Ten rozdział chcę zadedykować Ofiotaurowi, za to, że mi pomaga i za to, że dzięki tej jednej osobie ta książka w ogóle powstała. Chcę też jej podziękować w ten sposób za motywowanie mnie.
♡☆♡☆♡☆♡☆♡☆♡☆♡:)☆
Impreza była super. Jednak wszystko kiedyś się kończy.Następnego dnia, po śniadaniu jak zwykle, poszłam na arenę. Zaczęłam ćwiczyć. Nadal nie czuję się dobra w walce. Trenowałam do obiadu, a po posiłku wróciłam do zajęcia. Codziennie robiłam to samo: śniadanie, trening, obiad, trening, kolacja, popływać, spać (na posiłki oczywiście szłam). Nie robiłam nic innego niż trenowanie. Percy i Nico najwyraźniej byli zdziwieni. Nie dziwię im się. Zanim wyruszyli nie zabardzo lubiłam trenować. A teraz? Trenuje codziennie od rana do wieczora. Dziś po kolacji ma być ognisko. Szkoda, bo chciałam potrenować. Ale są i plusy. Spędzę z Nico trochę czasu.
Trenowałam na arenie, do póki mi tego nie przerwano. Chciałam zaatakować kolejną kukłę (nie miałam z kim ćwiczyć), gdy przedemną ktoś stanął. Z trudem tego ktosia nie zraniłam.
- Cześć!
Usłyszałam czyjś głos, a dokładniej dwa: Kuby i Nica.
- Zwariowaliście!? Mogłam wam coś zrobić! A tak poza tym cześć.
- Nie chcieliśmy ci przeszkodzić. Chejron cię wzywa.
- Dobra, pa!
Powiedziałam i odbiegłam do Wielkiego Domu.
- Witaj Chejronie. Wzywałeś mnie.
- Witaj Su. Wezwałem cię ponieważ potrzebuję osoby, która pomogła by odnaleźć półboga i go tutaj przyprowadzić.
- Dobrze. A więc kiedy i gdzie wyruszam?
- Najlepiej jeszcze dziś. Wyruszasz do Nowego Yorku, do Yancy Academi. Niestety nie wiemy kim jest owy heros. Musisz sama go odnaleźć.Gadaliśmy jeszcze przez jakiś czas. Dowiedziałam się, że będę z nim w klasie. Pobiegłam do domku się pakować. Wzięłam nektar, ambrozję parę rzeczy na zmianę i parę innych drobiazgów. Dlaczego akurat po obiedzie? Nie zdążę pogadać z Nico. Rozmyślania przerwała mi koncha. Już czas. Pomyślałam i poszłam na obiad. Po skończonym jedzeniu popędziłam do domku. Wzięłam plecak i kiedy miałam już wychodzić ktoś złapał mnie za nadgarstek.
- A dokąd to?
Odwróciłam się i zobaczyłam Percyego.
- Na misję.
- Tak bez pożegnania?
Po tych słowach przytuliłam go i zaczęłam szlochać.
- Ej... Co jest?
- Boję się, że nie dam rady.
- Dasz radę. Napewno.
- Mam prośbę. Nie mów Nicowi, dobra?
- Dobrze nie powiem, chyba, że będę musiał.
- Dziękuję. Muszę lecieć, pa!
I poszłam.Kiedy dotarłam na miejsce poszłam do mieszkania gdzie miałam mieszkać. Jest niedziela wieczór. Jutro jest wycieczka klasowa. Jak zwykle na tego typu wypadach potwór zaatakuje herosa.
Wycieczka była do central parku. Wsiedliśmy do autokaru. Usiadłam sama. Gdy dotarliśmy, po wyjściu z pojazdu zauważyłam chłopaka o kulach. Był to Grover. Znaliśmy się od mniej więcej roku. Podbiegłam do niego.
- Cześć Grover!
- Hej Su!
Przywitaliśmy się. Obok stał cłopak. Szliśmy tak przez jakiś czas. Jak stanęliśmy spytałam o coś satyra, tak aby nikt nie usłyszał.
- Kim jest heros?
- To jest Alex. Mówił, że nie ma mamy.
- A więc, jest synem bogini, a z takim wyglądem zgaduję, że Afrodyty.
- Bardzo możliwe.*godzinę później*
Jechaliśmy z Alexem do obozu. Próbowałam wytłumaczyć mu to wszystko, ale mi nie szło. Nie wiem nawet, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Zapłaciliśmy i wysiedliśmy z taksówki. Po drodze do obozu zaatakował nas piekielny ogar. Załatwiłam go raz dwa.
- Lepiej się pośpieszmy. Nie jesteśmy tu bezpieczni.
Powiedziałam i przyśpieszyliśmy. Nic więcej nas nie atakowało. No, przynajmniej Alexa i Grovera. Miałam już przekraczać barierę, kiedy straciłam grunt pod nogami. Nim się obejrzałam, byłam dwa metry nad ziemią, głową w dół. Wiedziałam, że złapał mnie cyklop. Odcięłam gościowi rękę i zaczęłam spadać. Upadłam na ziemię z głuchym łoskotem. Podniosłam się i pobiegłam w stronę bramy, gdzie czekał satyr z chłopakiem. Poszliśmy do Wielkiego Domu.
Kilka minut później
- Suzan, oprowadzisz Alexa po obozie, odprowadzisz do domku Hermesa i będziesz go pilnować póki nie zostanie uznany.
- Tak jest, Chejronie!
Super! Tylko tego brakowało!Skończyłam oprowadzać chłopaka po obozie i odprowadzałam do 11. Zapukałam do drzwi.
- Cześć Su! Co cię sprowadza?
- Macie nowego. Alex jest jeszcze nie uznany. Alex, to jest jeden z twoich grupowych, Conor.
Po tych słowach zostawiłam go w ich rękach i poszłam powoli na obiad. Dotarłam idealnie z dźwiękiem konchy. Na obiad zjadłam spaghetti. Opowiedziałam bratu o przebiegu misji, a on o tym, że po kolacji jest ognisko.
- Ale fajnie!
Ucieszyłam się.
- No. W końcu spędzisz czas z Nico. Bardzo się ucieszy.
- Wiem... zaraz, zaraz. Z kąd wiesz, że się ucieszy? Przecież miałeś mu nic nie mówić!
- I nie powiedziałem...
- To z kąd wiesz?!
- Ja, Ann, Nico, Piper i Leo siedzieliśmy razem na ognisku. W pewnym momencie, Piper zauważyła, że cię nie ma. Zapytała się gdzie jesteś, ale przypadkiem użyła czaromowy.
- Aha. Warto wiedzieć.Alex
******
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Suzan, bardzo mi się spodobała. Jak dotarliśmy do obozu, dostała za zadanie mnie oprowadzić i pilnować. Byłem z tego powodu szczęśliwy. Po całym dniu wrażeń przyszła pora na ognisko. Chciałem spędzić czas z Su, ale podczas ogniska, kiedy miałem do niej iść zauważyłem, że obok niej siedzi dwóch chłopaków. Jeden z nich obejmował ją ramieniem. Domyśliłem się, że jest to jej chłopak. Byłem załamany. No cóż, nie każda miłość jest odwzajemniona. Niestety. Wiem o tym, bo dużo osób zwierzało mi się z problemów sercowych. Siedziałem tak smutny, gdy nagle wszyscy zgromadzeni spojrzeli na coś nad moją głową. Sam tam spojrzałem. Nad moją głową widniał znak Afrodyty. Nie przejmowałem się tym zbytnio. Po imprezie przeniosłem się do domku owej bogini. Nie mogłem przestać myśleć o Suzan.
CZYTASZ
Przygody Suzan
FanfictionPewnego dnia Suzan odkrywa, że nie jest zwykłą nastolatką, ale kimś więcej. Ta książka opowiada o jej przygodach.