♦ 15

3.6K 378 23
                                    

- Musisz się przebrać. - mruknął podczas ciszy, która panowała, gdy jechali. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie patrząc w jego stronę, ale się nie odezwała. - Jesteś cała przemoczona, to niedobrze.

- Nie mam w co.

- Wiem. - nie spuszczał wzroku z jezdni. Wycieraczki pracowały ze zdwojoną siłą już od kilkunastu dobrych minut. Zapowiadała się okropna, ulewna noc. - Zaraz się zatrzymam, a ty już możesz przejść na tylne siedzenie.

Dziewczyna na początku nie rozumiała po co miała to robić, ale posłusznie odpięła pasy i stając na fotelu oparła się dwoma rękami o zagłówki.

- Jakbyś mógł, to się odsuń. - szepnęła zagryzając dolną wargę. - Nie chcę cię uderzyć.

Zayn powoli zajechał na czyjś podjazd i zgasił auto.

- Dawaj, pomogę ci.

- Nie. - wzdrygnęła się, kiedy uniósł dłonie. - Dam radę sama.

- Okej.

Samochód Zayna był duży, więc trochę źle było jej w jakikolwiek sposób wygramolić się na tylne siedzenie i nie upaść. Fotele były mocno przysunięte do siebie, a wszystkie przyciski ciągnęły się aż do tylnego siedzenia. Bała się, że przez przypadek może coś uszkodzić.

W któryś momencie złapał ją ręką w pasie, na co pisnęła i po prostu przeniósł - w miarę możliwości - na tyły. Nie mogli tracić aż tyle czasu, jechali autem Jacka, gdyby tylko o czymś się dowiedział, to byłby jego pierwszy trop.

- Nie wychodź za mną, zaraz wrócę.

- A gdzie idziesz? - wyglądała na zagubioną. Usiadła niepewnie na skórzanym siedzeniu patrzą na niego w lusterku.

- Po walizkę w bagażniku. - wysiadł i jak najszybciej zrobił to co zamierzał. Otworzył drugie tylne drzwi i włożył tam torbę. - Poszukaj tam sobie czegoś. - mówił siedząc już na swoim miejscu i wycierając mokrą twarz od deszczu. - Nie przejmuj się, że za duże czy coś, byleby po prostu było ci ciepło.

Niepewnie rozsunęła suwak patrząc na idealnie poskładane ubrania. Zayn włączył jej światło, by miała lepszą widoczność, a następnie włożył kluczyki do stacyjki z zamiarem ruszenia dalej.

- A ty? - odwróciła się nagle. - Dlaczego się nie przebierzesz? Też jesteś cały mokry.

Nie było na to czasu, samolot mieli za pół godziny, a jeszcze musieli wstąpić do jego przyjaciela po drugi bilet dla Antonietty.

- Mi nie potrzeba.

- W takim razie mi też. - oparła się o mięciutką skórę spoglądając w boczną szybę. Wiedziała, że może się przez to mocno rozchorować, ale nie chciała by to samo dopadło Malika. Ten z kolei przeklną pod nosem i chwycił do swojej ręki byle co. Jakiś podkoszulek i spodnie. Szybko ściągnął z siebie kurtkę i pozostałe rzeczy, by następnie przebrać się w te świeższe. Mokre ubrania rzucił do tyłu, tuż obok Antonietty i ruszył.

- Teraz ty, radzę się streszczać, bo za chwilę będziemy musieli wysiadać. - jego głos był neutralny, Antonietta zastanawiała się, czy jest na nią zły.

Dziewczyna wybrała na oślep jakieś ubrania i zaczęła się rozbierać. Zayn nie chciał tego robić, ale spojrzał na nią w lusterku. Nie patrzyła na niego, skupiona na założeniu bluzki i nie miała... stanika.

Mimowolnie ścisnął mocniej kierownice szybko patrząc na drogę, tuż przed tym, gdy prawie wyłapała jego spojrzenie. Jak go pamięć nie myli, Antonietta nigdy go nie nosiła, zawsze zakrywała się włosami i chyba dlatego wzbraniała się przed wiązaniem ich.

- Już. - szepnęła rzucając mokre ubrania tam gdzie Zayn. Ten z kolei zgasił już światło i patrzył uważnie na znaki, nie chciał zabłądzić w tej okolicy, bo dość często mu się o zdarzało. W pewnej chwili poczuł dłoń na swoim zagłówku i wszystko było jasne, Antonietta próbowała wrócić na swoje poprzednie miejsce.

- Dasz radę sama?

- Tak.

I dała, nie wliczając w to, że po prostu przeszła sobie po przyciskach pod jego prawą dłonią. Nie skomentował tego, ale przypomniał sobie o dość istotnym fakcie. Antonietta nie miała butów, w samych skarpetkach nie będzie przecież szła.

Po wróceniu od przyjaciela Zayn niósł też ze sobą buty dla Antonietty. Były od siostry Samuela i okazały się trafem w dziesiątkę. Pasowały idealnie na małą stopę dziewczyny. Zayn za bardzo nie wiedział, co powinien zrobić z samochodem. Nie był jego, a ojca. Dlatego po zaparkowaniu przed lotniskiem postanowił go tak po prostu zostawić. To lekkomyślne z jego strony, ale nie miał wyboru.

- Ile tu ludzi. - Antonia zatkała delikatnie oczy przed światłem wewnątrz budynku. Nigdy wcześniej nie miała okazji być w takim miejscu i przy tylu ludziach.

- Chodź. - Malik złapał ją za rękę instynktownie oglądając się za siebie. - Mamy dziesięć minut.

Posłusznie szła za nim, próbując nie zważać na biegnące osoby w różne strony świata i to, że prawie co chwilę dostawała z bara.

- A gdzie w ogóle lecimy? - zapytała cicho, kiedy Zayn oddał walizkę na taśmę.

- Irlandia.

Skinęła głową przełykając nerwowo ślinę. Wydawało jej się, że wszyscy ludzie patrzą na nią jak na odmieńca. No cóż, była w sporo za dużych ubraniach i nie wyglądała na tutejszą.

- To obowiązkowe? - szepnęła patrząc na bramki i obmacujących ludzi pracowników.

- Tak. - spojrzał na nią. - Inaczej cię nie wpuszczą.

Odetchnęła zakładając włosy za ucho. Czuła, że były tłuste, dlatego ściągnęła z nadgarstka gumkę, którą kiedyś dał jej Zayn. Na szybko zrobiła koka patrząc jak ma się zachować, gdy będzie sprawdzana. Denerwowała się, przed nią jeszcze tylko jedna osoba.

- Masz piękne oczy, wiesz?

Zaskoczona znowu spojrzała na Zayna z niewiadomych przyczyn najpierw patrząc na jego usta. Nie wiedziała jak powinna przyjmować komplementy. Wszystkie miłe słowa kierowane w jej stronę były tylko z ust Jamesa i w dużym stopniu Jacka. Teraz jednak nie poczuła odruchu wymiotnego, ku swojemu zdziwieniu nawet się uśmiechnęła.

- Nie tylko to mam piękne. 

Czy to Anioł, czy też nieczysty Duch, co odciąga myśli me od Boga znów...

Lucifer ♦ Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz