♦ 10

4K 392 14
                                    

50☆ i 8 komentarzy = next

- Coś nie tak? - zapytał Zayn, kiedy jego matka siedziała wpatrzona w ścianę przed siebie. Popijała od czasu do czasu kawę z kamienną twarzą.

- Nie, dlaczego pytasz?

Wydarzenia z wczoraj przeleciały mu przed oczami. 

- Po prostu siedzisz tutaj w ciszy. - zasiadł przed nią. - Poza tym chciałem zapytać, dlaczego próbowałaś zabić Antoniettę.

Prychnęła rozżalona.

- Jeszcze się o to pytasz? - najwyraźniej w świecie rozzłościły ją słowa syna. - Nie widzisz, że powoli niszczy wszystko, co należy do mnie? Że chce, abym wyprowadziła się z własnego domu i dała jej wolną rękę?

- Mamo, źle to wszystko odbierasz, to...

- Nie Zayn, ta dziwka buntuje wszystkich przeciwko mnie, a ja na to nie pozwolę. Nie, póki jeszcze mam coś tutaj do powiedzenia. Wywiozą ją stąd szybciej niż przyjechała.

- Nie wolno ci zrobić jej cokolwiek. - jego głos był beznamiętny. Oburzyła się patrząc na niego intensywniej. Od razu skorygował, co dokładniej chciał powiedzieć. - Chodzi o to, że ojciec nie pozwoli byś w ogóle jej dotknęła. Boję się, że mógłby posunąć się dalej w stosunku do ciebie, jeśli zrobiłabyś coś co mu nie odpowiada.

Zamilkła z mordem wypisanym na twarzy. Jeździła palcem po konturze kubka, aż uśmiechnęła się do siebie i wyjęła kartkę z tylnej kieszeni.

- Co to? - zapytał, kiedy kobieta podsunęła mu papier pod dłonie.

- Możesz sobie wyobrazić, że twój ojciec napisał list do sierotki? Napisał, że myśli o niej i tęskni. - wstała odsuwając krzesło z niemiłym dźwiękiem. - Że nie może się już doczekać, kiedy jej dotknie.

Malik przełknął ślinę nie wgłębiając się w zdania na kartce. 

- Sama mówiłaś, że chcesz się wyprowadzić. 

Spojrzała na niego przez moment.

- Tak, ale jeśli ty pójdziesz ze mną. Nie zniosę samotności.

Zayn wiedział, że nie mógł się zgodzić na wyprowadzkę z nią. Chociaż z chęcią, by to zrobił obawiał się, że gdyby nie było go tutaj Antonietta nie miałaby życia. Rozmyślał wczoraj nad jej słowami, nawet planował coś, by pomóc jej stąd uciec. Nie zniósłby myśli, że zostawił ją tutaj na pastwę...  swojego ojca.

Wyszedł na zewnątrz uprzednio upewniając się, że matka poszła do swojej sypialni. Wyciągnął z kieszeni paczę papierosów i zapalił jednego siadając na ławce przed domem. Zastanawiał się, kiedy wróci jego ojciec z bratem i czy to całe przedstawienie przejdzie na wyższy etap.

Zamknął oczy delektując się lekkim słońcem, kiedy drzwi się otworzyły. Zaskoczona Antonietta nie wiedziała, czy powinna się wycofać i nie wieszać teraz tego prania. Chciała mu podziękować, że w ogóle wczoraj przeszedł, w innym wypadku nie żyłaby już. Jednak milczała, kiedy jego oczy skanowały ją od góry do dołu. Zakrywając się bardziej koszem na pranie ruszyła do sznurków na pranie.

- Wszystko okej? - zapytał po chwili wypuszczając z ust dym. - W sensie po wczorajszym zajściu.

- Tak. - odparła bez wahania nie patrząc na niego. 

- Mam prośbę. Nie chcę abyś mówiła o tym mojemu ojcu.

Odrzuciła do tyłu ciemne włosy i chwyciła kolejnego spinacza. 

- To nie brzmi jak prośba. - zauważyła cicho. - Ale i tak bym nie powiedziała.

- Dobrze.

Wydawało mu się, że w rozmowie z nim była bardziej otwarta, mówiła to co myślała. Z resztą nie od dzisiaj tak sądził. Chciał poznać jej prawdziwy charakter, nie ten wykreowany przez jego matkę. 

- Zayn. - usłyszeli wołanie ze środka. Szybko zgasił papierosa odkrzykując, że jest na zewnątrz. 

Waleria wyszła z domu, a jej wzrok od razu podążył do Antonietty. Zacisnęła szczęki.

- Co chciałaś mamo? - Zayn wstał depcząc skończonego prawie papierosa. Chciał zaradzić kolejnej awanturze, która już wisiała w powietrzu. 

- Potrzebuję jechać do sklepu, pojedziesz ze mną?

- W zasadzie mogę jechać, ale - spojrzał odruchowo na dziewczynę za sobą.

- O nią się nie martw. - Waleria wyciągnęła kajdanki zza siebie. - Nigdzie nie ucieknie.

Patrzył jak matka podchodzi do dziewczyny i sięga po jej nadgarstek. 

- Uklęknij. - warknęła, Antonia jak na podwładną przystało zrobiła to o co ją proszono. Jej dłoń została skuta ze stalowym odnóżem trzepaka. 

- A co jeśli będzie padać? - Zayn ze zmarszczką między brwiami spojrzał na matkę. Ta po odwróceniu się do niego wzruszyła ramionami. 

- A co mnie to obchodzi? - i wyszła. Antonietta zadarła do góry głowę posyłając mu niemą wiadomość, by jej pomógł. Ale co on mógł? Jego matka wpadłaby w szał, gdyby się o tym dowiedziała.

Nie potrafił odwrócić od niej wzroku chociaż próbował. 

- Idź. - szepnęła. - Twoja matka czeka.

Patrzył tylko na jej czerwone usta, czasami spoglądając w te niespotykane oczy.

Dlaczego odczuł dziwny skręt w brzuchu? Dostał olśnienia, jakby wiedział, dlaczego jego ojciec i brat tak bardzo się za nią uganiają. Ale nie mógł przecież i on wpaść w jej sidła. 

Ta, co tylko chwilą, żartem jest.
Ta, którą mieliśmy za uliczną dziewkę bez wartości nagle zdaje się dźwigać krzyż ludzkości  


Lucifer ♦ Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz