Poszłam do swojej szafki i przygotowałam się na mocowanie z zamkiem. W Polsce szafki są raczej na kluczyk ale nie tu, tu wymyślili jakieś pieprzone szyfry. Chyba 10 minut męczyłam się z tym kawałkiem metalu po czym zrezygnowana poszłam do Pana Cartera. Wytłumaczył mi ze śmiechem i powiedział,że jak zaraz się nie ruszę to spóźnię się na pierwsze zajęcia. Podziękowałam i pobiegłam na Angielski. Pani Hall była trochę pulchną, rudą miłą osóbką. Mówiła,że jej ojciec był Polakiem i "po polskiemu łamanemu" powiedziała "Cześć,miło mi Cię poznać!". Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam w ostatniej ławce.Spodobało mi się to,że na każdej lekcji są inni ludzie. Większa szansa,że ktoś mnie polubi.
Po Angielskim przyszła pora na królową nauk- matematyka.
Orłem nigdy nie byłam więc się zdziwiłam jaka matematyka jest tu prosta. Każdy mówił,że w Stanach poziom jest niższy ale nie wiedziałam,że aż tak. Matematyki uczył Pan Palmer. Od razu go polubiłam bo nie bierze wszystkiego na serio i traktuje nas jak ludzi a nie jak dzieci. Usiałam w przedostatniej ławce z jakąś dziewczyną.
-Hej! Jestem Amanda, miło mi Cię poznać! Jak się czujesz?
Od razu poczułam,że jej nie polubię. Za twarzowe,za głos, a może za przerażający mnie optymizm? W każdym razie dla każdego będę miła, a przynajmniej się postaram.
- Jestem Chloe,miło mi- powiedziałam trochę zbyt chłodno
Pan Palmer opowiadał czym zajmiemy się w tym roku i kazał się każdemu przedstawić.
Śpiew,Taniec współczesny i Chór miałam z parą nauczycieli- Pani Young i Pan Morgan. Zastanawiam się czy są razem, bo pasują do siebie idealnie. Pani Young jest niską szczupłą brunetką, z grzywką, która zasłania jej dość sporo twarzy a Pan Morgan jest wysokim szczupłym ale dobrze zbudowanym blondynem z wieloma zmarszczkami. Poprosili abyśmy się przedstawili i komplementowali nas ze względu za nasz talent i zdolności.
Zdziwiło mnie ale w grupie było tyle samo osób jeżeli chodzi o płci. 10 dziewczyn i 10 chłopaków. W Polsce nigdy nie było chłopaków na zajęciach teatralnych, jak już to aby się z nich pośmiać.
Pierwszym zadaniem było poznanie się ponieważ w tej grupie spędzimy jeszcze 3 lata. Zauważyłam jedną dziewczynę- była blondynką mniej więcej w moim wzroście.Długie proste włosy i brązowe oczy sprawiały,że miała specyficzną ale piękną urodę. Była cicha ale widziałam,że się dogadamy. Z tego co słyszałam to nazywała się Alexa.
Muszę ją poznać.
Po 3 godzinach ciężkich zajęć poszliśmy wszyscy na lunch. Jeżeli ktokolwiek widział stołówkę w High School Musical to zapewniam- wszystko wygląda identycznie.
Kolorami naszej szkoły są biały,bordowy i złoty-idealnie. Stołówka dzieli się na 2 części. W pierwszej stoi masa krzeseł i stołów, a w drugiej parę wysepek z jedzeniem. Były wysepki z fast foodami, deserami,sałatkami,owocami,pieczywem,płatkami i masą innych rzeczy. Pokazałam moje ID i nałożyłam sobie musli,jogurt,sok i sałatkę owocową. Siedziałam sama, stukając bezmyślnie w telefon. Spojrzałam na drzwi wejściowe i akurat ku mojemu zdziwieniu weszła Sophia. Była z paroma koleżankami ale kiedy mnie zobaczyła natychmiast podbiegła i się przywitała.
-Cześć, i jak podoba Ci się szkoła?-powiedziała z wielkim uśmiechem
-Jest całkiem okej,ale rozumiesz,pierwszy dzień...
-Będzie tylko lepiej! Poznaj moje koleżanki...-zawołała swoją świtę aby po kolei się przedstawiły
Emily,Julia,Lucy,Martina i Ronnie- może zapamiętam.
Przerwa trwała pełną godzinę. Po zjedzeniu poszłam do łazienki, w miarę się ogarnęłam i poszłam na ostatnią lekcję- Teatr.
Weszłam do prawie pustej sali teatralnej czekając na dzwonek. Siedziały 3 grupki. I ja. Nienawidzę tego uczucia. Kiedy jesteś inna, nieznana. Weszłam uważając aby się nie potknąć i po pewnym czasie zauważyłam,że ktoś mi się przygląda.
Chłopak ten miał ciemniejszą skórę, loczki i ubrany był cały na czarno. Kiedy odwróciłam wzrok słyszałam jak się do niego zwracają-Lucas. Pasuje to do niego.
Weszłam na What's App i zauważyłam filmik od mojej starej polskiej paczki. Wyszukałam słuchawki i obejrzałam. Mówiły,że lekcje beze mnie to nie to samo, i że strasznie tęsknią. Łzy cisnęły mi się na oczy ale wyszłam i nagrałam im swoją odpowiedź. Powiedziałam,że wszystko powoli się układa.
Do sali weszłam z nauczycielem. Od razu zauważyłam,że ja i Pan Cloud się dogadamy.Umysłem był lekko poza salą ale jednocześnie był zdecydowany. Mówił o tym co będziemy robić przez ten rok co jakiś czas na mnie zerkając. Na moje oko miał około 29 lat. Po dzwonku głęboko odetchnęłam a on zawołał mnie na moment.
-Jesteś nowa prawda? Mam nadzieję,że nie zniechęcasz się po pierwszym dniu,zawsze jest trudno ale uwierz,że będzie lepiej- powiedział
-Tak,jestem nowa. Na razie jest mi ciężko,nikogo nie znam ale będę się starać,dziękuję!
-Jak będziesz miała jakiś problem to mów,jestem do pomocy. Do widzenia!
Wychodząc czułam jego wzrok na sobie, nie było to nieprzyjemne ale z pewnością dziwne.
Wzięłam kurtkę, włożyłam słuchawki i wyszłam na dwór.
Głęboko wzięłam powietrze i poszłam do domu. Mam weekend.
Po drodze chłonęłam świat, zapomniałam o tym,że spełniam swoje marzenia i jestem w Nowym Yorku! Usłyszałam nagle cicho swoje imię, ale nie przejęłam się, myślałam,że mi się wydawało. Nagle ktoś potrząsnął mnie i zobaczyłam Alexe.
-Siemka,Chloe prawda? Ja jestem Alexa,chodzimy razem na zajęcia musicalowe. Organizuję jutro domówkę,może chciałabyś wpaść?-spojrzała na mnie i czekała na odpowiedź
-O, zdziwiłaś mnie. Chętnie wpadnę!
-Możesz dać mi twój numer? Napiszę Ci zaraz godzinę i adres. A co do dresscode- będzie to impreza black&white okej?
-Tak,jasne. Dzięki za zaproszenie, do zobaczenia!
Odwróciłam się i wyszczerzyłam. Coś się dzieje!
Do domu wróciłam padnięta ale musiałam z siebie wykrzesać energię aby opowiedzieć rodzicom pierwszy dzień w szkole i inne bzdury. Wysłuchali bez zbędnych pytań, zjedliśmy kolację i dosłownie padłam na łóżko.
CZYTASZ
American teenage life
RomanceChloe musi zacząć nowe życie a zaczyna się od...przeprowadzki na nowy kontynent. Gotowa na zostawienie wszystkiego siedemnastolatka leci do Nowego Yorku aby żyć tak jak chciała całe życie.