Rozdział 21

2.2K 202 4
                                    

Czułam się jakby to co się wydarzyło wcześniej nie wydarzyło się nigdy. Miałam wrażenie, że Erdas wcale nie zniknął, że ja od początku wiem kim jestem nawet zapomniałam o swoich rodzicach, którzy mnie wychowywali odkąd pamiętam. Wszystko to nie miało już dla mnie znaczenia, nie było tego. A jednak się wydarzyło. Tyle przeszłam, tyle przeszkód. Chociaż nigdy nie myślałam o tym, że ja moge mieć magiczne moce.

Poszliśmy z Erdasem do lasu, może tam znajdziemy Amouxa i z nim porozmawiamy. W drodze rozmawialiśmy jak kiedyś z tym że trzymaliśmy się za ręce i byliśmy w końcu razem. W końcu zrozumiałam co do niego czuje i za żadne skarby nie chciałam tego zmienić, mimo że zrobił okropną głupotę. Gdy tak teraz patrzę przez pryzmat czasu uświadamiam sobie, że nie jestem już tą samą dziewczyną co kilka miesięcy temu. Stałam sie bardziej dzika i otwarta do ludzi. Nie boje się z nimi rozmawiać i jestem bardziej szczęśliwa niż kiedykolwiek.

-Nad czym tak myślisz Nala?

-Ja? Nad niczym.

-Przecież widzę - spojrzał na mnie swymi pięknymi złotymi oczami i po prostu się w nich rozpłynęłam

-No dobra..-uśmiechnął sie do mnie triumfalnie-...tak sobie myślę i uświadomiłam, że już nie jestem taka jak kiedyś. Cicha, spokojna i zamknięta

-Widzę Nala, twoja natura wyszła na wierzch, jesteś wilczycą i to nie byle jaką tylko magiczną

-Masz racje..- nagle poczułam okropny ból głowy i upadłam na kolana trzymając sie za nią dwoma rękoma i krzycząc z bólu-...aaaaaa.

-Nala! Nala! Co sie dzieje? Nala!

Nic już nie słyszałam i też nie widziałam. Odpłynęłam w ciemnościach. Jednak w tych ciemnościach zobaczyłam niebieskie światełko. Poszłam w jego kierunku słysząc ten znajomy głos 'chodź córeczko' Mama! To był głos mamy! Czy ja umarłam i ide w kierunku nieba? 'chodź moja córeczko', 'już ide mamo'. Teraz biegłam, byłam coraz bliżej tego światła. Tam ujrzałam kobietę tą samą co w moich snach. Siedziała na kamieniu, miała długie białe włosy sięgające do pasa. Oczy złote a cera porcelanowa. Jednak tym razem była ubrana inaczej. Niebieska sukienka, która jej sięgała do samej ziemi. Obsypana święcącymi cekinami. Była w prost olśniewająca.

-Nala, nie możesz się poddawać. Musisz żyć.

-Ale tutaj nie czuje tego okropnego bólu.

-Ten ból cie ostrzega przed niebezpieczeństwem Nala. Twoja moc jest silniejsza, dlatego odczuwasz ból gdy ktoś się zbliża.

-Amoux. Ale co jeśli nie dam rady? Jeśli stracę najbliższych?

-Kochanie, jeśli chcesz żyć trzeba umrzeć. Gdy ktoś umiera nie znaczy, że jego już nie ma. On nadal żyje. Każda dusza ludzka pójdzie do krainy spokoju. Tam gdzie będzie szczęśliwy.

Po tych słowach zrozumiałam, że musze wracać i pokazać mu na co mnie stać. Podziękowałam za wszystko mamie i mocno przytuliłam po czym znów odpłynęłam i poczułam ten ból jednak był już lżejszy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Erdasa, miał łzy w oczach i krzyczał.

-Erdas ciszej bo mnie głowa boli.

-Nala! Ty żyjesz!

-Oczywiście, że żyje.

Podniósł mnie i tak mocno jak potrafił mnie przytulił, myślałam że mi zaraz oczy z orbit wyskoczą.

-Erdas, bo nie mogę oddychać

-Przepraszam, ale myślałem, że nie żyjesz. Wiesz jak mnie wystraszyłaś.

-Zobaczyłam mamę mówiła mi, że jesteśmy bardzo blisko. Niedaleko jest Amoux.

-Nala. - odwróciłam sie plecami do Erdasa i zobaczyłam tatę. Skąd on się tu wziął. Przecież. No nie musiał mnie znowu szukać.

-Nala jak mogłaś uciec z domu? A ty Erdaske? Jak mogłeś udawać swoją śmierć? Jesteście nie poważni!

-Ale tato ja musiałam. - ojciec na mnie spojrzał i zobaczyłam w jego oczach rozczarowanie. Ale on nie wiedział co ja przechodziłam.

-Zobaczyłam mamę. Powiedziała, że jesteśmy już blisko.

-Córeczko, lepiej będzie jak pójdziemy do domu.

-Nie! Jestem potrzebna. Tak powiedziała mama. Musimy walczyć razem.- jednak tata postawił na swoim jeszcze gdy usłyszał o mamie to całkiem zwariował zabrał mnie i Erdasa do watahy a tą starszą gobiete obrzucił wrogim spojrzeniem tak jak by jej coś zrobił. Po prostu bezczelny..
Siedzieliśmy już wszyscy w samochodzie, nikt nic nie mówił. Cisza. Byłam na ojca wściekła, jak on mógł tak potraktować znajomą mamy? Wataha była już nie daleko poczułam dziką woń. Tak jakby ktoś spalił siano i nagle z daleka zobaczyliśmy ogień. Ogromny. A co za tym szło to wszydtko działo sie w moim domu..

Nieznany WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz