Rozdział 6- Pierwszy dzień

60 3 0
                                    

To dziś- pierwszy dzień nowej szkoły.

Ze stresu obudziłam się przed budzikiem, nie wyspałam się bo do późnej nocy myślałam o dziś. Kolejna rzecz,która różni mnie od Mayi. Ona jest odważna. A mnie stres zżera kiedy muszę zamówić kawę.

Ubrałam czarne spodnie,sztyblety,szary sweter i srebrny zegarek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, jak zawsze lekko pofalowane przez wieczorne mycie. Dopiero teraz zauważyłam jakie są długie. Pomalowałam rzęsy, lekko zamalowałam korektorem wory pod oczami. Do konsultacji z nowym wychowawcą mam jeszcze 2 godziny więc pomaluję paznokcie. Jak zawsze-na czarno. Puściłam jakiś zaległy filmik na polskim YouTube i wypiłam herbatę. W sumie zawsze chciałam być vlogerką, ale wiadomo, za bardzo się bałam. Ale w sumie skoro tu i tak mnie nikt nie zna i nie rozumie...Może kiedyś.

Po godzinie byłam w pełni gotowa,ale dalej miałam sporo czasu. Nie miałam co ze sobą zrobić. Pokój posprzątany, jestem ubrana,umalowana, nie jestem głodna, YouTube obejrzany. Spakowałam się już wczoraj, martwiąc się,że zaśpię.

Eh,pójdę po prostu i będę się włóczyć. Szkoła nie jest tak daleko, parę przecznic ale pójdę inną drogą.

Założyłam czapkę,rękawiczki,szal i kurtkę, wzięłam torbę i pożegnałam rodziców. W bloku było totalnie cicho. Czekając na windę dopiero teraz zauważyłam,że obok są schody a na nich napis "WŁAZ NA DACH".

-Jak będę miała czas to koniecznie muszę zobaczyć-pomyślałam

Ale chwila,ja mam wiecznie czas.

Weszłam do windy wybrałam parter i już w miarę uspokojona zamknęłam oczy. Piętro niżej winda się zatrzymała i ktoś wszedł. Usłyszałam ten męski, idealnie brzmiący głos.

-O Chloe! Jak tam?

Wciąż z zamkniętymi oczami nie mogłam uwierzyć co się stało.

-Chris? Całkiem dobrze,a u Ciebie?

Serce zabiło mi szybciej a na policzkach poczułam rumieńce.

-Czekolada smakowała? Mam nadzieję,że chociaż tak mogłem się zrekompensować. Niestety się spieszyłem i nie mogłem dłużej rozmawiać.

"Pewnie do swojej dziewczyny tak biegłeś" pomyślałam.

Akurat kiedy otworzyłam buzię poczuliśmy mocne szarpnięcie w dół i długie pisknięcie windy.Nie wierzyłam w to co się stało. Naprawdę dziś,tu,z nim, winda się zatrzymała? To nie mogła być prawda.

-Budynek jest odnowiony ale winda niestety co chwilę się psuje-powiedział zmieszany

-Zero problemu, lekcje i tak mam dopiero za ponad godzinę...

Chciałam ciągle na niego patrzeć. Chciałam z nim rozmawiać o wszystkim, chciałam o nim wiedzieć wszystko. Ale świadomość tego,że już kogoś kocha ostudzała mnie. A drugim powodem mojej małomówności była klaustrofobia. Ale to taki szczegół.

-Mieszkasz tu jak się domyślam?- spytał

-Tak, wprowadziłam się równo tydzień temu- powiedziałam to co chwilę łapiąc oddech

-Coś się dzieje?

-Mam klaustrofobię...

-Kucnij, zamknij oczy i równo oddychaj. Powiedzmy,że nie raz to przechodziłem.

Zrobiłam jak powiedział i pomogło. Jak to jest,że on wie wszystko? Ma on w ogóle jakieś wady?

-Dzwonię po pomoc,nie denerwuj się Chloe.

Łzy leciały mi po policzkach, zawsze tak mam jak się denerwuję.Oddychałam i było mi lepiej ale zawsze na sytuacje kryzysowe reaguję łzami,typowo.

-Już pomoc idzie, spokojnie Chloe, nie umrzesz tu ze mną-zażartował uśmiechając się lekko

-Nie patrz lepiej na mnie,cała jestem rozmazana i zaczerwieniona- zaśmiałam się cicho,ale oczywiście nawet w takich momentach muszę pamiętać o swoim beznadziejnym wyglądzie

-Głupoty gadasz,i tak jesteś śliczna mała haha! Tak właściwie ile masz lat?

-17 a ty?

-Starość nie radość, niestety już 20- powiedział z uśmiechem

Nie dałabym mu aż tyle ale nie jest to jakoś szczególnie dużo. 3 lata różnicy jeszcze nikogo nie zabiły... Co ja mówię, i tak do niczego nie dojdzie. Ale dopiero teraz zauważyłam,że ma heterochronię. Jego prawe oko jest błękitne a lewe błękitno-brązowe.

Nagle usłyszeliśmy jakieś pukanie i drzwi się otworzyły.Podziękowaliśmy Panu o niezwykle rzadkim imieniu-Bob po czym spojrzałam na zegarek i zostało mi 10 minut do lekcji! Nie wiem jakim cudem czas leci tu tak szybko.

-Boże,muszę lecieć a i tak jestem już spóźniona!

-Daj spokój podwiozę Cię!

Przypomniał mi się widok tamtej dziewczyny, która tak się do niego uśmiechała...

-Tak naprawdę to nawet dobrze Cię nie znam,co jeżeli chcesz mnie tylko porwać?-powiedziałam w żarcie po czym poszłam do jego auta. Marki nie byłam w stanie określić, kompletnie się na tym nie znam ale gdy tylko weszłam poczułam jego perfumy zmieszane z zapachem kawy. Lepszego połączenia dawno nie czułam... W 3 minuty dojechaliśmy (co swoją drogą mnie zdziwiło-to Nowy York,gdzie są korki?) podziękowałam mu najlepiej jak umiałam i wyskoczyłam z auta.

Pobiegłam do sali 112 gdzie miałam spotkać się z moim nowym wychowawcą. Pan Carter był to niski blondyn, ma max 175 i jest wiecznie uśmiechnięty. Dał mi mój plan,szyfr do szafki i wyjaśnił zasady panujące w szkole. Podziękowałam i spojrzałam na plan.

Angielski, Matematyka, Śpiew, Taniec współczesny, Chór, LUNCH i Teatr. Codziennie lekcje od 7.30.

Mogło być gorzej...

__________________________________________

Wolę podzielić ten dzień na 2 części, bo inaczej nikomu nie chciało by się tego czytać hahah!

XOXO


American teenage lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz