Rozdział szósty

6K 606 36
                                    

Dzień dobry! ❤

***

Obudziłam się około dwunastej, byłam wykończona psychicznie, nie dawałam sobie już z tym wszystkim rady. Osobiście, gdybym nie była zawziętą osobą, już dawno miałabym sprawę w dupie i tylko bym płakała. Na całe szczęście do tych osób nie należałam, ale miałam za dużo beznadziejnych pomysłów na minutę, więc tylko zaśmiecałam sobie niepotrzebnie głowę. Pomimo tego nie potrafiłam wpaść na żaden lepszy pomysł niż dotychczas.

Wstałam z łóżka i powlokłam się do szafy. Naciągnęłam na siebie czarne getry i bordową koszulkę z krótkim rękawem, która zasłaniała mi pupę. Później poszłam umyć zęby i związać już dosyć długie włosy w niedbałego koka. Zeszłam na dół po coś do jedzenia. Zobaczyłam Teda i Klarę siedzących przy stole z grobowymi minami.

- Hej? - zapytałam niepewnie, nie za bardzo wiedziałam czego mam się spodziewać. - Gdzie są rodzice?

Podeszłam do lodówki, żeby wyjąć mleko i nalałam je do kubka, by później podgrzać je w mikrofalówce stojącą na blacie kuchennym. Byłam jedną z nielicznych osób, które nie zjadłyby zimnego mleka z płatkami. Wyjęłam miskę i płatki jedną ręką, bo były w tej samej, białej szafce i spojrzałam w ich kierunku.

- Powiedzieli, że jadą coś załatwić - powiedziała Klara.

Byłam przekonana, że śnię... Ona się odezwała...

- Słuchaj, Em... Trochę myśleliśmy nad tą sprawą... - zaczął Ted niepewnie. - I wspólnie stwierdziliśmy, że Klara wróci do Artura. Ona się zgodziła... Tylko tak możemy odbić Krzyśka...

Mleko, którym właśnie zalewałam płatki, wylało się. Szklanka, którą trzymałam, upadła na podłogę i rozleciała na kilkaset kawałków. Moje usta otworzyły się w literę "O", a oczy zaszły łzami. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, już drugi raz. Nie mogłam na nich spojrzeć, nie teraz. Oparłam się na dłoniach na skraju blatu, żeby podtrzymać równowagę. Mocno ściskałam do w dłoniach, tak jakby to miało mi pomóc w zachowaniu spokoju, który powoli traciłam... Dlaczego mieszkałam z ludźmi, których w ogóle nie znałam? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale przyjaciele ratują sobie nawzajem dupy, a nie wystawiają jednego, by uratować tego co znają dłużej...

- Jesteście nienormalni! - krzyknęłam i puściłam się biegiem do pokoju.

Przekręciłam kluczyk w zamku i zjechałam po drzwiach. Uderzyłam kilkakrotnie tyłem głowy o framugę, by wyrzucić ich słowa z głowy. Nie udało się.

Nie wiedziałam kim oni byli...

Nie wiedziałam kim byłam ja sama...

***

Nie dzieje się za dobrze...

Smutno coś, no nie?

Wasza Kejti xx

Niedoszły Samobójca ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz