* 3 lata później *
Właśnie stoję przy grobie... grobie moich rodziców i mojego maleństwa... naszego Maxa, które nie zdążyło Nas poznać. Tak! Moja Lilka przeżyła, ale musiałem pojąć decyzję. Ona albo dziecko. Dlatego wolałem uratować moją żonę, bo Nasz syneczek i tak by nie przeżył. Był za mały. Oczywiście lekarz do samego końca starał się uratować oboje, nie poddawał się, walczył do końca, ale nic nie mógł zdziałać. Umarł po miesiącu. Moja żona nie umiał mi wybaczyć, że wolałem jej życie od naszego chłopczyka. Nie rozumiała, że ta decyzja dużo mnie kosztowała. Nie umiałem sobie z tym poradzić. Trudno było mi podjąć decyzję. Nie byłem Bogiem, a musiałem przez kilka sekund nim być żeby odebrać komuś życie. Ona była dla mnie całym życiem. Więc wiadomo, że to ją musiałem uratować. Nie chciałem jej stracić, ale ona tego nie umiała zrozumieć.
Kiedy był dzień jej wypisu ze szpitala, przyjechałem po nią, ale jej już nie było. Został [o niej tylko list na pościelonym łóżku:
Zayn
Bardzo trudno mi żyć z całą tą sytuacją. Nie mogę się pogodzić z tym, że nasz synek nie żyje, że nie ma go przy nas. A najbardziej mnie boli to, że to Ty na to pozwoliłeś. Nie chcę dopuszczać takiej myśli do siebie, ale niestety ona jest prawdziwa i nic z tym nie zrobimy. A prawda jest taka, że to Ty przyczyniłeś się do śmierci naszego synka. To Ty go zabiłeś. Ty!!! Ja się starałam, ale nie dałam rady Ci wybaczyć. Po prostu nie mogę. W dniu, w którym umarł nasz synek, umarłam i ja. Tego feralnego dnia straciłeś dwie kochające osoby: synka i żonę. Nie wiem może kiedys Ci wybaczę, ale sama nie wiem kiedy to nastąpi. Może jutro, może za miesiąc, za kilka lat, a być może nigdy. Nie wiem kiedy zabliźnią się moje rany po stracie dziecka. Tak bardzo go pragnęłam urodzić, a Ty mi to uniemożliwiłeś. Nie szukaj mnie, jeżeli dalej mnie kochasz. Żegnaj!!
Lilka
Nie mogłem w to uwierzyć. Czytałem ten list setny raz, a do mnie dalej to nie dochodziło, co było zawarte w tym liście. Jak ona mogła ode mnie odejść? Ale zrobiłem tak jak chciała. Kochałem ją najmocniej na świecie, więc postanowiłem uszanować jej decyzje. Z dnia na dzień wierzyłem, że do mnie wróci, ale minęły już trzy lata, a jej dalej nie ma przy mnie. Nie wiem jak się czuje. Czy żyje... czy ma gdzie mieszkać... czy ma cokolwiek do jedzenia... czy za mną tęskni... a jak tak to czemu nie wraca?? Tyle pytań, a one zostają bez odpowiedzi.
Totalna masakra. A ja na to pozwoliłem Pozwoliłem na to, że straciłem dwie kochające osoby na zawsze. To ja do tego dopuściłem. Mój kretynizm sięgnął zenitu i tyle w temacie. Nie mam nic na swoją obronę.
Tak pragnę ja przytulić, pocałować, kochać się z nią, bez opamiętania. Ale niestety jest to niemożliwe. Muszę się z tym pogodzić, że straciłem ją na zawsze!
* rok później *
Dzisiaj znowu jadę na grób mojego aniołka. Nie mogę uwierzyć, że minął już kolejny rok. Dzisiaj miałby już 4 latka... Boże jak ten czas szybko leci. To już jego czwarta rocznica.
Szedłem dróżką w stronę nagrobka mojego maleństwa i zobaczyłem w oddali jakąś postać. Była to na pewno kobieta. Miała bardzo długie, kręcone włosy, które miały przepiękny odcień blondu. Była wysoka, szczupła. Im bardziej się zbliżałem w jej kierunku, coraz bardziej byłem pewny kim jest owa kobieta... Była to...