Spóźniłam się do szkoły bo zasnęłam wczoraj w ubraniach i nie spakowana, więc wszystkie czynności poranne musiałam zrobić w 15 minut. Obudziłam mamę pięć minut przed dzwonkiem aby mnie zawiozła. Zdyszana przykuśtykałam do sali i spóźniona opadłam na krzesło.
-Chloe,znasz zasady-Pani Hall spojrzała z zatroskaniem.
No tak,głupie Amerykańskie zasady. W Polsce przeprosiłabym i po sprawie ale tu spóźnienie to pewna komplikacja. Poszłam do sekretariatu po czerwoną karteczkę za spóźnienie i do Pana Cartera. On wpisał mi to do folderu,spytał o nogę i powiedział abym leciała na lekcję. Wracając do sali zahaczyłam o łazienkę. Susząc ręce zerknęłam na hol i zauważyłam chłopaka,który na mnie patrzył.
Ma coś w sobie.
Miał ciemne,prawie czarne włosy, lekki zarost, i okulary. Jeansy,szara bluza i czarne fluxy. Widać,że ze starszej klasy.
Wysuszyłam ręce i poszłam w drugą stronę. Właściwie cała pierwsza lekcja mi minęła i musiałam poczłapać na drugi koniec szkoły. Nauczyciele życzyli miłych świąt i szczęśliwego nowego roku ale widać było,że też chcą dotrwać do ostatniej lekcji i po prostu wyjść. Na ostatniej lekcji z Panem Cloudem wszyscy już się rozluźnili. Pan zadawał nam ćwiczenia na wolne dni po czym podszedł do mnie i dał mi materiały do ćwiczenia.
-Mam nadzieję,że dasz radę,wierzę w Ciebie Chloe-uśmiechnął się Pan Cloud.
-Już lepiej,za tydzień będę zdrowa-zaśmiałam się,trochę sztucznie.
-Masz tu na osłodę-po czym wręczył mi wielką czekoladę. Poczułam się niezręcznie i szybko spojrzałam na klasę ale na szczęście nikt tego nie widział.
-Ehm, dziękuję- powiedziałam zmieszana.
Poszłam do Lucasa,który od razu się uśmiechnął i spytał czy mnie podwieźć do domu po lekcjach. Kiedy wybrzmiał dzwonek wszyscy się ucieszyli. Pożegnaliśmy nauczyciela i poszliśmy do szatni. Lucas chwycił mój plecak a mnie wziął na barana. Kiedy odjeżdżaliśmy z parkingu zauważyłam dzisiejszego bruneta w okularach idącego z jakąś dziewczyną do subwaya. Po drodze do domu były korki więc mimowolnie zasnęłam. Kiedy się obudziłam Lucas wracał do auta z jakiejś kawiarni.
-Chloe-budził mnie.
-Hm?-powiedziałam zaspana.
Wzięłam od niego białą gorącą czekoladę i spytałam za co.
-Z okazji Świąt zabieram Cię gdzieś a to masz na rozgrzanie.
Jechaliśmy chwilę popijając nasze napoje aż zajechał pod blok nieopodal bloku Alexy. Wziął mnie na barana i weszliśmy do budynku. Zawiązał mi opaskę i przypomniała mi się niespodzianka taty. Gdy wysiedliśmy z windy czułam,że idziemy po schodach. Otworzył drzwi i powiało zimnym grudniowym powietrzem. Szliśmy,otworzył drzwi i dał mi zejść z jego pleców.
-Trzy, czte-ry.
Zdjęłam opaskę. Staliśmy w szklanym pomieszczeniu na dachu jakiegoś bloku. Oprócz nas był tu tylko grzejnik po prawej stronie a na środku stał stolik ze świecami i dwoma przygotowanymi zastawami.
-O jezu-wydukałam.
Wziął moją kurtkę i odsunął mi krzesło. Kelner wszedł i podał nam jakiś przepysznie wyglądający makaron i nalał nam czerwone i białe wino. Nie przepadam za winem ale wolałam nie psuć atmosfery.
-Z jakiej to okazji?-spytałam w końcu.
Wyciągnął zza placów małe pudełeczko i powiedział uśmiechając się do mnie:
-Wesołych Świąt Chloe. Kocham Cię.
Siedziałam jak wryta a w mojej głowie widziałam na przemian:
Chris,Lucas i brunet w okularach,który nie wiedzieć czemu ciągle siedzi mi w głowie.
CZYTASZ
American teenage life
Roman d'amourChloe musi zacząć nowe życie a zaczyna się od...przeprowadzki na nowy kontynent. Gotowa na zostawienie wszystkiego siedemnastolatka leci do Nowego Yorku aby żyć tak jak chciała całe życie.