Rozdział dwudziesty ósmy

5.5K 574 15
                                    

Codziennie w nocy zakradałam się na oddział zamknięty i obserwowałam Krzyśka. Na telewizorze non stop puszczony był ten sam film, a obraz chłopaka pozostawał niezmienny z wyjątkiem krwi wypływającym spod niego. W pewnym momencie zastanawiałam się, czy on długo jeszcze wytrzyma. W tym stanie nie było to dość pewne. Bałam się, że się wykrwawi. Nie miał żadnej opieki jak podejrzewałam, nikt się nim nie interesował, nie dbał o niego, nikt nawet przez chwilę o nim nie pomyślał. Ludzie na oddziale zamkniętym to zwierzęta.

Była dziewiąta rano. Chwyciłam za komórkę i wybrałam numer do mamy.

- Tak? - usłyszałam po drugiej stronie aparatu.

Uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że w końcu mogę z kimś porozmawiać.

- Cześć mamo.

Usłyszałam westchnienie ulgi.

- Jejku Emilka, nic ci nie jest? Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Znalazłaś go? Wracacie już? Pozdrów Teda i Klarę.

Zamarłam. Ona nie wiedziała, że ich ze mną nie ma. Postanowiłam, że nie będę jej wyprowadzać z błędu, bo chyba by zwariowała i kazałaby mi natychmiast wracać do domu. Westchnęłam przeciągle i przeczesałam dłonią tłuste blond włosy. Marzyłam tylko o ciepłym prysznicu albo o szczotce, a najlepiej o tym i o tym. Włosy opadały mi już w okolicach pępka, więc nie pozostawało mi już nic innego jak związywanie ich w nieogarniętego koka na czubku głowy.

- Okej, pozdrowię ich, ale teraz śpią. Będzie mi potrzebna pomoc. Chodzi mi dokładnie o pogotowie, nie wiem jeszcze kiedy, ale jeśli Krzysiek ma to przeżyć, będzie potrzeba szybko zareagować. On jest na skraju śmierci mamo, nie pamięta mnie i zachowuje się jak opętany. To nie jest ten sam chłopak, którego poznałam w tym miejscu. Martwię się o niego bardziej niż o siebie. Nic mi nie grozi i jestem bezpieczna, o to się nie martw, mamo.

Słowa wystrzeliły ze mnie jak z karabinu maszynowego. Mama odetchnęła głęboko, jakby przez całą moją wypowiedź wstrzymywała oddech.

- Umówmy się, że za trzy dni przyjedziemy tak jak się umawialiśmy już wcześniej - powiedziała mama zdecydowanie.

Porozmawiałyśmy jeszcze kilka minut i ciężko położyłam się na łóżku. Spojrzałam na sufit, po czym przymknęłam oczy.

Mam trzy dni.

***

Jak się umawiali? :)

Wasza Kejti xx


Niedoszły Samobójca ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz