Rozdział 14- Ostatni dzień

47 4 0
                                    

Spóźniłam się do szkoły bo zasnęłam wczoraj w ubraniach i nie spakowana, więc wszystkie czynności poranne musiałam zrobić w 15 minut. Obudziłam mamę pięć minut przed dzwonkiem aby mnie zawiozła. Zdyszana przykuśtykałam do sali i spóźniona opadłam na krzesło.  

-Chloe,znasz zasady-Pani Hall spojrzała z zatroskaniem.

No tak,głupie Amerykańskie zasady. W Polsce przeprosiłabym i po sprawie ale tu spóźnienie to pewna komplikacja. Poszłam do sekretariatu po czerwoną karteczkę za spóźnienie i do Pana Cartera. On wpisał mi to do folderu,spytał o nogę i powiedział abym leciała na lekcję. Wracając do sali zahaczyłam o łazienkę. Susząc ręce zerknęłam na hol i zauważyłam chłopaka,który na mnie patrzył.

Ma coś w sobie.

Miał ciemne,prawie czarne włosy, lekki zarost, i okulary. Jeansy,szara bluza i czarne fluxy. Widać,że ze starszej klasy.

Wysuszyłam ręce i poszłam w drugą stronę. Właściwie cała pierwsza lekcja mi minęła i musiałam poczłapać na drugi koniec szkoły. Nauczyciele życzyli miłych świąt i szczęśliwego nowego roku ale widać było,że też chcą dotrwać do ostatniej lekcji i po prostu wyjść. Na ostatniej lekcji z Panem Cloudem wszyscy już się rozluźnili. Pan zadawał nam ćwiczenia na wolne dni po czym podszedł do mnie i dał mi materiały do ćwiczenia.

-Mam nadzieję,że dasz radę,wierzę w Ciebie Chloe-uśmiechnął się Pan Cloud.

-Już lepiej,za tydzień będę zdrowa-zaśmiałam się,trochę sztucznie.

-Masz tu na osłodę-po czym wręczył mi wielką czekoladę. Poczułam się niezręcznie i szybko spojrzałam na klasę ale na szczęście nikt tego nie widział.

-Ehm, dziękuję- powiedziałam zmieszana.

Poszłam do Lucasa,który od razu się uśmiechnął i spytał czy mnie podwieźć do domu po lekcjach. Kiedy wybrzmiał dzwonek wszyscy się ucieszyli. Pożegnaliśmy nauczyciela i poszliśmy do szatni. Lucas chwycił mój plecak a mnie wziął na barana. Kiedy odjeżdżaliśmy z parkingu zauważyłam dzisiejszego bruneta w okularach idącego z jakąś dziewczyną do subwaya. Po drodze do domu były korki więc mimowolnie zasnęłam. Kiedy się obudziłam Lucas wracał do auta z jakiejś kawiarni. 

-Chloe-budził mnie.

-Hm?-powiedziałam zaspana.

Wzięłam od niego białą gorącą czekoladę i spytałam za co.

-Z okazji Świąt zabieram Cię gdzieś a to masz na rozgrzanie.

Jechaliśmy chwilę popijając nasze napoje aż zajechał pod blok nieopodal bloku Alexy. Wziął mnie na barana i weszliśmy do budynku. Zawiązał mi opaskę i przypomniała mi się niespodzianka taty. Gdy wysiedliśmy z windy czułam,że idziemy po schodach. Otworzył drzwi i powiało zimnym grudniowym powietrzem. Szliśmy,otworzył drzwi i dał mi zejść z jego pleców.

-Trzy, czte-ry.

Zdjęłam opaskę. Staliśmy w szklanym pomieszczeniu na dachu jakiegoś bloku. Oprócz nas był tu tylko grzejnik po prawej stronie a na środku stał stolik ze świecami i dwoma przygotowanymi zastawami. 

-O jezu-wydukałam.

Wziął moją kurtkę i odsunął mi krzesło. Kelner wszedł i podał nam jakiś przepysznie wyglądający makaron i nalał nam czerwone i białe wino. Nie przepadam za winem ale wolałam nie psuć atmosfery.

-Z jakiej to okazji?-spytałam w końcu.

Wyciągnął zza placów małe pudełeczko i powiedział uśmiechając się do mnie:

-Wesołych Świąt Chloe. Kocham Cię.

Siedziałam jak wryta a w mojej głowie widziałam na przemian:

Chris,Lucas i brunet w okularach,który nie wiedzieć czemu ciągle siedzi mi w głowie.





American teenage lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz