Rozdział 4- Wyzwania

67 5 0
                                    

Kolejny dzień, kolejne wydarzenia. Obudziło mnie słońce, podniosłam głowę i zobaczyłam prawie gotowy pokój. Wstałam i stanęłam przy oknie. Naprawdę piękne miejsce, swoją drogą dziwne ile osób biega i uprawia sport o 7 rano 3 grudnia. Włączyłam laptopa,puściłam sobie playlistę z Hozierem i kończyłam urządzać pokój. Odkurzyłam, poustawiałam wszystko, podlałam rośliny i byłam z siebie dumna. Jak to ja, wyciągnęłam telefon, porobiłam milion zdjęć i poszłam coś zjeść. Rodzice pojechali do nowej pracy a Maya jeszcze spała, więc stwierdziłam,że pójdę się przejść. Założyłam grube czarne rajstopy,czarne timberlandy, bordową sukienkę, szary płaszcz i duży szal w kratkę. Wzięłam telefon,klucze, pieniądze i wyszłam na zimną ulicę Nowego Yorku. Obok wejścia zobaczyłam jego. 

Chris.

 Wsiadał do auta, na siedzeniu obok czekała jakaś naprawdę przepiękna dziewczyna. Razem z czegoś się śmiali. Poczułam falę ciepła, szybko się odwróciłam i poszłam sama nie wiem gdzie. Czy to możliwe,że ktoś kogo nie znam jest dla mnie aż tak ważny?

Z lekko mokrymi oczami poszłam to kawiarni,która była po drodze do centrum handlowego,które widziałam z okna Mayi. Zamówiłam gorącą białą czekoladę na wynos i otarłam oczy chusteczkami,które podał mi sprzedawca. Włożyłam słuchawki i poszukałam jakiś smutnych piosenek ale byłam na siebie zła,że Chris jest dla mnie taki ważny. Przecież go nie znam a on ma dziewczynę do cholery! 

Kiedy chciałam wyrzucić kubek zauważyłam,że na kubku oprócz mojego imienia była wiadomość:

"Dla najpiękniejszej klientki w mojej karierze baristy-54398762-zadzwoń,proszę;)"

Totalnie nie zwróciłam uwagi na to kto dał mi kawę! Mimo,że miałam iść do centrum,stwierdziłam,że zawrócę i zobaczę przez okno kto dał mi swój numer. Jak to jest,że w Polsce nigdy nikogo nie mogłam znaleźć a tu po paru dniach coś się dzieje? Przemyślenie numer 1- Amerykanie są bardzo otwarci. Nie mówię tylko o sytuacji z Chrisem czy nieznanym mi baristą.Idąc ulicą każdy się do każdego uśmiecha,mi to bardzo odpowiada!

Zajrzałam do kawiarni ale niestety przy kasie nikogo nie było, a ja nie chcę stać jak idiotka na mrozie czekając właściwie nie wiem na co. 

Może kiedyś,przy okazji się dowiem.

Nie wiem jakim cudem ale kiedy wróciłam do domu była już 13. Zrobiłam sobie i Mayi makaron i obejrzałyśmy razem "Przyjaciół". Około 15 wrócili rodzice i pojechaliśmy załatwiać szkołę,do której idziemy za 3 dni. Ja idę do Professional Performing Arts School a Maya będzie chodzić do Central Park East High School. Cieszę się,że w końcu będę rozwijać swoją pasję, od zawsze chciałam śpiewać i tańczyć profesjonalnie, a nie pod prysznicem czy na imprezach. Obydwie mamy już zapewnione miejsce w szkole ale musimy dopełnić formalności i pokazać nasz angielski aby upewnić siebie i ich,że nie potrzebujemy tłumacza. Dyrektorka była naprawdę miła i chwaliła mnie ponieważ słyszała już mój śpiew i widziała jak tańczę, mówiła,że zaczynam za 3 dni i życzy mi miłego nauczania. Po liceum Mayi poszliśmy przejść się po Central Parku i na kolację. O dziwo jedzenie na mieście jest tańsze niż robienie go w domu, ja nie narzekam!

Kiedy szłam holem oglądałam zdjęcia zeszłych i obecnych roczników i muszę przyznać,że mają wielu ciekawych chłopaków.Ale ja się muszę opanować.Koniec myślenia o chłopakach,teraz muszę trochę się zmienić.Poznać nowych ludzi,mieć nowe życie,cieszyć się z nowej sytuacji i być otwartą!


American teenage lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz