♦ 3

5.2K 458 20
                                    

45☆ i 10 komentarzy = next      

- Posprzątałaś spiżarnię, tak jak cię prosiłam?

Antoinetta zadarła do góry głowę. Odłożyła na moment szmatę, którą miała w ręce i wstała otrzepując swoje pobrudzone już ubrania.

- Tak.

- Mów do mnie pani. Powtórz, tak jest pani.

Dziewczynie ścisnął się żołądek. Już od pierwszej chwili nienawidziła Walerii, a z każdym kolejnym dniem nasilało się to coraz bardziej. Przełknęła swoją ślinę, jej duma została zabita wraz z jej matką.

- Tak jest pani.

- Świetnie. - zwęziła oczy. - Więc teraz czas na obiecywany ogród. Do jutra wszystkie liście mają zniknąć.

Antonia zagryzła nerwowo wargę spoglądając w okno. Już robiło się szaro, nie wyobrażała sobie jak niby miała gromadzić liście nie mając odpowiedniego światła.

- Może mogłabym z samego ranka? - jej policzek piekł, głowa bolała, a do stóp prawie nie dochodziła krew przez te kajdanki.

- Kwestionujesz, to co powiedziałam?

Wzdrygnęła się.

- Nie pani, już idę.

- Hola, hola - złapała ją za fraki ciągnąc do tyłu. - A tutaj kto skończy? Zayn?

Przechodzący obok mężczyzna rzucił im tylko krótkie spojrzenie. Wyjął z lodówki kukurydzę i otworzył ją, by następnie w ciszy udać się do salonu i włączyć telewizor. 

- Masz to skończyć, w innym wypadku ucierpisz. - syknęła cicho kończąc swoją wypowiedź. Udała się na górę i dopiero wtedy Antonietta mogła odetchnąć. 

Padła szybko na kolana dokańczając mycie podłogi. Od czasu do czasu spoglądała ukradkiem w stronę Zayna, który wydawał się w ogóle nie zainteresowany jej osobą. Była, bo była, miał to w dupie, a przynajmniej tak to odebrała. Wzrok miał wlepiony w ekran telewizora zajadając kukurydzę z puszki. Dziewczynie mimowolnie zaburczało w brzuchu. 

Ręce bolały ją jak cholera, kiedy na chwilę przystanęła obok drzewa i próbowała zregenerować siły. Miała nadzieję, że szybko się upora z tymi liśćmi, ale jak się później okazało było ich od groma. Nie było możliwości, by dała sobie radę przed zachodem słońca. 
Pot kapał jej z czoła, który od czasu do czasu obcierała. W ogóle dziwiła się, że potrafi jeszcze zrobić jakiś krok.

- No dalej - Waleria wyszła na schody świecąc lampy tuż obok chodnika z kostki brukowej. Przynajmniej tyle, by Antonia coś widziała. - nie obijaj się, bo nie dostaniesz resztek z kolacji.

Dziewczyna chciała wygarnąć kobiecie, że ma gdzieś jej gadanie i tą swoją żywność niech se wsadzi. Jednak nie miała prawa nic mówić. Siedziała cicho wysłuchując wszystko, co ma do powiedzenia. A przecież musiała coś jeść. Resztki, czy nie resztki przynajmniej nie umrze z głodu.

*

Nie miała pojęcia ile czasu minęło. Ona dalej grabiła. Wszystkie prawie światła były już pogaszone w domu i świadczyło to o tym, że zapomnieli o niej. Przyjdzie to przyjdzie, nie to będzie spała na podwórku. Przeraził ją ten fakt i odetchnęła ulgą pakując liście w ostatni worek.
Skończyła.

- Co ty robisz?

Wypuściła z ust urywany oddech.

- Pani Waleria kazała pograbić.

- Teraz?

Skinęła głową odwracając się do męża Walerii.

- Przecież jest już ciemno, może cię coś ugryźć. - znieruchomiała, kiedy poczuła dłoń na ramionach. - Chodź do środka.

- Nie wiem, czy powinnam.

- Chodź. - jego dotyk był miły. W porównaniu do jego żony, wprost niebiański. Mężczyzna nie był tak chamski, zaproponował jej nawet herbatę i danie z obiadu. Odmówiła szybko, kiedy tylko pomyślała sobie jak mogłaby zareagować Waleria. Jednak kiedy kazał jej iść do swojego gabinetu po prostu straciła dech. Bała się, ale nie mogła odmówić. Mężczyzna po prostu na siłę wepchał ją do pomieszczenia i przyniósł obiad, bo z kolacji nic nie zostało. 

A może Waleria zrobiła to specjalnie?

Siedzący w salonie drugi syn Walerii James, przyglądał się im z kamienną twarzą. Zayn nadal milczał patrząc przed siebie na telewizor, zwisało mu o czym rozmawiają. Zajęty był meczem i kolejną puszką kukurydzy. James zacisnął szczęki wstając kanapy. 

- Matko - zaczął od razu, wchodząc do jej sypialni. - dlaczego Antonietta jest sam na sam z ojcem w gabinecie?

Waleria gwałtownie obróciła głowę do syna.

- Żartujesz, prawda?

- Nie.

Patrzył jak wstaje sprzed swojej toaletki i twardym krokiem wychodzi z pokoju. 

 Czuję jak piekło otwiera się u moich stóp



Lucifer ♦ Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz