Part 17

4.2K 240 11
                                    


Z punktu widzenia Tomka:

Nadszedł czas kolacji u rodziców. Jakoś specjalnie nie miałem stresa. Przecież rodzice kochają Katrinę. W duchu zaśmiałem się. Jakoś nigdy moje dziewczyny nie podobały się rodzicom. Z Katriną jest inaczej. Nie dość, że ja ją kocham to jeszcze moja rodzina. Jest po prostu cudownie. Moje życie jest idealne.

- Jak wyglądam?

-Wow. Wyglądasz..pięknie.

Miała na sobie czarną, luźną sukienkę, która idealnie na niej leżała. Dziewczyna marzenie. Moje marzenie.

-No dobra dobra- zaśmiała się. -Idziemy bo się spóźnimy.

- Lecę, kochanie.

Obiad przebiegł w świetnej atmosferze. Oczywiście nie obyło się bez podrywów mojego młodszego brata, chyba muszę z nim pogadać. Natomiast rodzice ciągle zabawiali Katrinę rozmową. Ja miałabym dosyć po 5 minutach, a ona w skupieniu wszystkiego słuchała i jeszcze odpowiadała. Byłem pewien podziwu.

-No synu, udała ci się ta dziewczyna. Tylko sie schrzań.

Kochany tata.

-Postaram się.

-No ja myślę- zaśmiała się mama. -Takiej drugiej nie znajdziesz i nigdy nie pokochasz.

-Wiem mamo, wiem.

I nagle zacząłem przypominać sobie nasze początki z Katriną. Pamiętam,że już w przedszkolu się na mnie mała jędza skarżyła. Podobno ją biłem. Ale po tym incydencie ona zaczęła mi oddawać i laliśmy się nawzajem. Po pewnym czasie uznaliśmy,że się lubimy i tak zostało. Ah..wspomnienia. One na zawsze zostaną w mojej głowie.

Miesiąc później

Już po 15. Czas się zbierać. Jadę po Katrinę i zabieram ją na Stare Miasto. Uwielbia tam spacerować. Już cieszę się na samą myśl. Wjechałem na główną ulicę. Jak na godzinę szczytu ruch był całkiem mały. Włączyłem radio i słuchałem rytmów płynących z głośników. Nagle zobaczyłem samochód jadący dosyć dziwnie. Mianowicie slalomem. Miałem zamiar zjechać na bok, ale nie zdążyłem. Osobówka uderzyła we mnie z całą siłą. Wyrzuciło mnie na drugą stronę jezdni. Moją ostatnią myślą była ona..Katrina.


Z punktu widzenia Katriny:

Miesiąc wakacji minął sama nie wiem kiedy. Praca w przedszkolu sprawiała mi ogromną radość,uwielbiałam tam przychodzić. Z Tomkiem widywałam się codziennie.Zawsze przyjeżdżał po mnie po pracy. To był już nasz taki rytuał. Tak samo miało być i dzisiaj. Gdy wyszłam z budynku od razu zaczęłam się za nim rozglądać. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nie było go. Czasowo wychodziło na to,że już dawno jest po pracy. Dzwoniłam do niego, raz,drugi. Telefon nie odpowiadał, nie wiedziałam co się z nim dzieje. Co prawa zdarzało mu się to ale zaraz oddzwaniał. Zaczęłam się strasznie martwić ale postanowiłam wrócić do domu autobusem. Siedząc już na tylnym siedzeniu poczułam wibrację. Byłam pewna,że to Tomek ale nie, była to Klara.

-Hej, gdzie jesteś?- brzmiała jakoś dziwnie, nie wiedziałam co się dzisiaj dzieje z tymi ludźmi.

-No cześć, wracam do domu autobusem, Tomek się po mnie nie pofatygował- zaśmiałam się, chociaż w duchu wcale nie było mi wesoło.

-Wiesz, może wpadłabyś do mnie, mam pilną sprawę.

-Coś się stało?

-Po prostu przyjdź.

-Dobra, będę za 5 minut.

Jako,że autobus przejeżdżał przez dzielnicę Klary, chwilę po jej telefonie byłam u niej.Od razu otworzyła mi drzwi i wpuściła do środka. Jakież było moje zdziwienie,gdy siedzieli tam już Igor z Amandą.

-Cześć ludzie, co to jakieś zebranie?

- Hej-zachowywali się dziwnie.

-Ej,stało się coś, macie miny jakbyś ktoś umarł.

-Usiądź.

-Dobra,dobra. A nie wiecie,gdzie Tomek? Ciołek nie odbiera telefonów. Oj policzymy się wieczorem- zaśmiałam się.

- Katrina..to właśnie o niego chodzi.

Nagle moje ciało przeszły dreszcze. Co oni chcą mi powiedzieć?

-Co się stało?

-Posłuchaj, tylko się nie denerwuj. Tomek dzisiaj,gdy jechał do ciebie miał wypadek. Leży w szpitalu w ciężkim stanie- powiedziała ledwo co Amanda.

-Co...-zaczynało brakować mi oddechu. Łzy momentalnie pociekły z moich oczu.

-Zabierzcie mnie do niego, proszę- łkałam.

-Już jedziemy, ale proszę cię bądź spokojna.

-Jak mogę być spokojna do cholery? Chłopak, którego kocham miał wypadek,a mnie przy nim nie ma.

Nie pamiętam drogi do szpitala. Gdy tylko wysiadłam z samochodu, wbiegłam na korytarz. Gdy ujrzałam zapłakanych rodziców Tomka od razu rzuciłam się w objęcia jego mamy.

-Co z nim? Proszę mi powiedzieć.

-Kochanie, lekarze walczą o jego życie. Stan jest bardzo ciężki. Nie wiadomo czy przeżyje.

I wtedy nie dałam rady, pękłam. Moje nerwy nie wytrzymały. Klara z Amandą od razu przytuliły mnie i zabrały na krzesła.

-Co jeśli on nie przeżyje?- zanosiłam się płaczem.

-Nie mów tak, on jest silny, da radę.Musi.

Nagle z sali wyszedł lekarz. Od razu do niego podbiegłam.

-Czy mogę zobaczyć Tomka Kowalika?

-Kim pani dla niego jest?

-Jest jego narzeczoną- odezwał się ojciec Tomka. -Proszę ją wpuścić.

-No dobrze, 5 minut. Nie więcej.

Gdy po chwili jako tako ogarnęłam się, lekarz zabrał mnie do Tomka. Wpuścił mnie na salę i zobaczyłam go. Cały poobijany, mnóstwo kabelków.
Usiadłam na krześle koło niego i zwyczajnie zaczęłam płakać. Tak normalnie.

- Tomek. Dlaczego tu jesteś? Dlaczego mi to zrobiłeś?- mówiłam ocierając łzy i trzymając go za rękę. - Przecież ty nie możesz mnie zostawić. Nie pozwolę ci. Ja cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Tomek, proszę cię wróć do mnie.

Oparłam głowę o jego łóżko i nagle wszystkie maszyny zaczęły wariować. Przybiegli lekarze, kazali mi wyjść. Ledwo trzymałam się na nogach.Ostatnie co usłyszałam to:

-Jest bardzo źle, reanimujemy go..

Nie wytrzymałam, zemdlałam.


I jak wam się podoba? :D Czekam na komentarze. I serdecznie dziękuję wam za ostatnie. Jesteście moją największą motywacją. Całuski dla was :*



Przyjaciele.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz