflę lodu, zdawało się do mnie przemawiać. Głosik wewnątrz mojej głowy, podpowiadała raczej krzyczał bym pakowała wszystko i nie czekając na nikogo zwiewała gdzie pieprz rośnie. Niestety, gdy już podnosiłam się z niewygodnego krzesełka i otwierałam buzię by przemówić, że bardzo się śpieszę, psy w domu czekają (pomijając fakt, że nie mamy psa oraz, że mieszkamy w tym samym miejscu) i w ogóle czasu nie mam, rozległ się głośny huk, który spowodowała moja młodsza siostra. Obróciłam się w jej stronę, naśladując moją matkę i ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Alice leżała na środku podłogi, wszystko z jej torby się wysypało, a łyżwy rozrzucone na dwie różne strony odbijały migoczące światło żarówek nad dziewczyną.

-Czy ja chcę wiedzieć co się stało? - zapytała Theresa, spoglądając na swoją młodszą córkę z przymrużonymi oczyma.

-Nie sądzę – odparła zawstydzona jedenastoletnia dziewczynka, szybko pakując się po raz kolejny. Obserwowałam jak jej białe łyżwy lądują na samym dnie czerwono-niebieskiej torby, a tuż za nimi jej bluza z nadrukiem królika.

-Pomijając – odezwała się znów moja matka, tym razem patrząc w moją stronę. Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Znów był obojętny, tak jakby rozmawiała z obcą osobą. Byłam do niego aż za bardzo przyzwyczajona, dlatego nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. - Jutro mam zajęcia z małymi dziewczynkami.

-Gratulacje dla nich – mruknęłam – tyle wygrać by miały możliwość posłuchać jak nie wykonują poprawnie swoich zadań.

Spojrzałam po raz kolejny na matkę, której policzki zrobiły się lekko czerwone i cóż, stawiam na lody truskawkowe, że to nie od zimna panującego w budynku. Zaobserwowałam jak powoli wypuszcza wstrzymywane powietrze przez usta i stara się uspokoić. Przybiłam sobie mentalną piątkę i uśmiechnęłam się delikatnie. Po raz kolejny zaczęłam się zbierać do wyjścia, tak by nie mieć możliwości wracania z matką oraz Alice do domu. Chciałam jak najszybciej opuścić lodowisko i już zakładałam na swoje plecy czarną, skórzaną kurtkę, ale przerwała mi tą czynność ręka kobiety.

-April poczekaj – powiedziała wolno – chcę byś mi pomogła.

Raz,dwa, trzy, a nawet i cztery. Czekałam ze zniecierpliwieniem na jakikolwiek ślad i oznakę tego, że się przesłyszałam, jednak na lodowisku zapadła cisza jak makiem zasiał. Nawet Alice przyglądała nam się ze skupieniem wymalowanym na jej młodej twarzy. Nie mam pojęcia czy minęła minuta a może i z dziesięć. Spoglądałam nadal na matkę, która oczekiwała jakiejś reakcji, a jedyne co mogłam zaoferować to wbity wzrok w twarz osoby, która niegdyś była moją mentorką.

Lód [The Vamps]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz