Poszłam za Annabeth do mojej szafki i ku mojemu zdziwieniu numer szafki to 1510.
- W szafce możesz trzymać swoje zeszyty i książki. Teraz zaprowadzę cię do klasy. - i poszłyśmy. Dzień miną mi dość spokojnie. Teraz będę miała wf, przedostatnią lekcje. Poszłam do szatni i przebrałam się. Wf przebiegał dość spokojnie, do czasu zakończenia.
- Panno Waterloo! Proszę chwile zaczekać. - zawołała trenerka.
- Dobrze. - powiedziałam, ale jej już nie było. Przede mną stał potwór i o ile dobrze pamiętam z mitologii była to erynia. Nie wiedziałam co zrobić więc uciekałam. Niestety podczas ucieczki potknęłam się. Łaskawa mnie dopadła i zaczęła drapać swoimi szponami. Byłam gotowa na mój koniec. Kiedy erynia miała zrobić cios ostateczny przybiegł chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałam, co dziwniejsze miał miecz! Potwór zainteresował się nim, a mnie zostawił. Podczas starcia z erynią mocno oberwałam i miałam dużo ran. Kiedy chłopak pokonał potwora, podbiegł do mnie i zawołał kogoś. Ostatnie co pamiętam za nim zemdlałam, to, że ktoś powiedział, że trzeba zabrać mnie do jakiegoś obozu, potem już tylko mrok. Gdy się obudziłam było strasznie jasno więc postanowiłam się jeszcze zdrzemnąć. Po około 10 minutach obudziłam się i zobaczyłam obok mojego łóżka dziewczynę którą widziałam rano w szkole. Gdy zobaczyła, że się już obudziłam podeszła do mnie i dała coś do picia. Smakowało jak ciastka maślane mojej mamy.
- Jak się czujesz? - zapytała.
- Dobrze tylko głowa mnie trochę boli. - odpowiedziałam i spróbowałam przekręcić się na prawy bok, ale prawa ręka (na której było najwięcej opatrunków) strasznie mnie zabolała i syknęłam z bólu.
- Powinnaś odpoczywać. - powiedziała Annabeth i się uśmiechnęła
- Ile tutaj leżę? - zapytałam
- 3 dni. - odpowiedziała mi dziewczyna, a ja się zdziwiłam. Po kilku minutach mogłam wyjść. Annabeth razem z tym chłopakiem, który pokonał erynię, zaprowadzili mnie do wielkiego domu. Na jego tarasie siedziało dwóch mężczyzn. Jeden był ubrany w hawajską koszulę w lamparcie wzorki. Drugi siedział na wózku inwalidzkim.
- Suzan to jest Pan D. i Chejron. - powiedział chłopak
- Witaj Percy. - powiedział Chejron do chłopaka.
- Chejronie to jest Suzan Waterloo. - powiedziała blondynka
- Witaj w obozie herosów Suzan. Percy oprowadź wraz z Annabeth Suzan po obozie i zaprowadźcie ją do jedenastki.
- Dobrze. Chodź. - powiedział chłopak i ruszył, a ja i Annabeth za nim. Zobaczyłam wiele ciekawych miejsc:
jadalnię, stajnie z pegazami, jezioro i domki. Po zwiedzaniu odprowadzili mnie do domku Hermesa, gdzie poznałam moich grupowych.
- Travis, Connor to jest Suzan, wasza nowa podopieczna. - powiedziała szarooka i zostawiła mnie w ich rękach. Po paru minutach rozbrzmiała koncha na kolację. Gdy jedliśmy, Chejron ogłosił, że jutro odbędzie się bitwa o sztandar. Wszyscy się cieszyli, a Travis powiedział w skrócie co to jest. Po kolacji poszłam do domku i zasnęłam na swoim materacu. Miałam okropny koszmar.
Byłam na jakiejś polanie. Zostałam otoczona przez paru herosów, gdy nagle poczułam chłód i za razem ból na prawym ramieniu. Chwilę później to samo poczułam w prawym boku.
Obudziłam się zalana potem. Kiedy spojrzałam na zegarek była piąta rano więc postanowiłam pójść nad jezioro. Gdy tam dotarłam usiadłam na brzegu zdjęłam buty i moje bose stopy co jakiś czas były ochlapywane przez fale. Po jakiejś godzinie poszłam do lasu. Spotkałam tam kogoś ale go nie znałam więc poszłam dalej i usiadłam pod drzewem. Po usłyszeniu konchy ruszyłam na śniadanie. Zjadłam gofry z bitą śmietaną i owocami oraz sokiem jabłkowym do picia. Trochę mojego jedzenia złożyłam w ofierze bogom. Potem Chejron ogłaszał drużyny bitwy o sztandar. W drużynie niebieskiej był domek: Hadesa, Posejdona, Hermesa, Afrodyty i Irys, a w drużynie czerwonej domek: Ateny, Aresa, Apolla, Zeusa i Hekate. Po prostu super! Nie mamy z nimi szans! Po ogłoszeniu drużyn poszłam na trening szermierki.
CZYTASZ
Przygody Suzan
FanfictionPewnego dnia Suzan odkrywa, że nie jest zwykłą nastolatką, ale kimś więcej. Ta książka opowiada o jej przygodach.