♦ 1

8K 555 17
                                    

Nie sądziłam, że już dzisiaj wstawię pierwszy rozdział, jestem mile zaskoczona ciepłym przyjęciem książki :)
15☆ i 5 komentarzy = next  

Antonietta Szabó zamarła słysząc kroki tuż przy oknie. Nie miała pojęcia, czy wstać i wybiec z pokoju do matki, czy leżeć z myślą, że intruz sobie pójdzie. Jednak tak się nie stało, jak na udrękę ktoś poświecił latarką po oknie. Wtedy już wiedziała, że musi uciekać. Zeszła na podłogę i na czworaka ubijając i tak chude kolana podążała do drzwi. 

- Mamo. - weszła cicho do sypialni rodzicielki, która teraz wyciągała broń z szuflady. Zastygła w bezruchu widząc córkę. - Mamo co ty...

- Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia. - było widać, że kobieta była przestraszona tak jak i jej córka. - Kiedy ktoś zapuka do drzwi, szybko schowasz się do szafy na strychu. Nie schodź, nawet jeśli coś by się działo, rozumiesz?

- Ale mamo, o co tu chodzi?

- Po prostu zrób to, o co cię proszę. - złapała ją za ramiona. Antonia zapłakała domyślając się, że to wszystko przez ojca. Nie miały jednak dużo czasu na pożegnanie. Już po chwili usłyszały walenie w drzwi. Kobieta ponaglała córkę przeładowując broń. Dziewczyna cała drżała zamykając za sobą klapę, a następnie wchodząc do szafy. Wiedziała, że to wszystko nie skończy się dobrze. Najpierw jej ojciec, zadłużony narkoman, został wyciągnięty siłą z mieszkania przez pewnych ludzi, teraz -jak się domyślała- wrócili po należytą sumę pieniędzy. Ojciec nie mógł oddać, bo nie miał z czego. O ile w ogóle jeszcze żył. 

Antonietta słyszała jak głośno bije jej serce. Modliła się w duchu o matkę, bała się o nią i pragnęła być tam przy niej. Mimo wszystko jakoś jej pomóc. 
Do jej uszu dobiegała dość głośna wymiana zdań. Wywnioskowała z tego, że przyszło dwóch mężczyzn, a przynajmniej tylko tylu się odzywało. Jednak nie rozumiała słów. Ściany wszystko zagłuszały powodując bełkot. 
Ścisnęła mocniej rączkę szafy słysząc strzał. 
Powtarzała sobie w głowie, że jej matce nic nie jest, zaraz przyjdzie po nią i obydwie uciekną. Ale tak się nie działo. Mijały minuty, a słychać jedynie było kroki. Poznawała, że nie należały do jej matki.
Oparła się o tył szafy trafiając w pajęczyny. Zatkała sobie usta próbując nie pisnąć. Piekielnie bała się pająków. Już miała wyjść i schować się gdzieś indziej, jednak usłyszała, że klapa od strychu przesuwa się. Zamarła nie wiedząc, co teraz. Widziała przez szparę w złączeniu drzwiczek, że mężczyzna wchodzi do środka i rozgląda się po wnętrzu. 

- Słyszę jak oddychasz. - powiedział w pewnym momencie. Antonietta trzęsła się szukając pod ręką jakiejś rzeczy, która miała znokautować przeciwnika. Oprócz pajęczyn i pająków nie było nic. Uderzyło w nią chłodne powietrze, kiedy drzwiczka niespodziewanie się otworzyły. - No witaj skarbie, mam nadzieję, że długo się nie naczekałaś.

- Puszczaj. - zapłakała, kiedy wyszarpał ją z szafy. Upadła na podłogę raniąc łokcie i kolana. 

- Posłuchaj - stanął nad nią jak kat. - pewien gościu uregulował długi twojego ojca w zamian chciał ciebie. A że tylko ja wiem, w której ruderze mieszkasz, to ze mną pojedziesz.

Złapał ją gwałtownie za włosy i postawił do pionu. Próbowała uciec, ale złapał ją w talii i przyłożył broń do żeber. 

- Chyba nie chcesz skończyć jak swoja matka. - szepnął jej do ucha. Ujrzała przed sobą czerń, w głowie kręciło jej się coraz bardziej.
Zemdlała. 




Lucifer ♦ Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz