Epilog

4.9K 499 28
                                    

Z dnia na dzień dostrzegał to coraz bardziej i wyraźniej. Przypatrywał się jej po kryjomu, kiedy robiła obiad, czy ścierała kurze. W ogóle nie świadoma jak na niego działała, jej ruchy, miny, czy zwykłe schylenie się po coś, co spadło.

Z dnia na dzień była też coraz śmielsza, dotykała go stopą pod stołem z pretekstem, że to przez przypadek, rozmawiała z nowymi sąsiadami, nawet śmiejąc się przy tym, czy wskakiwaniu na plecy Zayna, gdy po prostu nie chciało jej się iść na wyższe piętro.

Z dnia na dzień robiła się jakby piękniejsza. Nie pozwoliła ściąć sobie włosów, które teraz często kręciła. Zaczęła używać lokówek prostownic i się malować. Koledzy z pracy, którzy czasami przychodzili do Zayna, gdy tylko ją ujrzeli, chcieli odwiedzać ich częściej.

Z dnia na dziej Zayn robił się coraz bardziej obrażalski, kiedy ujrzał tylko rozmawiającą Antoniettę z listonoszem, czy kurierem. Nie była tą samą osobą i naprawdę podobało mu się to. Zawsze to ona go przepraszała i całowała w środek czoła. Przeprosiny przyjmował od razu i przytulał ją mocniej do siebie. Czuł się szczęśliwy przy niej, kiedy późnymi wieczorami oglądali jakiś serial. Cieszył się z jej bliskości.

Minęło trzy miesiące od śmierci Jacka. Oboje poczuli dziwne wyrzuty sumienia przez brak obecności na pogrzebie, że teraz postanowili odwiedzić jego grób. Zapalili świeczkę, pomodlili się i ruszyli w drogę powrotną. Tu dla Zayna zaczęły się schody. Czekał cierpliwie na Antoniettę, której zachciało się gum do żucia. Poszła do sklepu na stacji benzynowej i dość długo nie wracała. Dlatego z przekleństwem na ustach ruszył za nią. Wszedł do sklepu i uniósł brwi.

Pewien mężczyzna ściągał z najwyższej półki jakieś słodycze przypadkowo ocierając się o plecy Antonii.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się do niego odbierając oreo. 

- Nie ma za co, pięknym kobietom trzeba pomagać.

- Jakiś problem?

Oboje odwrócili się do Zayna, który stał z założonymi rękami. Antonietta szybko pognała do Malika stając u jego boku.

- Ten pan tylko pomagał mi ściągnąć ciastka, to nic wielkiego.

- Miałaś iść po gumy do żucia.

- Ale ty je lubisz, to pomyślałam, że ci wezmę.

Odetchnął nie wiedząc jak powinien się na nią złościć. Natarczywie spojrzał na mężczyznę, by po prostu sobie odszedł i tak zrobił.

- Za każdym razem muszę interweniować, bo jakiś niewyżyty pojeb się do ciebie przyczepia. - mamrotał, gdy wychodzili ze sklepu.

- Przesadzasz.

- Listonosz, taksówkarz, kelner, księgowy, kasjer i ten facet. Nie wspominając o poprzednich tygodniach.

- Obeszłoby się bez twoich nerwów, gdybyś ze mną poszedł.

- Pewnie i tak bym zobaczył, jak na ciebie patrzy.

Dziewczyna westchnęła kręcąc głową. I tak było codziennie.

- Zayn, chcesz mi coś powiedzieć?

Zamarł na moment, gdy wsiadał do auta. Dobrze wiedział, o co jej chodzi.

- Nie, dlaczego pytasz?

- Tak, jakoś.

I ruszyli przed siebie. Zayn już od dłuższego czasu zbierał się, by powiedzieć Antonii coś co wyjaśniłoby ich relacje, jednak za każdym razem rezygnował z myślą, że to za szybko. Teraz jednak nie mógł się powstrzymać i po prostu uderzył ją w tyłek, gdy ta nachylała się, by zabrać coś z tylnego siedzenia.

Zdziwiona spojrzała na niego, a ten uniósł lekko kąciki ust.

- Nie mogłem się powstrzymać. 

Dziewczyna natomiast ułożyła usta w linię masując bolące miejsce, wyglądała dość zabawnie.

- Na twoim miejscu nie spałabym dzisiaj w nocy.

- Grozisz mi?

- Chłopie, ty nie wiesz z kim zadarłeś.

Będąc już u siebie, w swoim nowym kupionym domu, Zayn leżał na łóżku z zaświeconą tylko lampką nocną. 

- No chodź już. - zawołał do Antonietty, która była jeszcze w łazience.

- A co ja z tobą przyszłam?

Westchnął, jednak po chwili drzwi ustąpiły. Odkrył dla niej miejsce i zastygł w bezruchu widząc jak ściąga z siebie szlafrok. Jej włosy zasłaniały nagość piersi, a szybko chwycona kołdra nie ukazała dolnej, intymnej sfery.

- Dobranoc. - mruknęła naciągając na siebie pościel. Zayn otworzył usta nie wiedząc jak na to zareagować. Jej przestrzeń osobista już chwilę później została zniszczona, gdy przywarł do jej nagiego ciała.

- Czy ty mi coś oferujesz? - szepnął do jej ucha, podążając dłonią po brzuchu kobiety.
Zadrżała.

- Może. 

Wtedy już nie miała odwrotu.

On wiedział, że Antonietta miała w sobie coś, co przyciągało mężczyzn jak muchy. Była kobietą która, miała do dyspozycji facetów, jakich by tylko sobie zapragnęła.
A uwodziła tylko jego.
Skłaniała go do grzeszenia, chociaż nieświadomie, czasami była dla niego zagadką i obiektem westchnień. Nachodziły go myśli zrozumienia, dlaczego głowę dla niej stracił jego ojciec. Zayn był pewny, że siedział w niej diabeł, ale za nic w świecie nie chciał tego zmieniać. 

Nosi w sobie grzech pierworodny...
O Lucyferze!
Pozwól mi tylko raz otworzyć drzwi ogrodu Antonietty, a obiecuję, że już nigdy stamtąd nie wyjdę.

-------

Koniec moi mili :) Już na wstępie mówię, nie będzie drugiej części. Dziękuję wszystkim z osobna za wszystko, co podarowaliście tej książce i że tak ciepło ją przyjęliście. Naprawdę mocno wam dziękuję -tak bardzo bardzo mocno- i zapraszam na resztę książek :)

Antonietta i Zayn żegnają. Aż mi się tak jakoś smutno zrobiło :')

Lucifer ♦ Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz