-Słuchaj skarbie, to nie jest odpowiedni czas...
-A kiedy będzie?- powiedziałam już łamiącym się głosem.
-Chloe, nie chcę psuć Świąt...
-Już je zepsułeś tymi kłamstwami!
-John, po prostu tłumacz!- krzyknęła zapłakana mama.
Kiedy tata chciał powiedzieć pierwsze słowa, ktoś załomotał do drzwi. Mimo tego,że byłam zapłakana, w mokrych włosach i samym ręczniku pobiegłam otworzyć. Wycierając twarz przekręciłam zamek i z impetem otworzyłam drzwi.
-Czeeść Chloee- powiedział pijany Chris.
-Co ty tu do cholery?- powiedziałam zdziwiona i zła.
-Pokłóciłem się z paroma osobami i jakoś hmmmm odreagowałem sobie skarbie- powiedział ledwo stojąc.
-Czego chcesz?
-A tylko Cię zobaczyć chciałem malutka.
Przez chwilę zrobiło mi się miło,jednak przypomniało mi się ile promili może posiadać.
-Mogę wejść?- spytał.
Gorzej już nie będzie.
-Chodź ale zachowuj się ciszej.
Minęłam rodziców i zaprowadziłam go do mojego pokoju. Zsunął buty i usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Połóż się i śpij- powiedziałam ostrym głosem.
-A ty gdzie będziesz malutka? Lepiej pójdę na ziemię...- powiedział podnosząc się.
-Nie, spokojnie leż, ja pośpię na fotelu-zatrzymałam jego ciało mocnym odepchnięciem rękami.
-Nie,nie,nie, połóż się ze mną bo zacznę krzyczeć- zaśmiał się.
-Chris, nie zachowuj się jak...
-AAAA- zaczął krzyczeć.
-Dobrze, cicho bądź- powiedziałam zatykając mu buzię.
Położyłam się koło niego a on opadł na łóżko patrząc na mnie. Pijany był bardziej otwarty i śmiały. Położył swoją dłoń na mojej twarzy i pocałował mnie w czoło.
Nie wierzę w to co się dzieje.
Zasnęłam z myślą o jego idealnym uśmiechu i oczach, a ostatnie co słyszałam to jego szept, nie zrozumiałam co mówił ale było to cholernie miłe dla ucha.
Rano obudził się pierwszy i kiedy otworzyłam oczy podpierał się na łokciu i uśmiechnięty patrzył na mnie.
-Wesołych Świąt Chloe!
-A no tak, dziś wigilia...- zamknęłam na chwilę oczy.
-Dlaczego tu przyszedłeś?- spytałam po chwili.
-Hmm, daj mi chwilę, muszę sobie przypomnieć... Pokłóciłem się wczoraj z tatą i pojechałem napić się, trafiło na bar za rogiem. Przyzwyczajony do tego bloku poszedłem do Victorii, jednak przypomniałem sobie o zerwaniu i trafiłem pod Twoje drzwi. Szczerze mówiąc nie żałuję...- uśmiechnął się.
-Mogłeś iść do Alexy-powiedziałam pod nosem.
-Alexa to moja przyjaciółka ale nie chciałbym spędzić u niej nocy, nie było by tak miło jak tu.
-Tak, przyjaciółka...
-O co chodzi?-spytał zdziwiony.
-Widziałam jak trzymacie się za ręce w centrum handlowym ostatnio, pasujecie do siebie-powiedziałam bez przekonania.
-Ty chyba nie myślisz,że my coś...Chloe?
Oczy trochę mi się zamgliły więc odwróciłam głowę.
-Pocieszała mnie, bo miałem lekką depresję po zerwaniu ale już mi przeszło Chloe, nie mógłbym z nią.
-Czemu? Jest śliczna, ma świetną figurę, charakter...
-Nie podniecają mnie małolaty szczerze mówiąc.
-Auć-wyszeptałam.
-Nie w tym sensie. Ty na przykład byłabyś świetną dziewczyną, jesteś dojrzała. Ona...Ciut mniej.
Kiedy nie odpowiadałam na jego zdanie dłuższą chwilę wstał i spojrzał przez okno.
-Dziękuję za przenocowanie, wesołych świąt jeszcze raz i no... Hej.
Odprowadziłam go do drzwi i kiedy zakładał buty przypomniałam sobie o jego dokumentach i telefonie na szafce nocnej.
-Czekaj!
Pobiegłam po nie i kiedy podnosiłam portfel wypadło jego ID. Gdy zobaczyłam stare zdjęcie od razu zaczęłam się śmiać i idąc do niego ledwo udało mi się nie popłakać ze śmiechu.
-Co jest?-spojrzał przerażony.
Pokazałam mu zdjęcie i zaśmiał się.
-O nieee, przesadziłaś- powiedział i dla żartów klepnął mnie parę razy w ręce i nogi.
-Miłych świąt Chloe- powiedział w drzwiach.
-Miłych świąt Chris-uśmiechnęłam się do niego.
Ucieszony pokazał nad drzwi a ja dopiero teraz zauważyłam wiszącą jemiołę. Zarumieniłam się a on delikatnie musnął mój policzek i odszedł do windy.
Zamknęłam drzwi i zaczęłam się cieszyć, sama nie wiem z czego.
Idealny początek dnia.
CZYTASZ
American teenage life
RomanceChloe musi zacząć nowe życie a zaczyna się od...przeprowadzki na nowy kontynent. Gotowa na zostawienie wszystkiego siedemnastolatka leci do Nowego Yorku aby żyć tak jak chciała całe życie.