XXI.

1.2K 122 5
                                    

-Szmato ! Dziwko ! Kurwo ! - krzyczała bijąc Tadashiego do krwi. Tadashi przyjął cały ból z trudem. Mdlał, krzusił się krwią. Dostawał batami, kijami a nawet metalowymi rurami- wszystkim, co dostało się w ręce kobiety.

- Jest mi słabo... chyba..umrę ... - przytaczał sobie Tadashi. Coraz bardziej tracił świadomość. Nie czuł już bólu, czuł, że odpływa. Nagle usłyszał strzał z pistoletu. Otworzył oczy. Był to Akuma. Wydał ostrzegawczy strzał.

-A-akuma ? C-co ci odbiło ? - powiedziała przerażona Shiro zakrywając głowę.

- Tyle lat minęło a ty nie powiedziałaś mi tak istotnej rzeczy.- oznajmił łapiąc kobietę za kark.

- Wybacz mi, nie mogłam. - odpowiedziała ciężko oddychając.

- Jak to kurwa nie mogłaś ?! Czy ty myślisz, że jestem taki jak ty ? Przecież nie jestem z twojej brudnej krwi do cholery.

- A-k-uma - odpowiedziała dotknięta.

- Oj, to mnie zabolało ... Jak mogłaś mi kazać  zgwałcić własnego brata ...

Tadashi gdy to usłyszał chciało mu się śmiać. Było to dla niego śmieszne. Nie wierzył, że taki huligan mógłby się okazać takim milutkim i honorowym obrońcą.

- Daruj sobie ... nie potrzebuje pomocy - cicho oznajmił Akumie.

- Gdybym nie wiedział, że jesteś moim przyrodnim bratem dawno byś już zdechł. Ale mam swój honor i ratuję swoich bliskich...

- A ja ? - odezwała się Shiro. - Jestem twoją matką do cholery ! 

- Ty ? Pff, daruj sobie... - kierując pistolet w stronę Shiro. - A ty robisz tu za potencjalną szmatę. Zero honoru... wysłać człowieka na gwałt na bracie... 

-Ale zrobiłeś to ! Czego mówisz na mnie ? - pytała przestraszona widokiem spluwy. -Ty sukinsynu ! Odszczekaj to !

Akuma nie wytrzymał i uderzył Shiro. Upadła na zimny cement zakrywając krwawiący nos.

-Miałem rację, zero honoru - odrzekł kpiąco patrząc na matkę. - Ale tez i ja tu jestem winien... Nie mówię, że nie... - upuścił pistolet. - Więc chodź, idziemy stąd. - wyciągnął rękę do Tadashiego.

- Nie dotykaj mnie.. -wydukał słabo.

-  Tak myślałem, że mi nie uwierzysz ... więc może on cię przekona... - powiedział Akuma.

Tadashi przegrany już czekał na kolejne baty, spuścił głowę po czym usłyszał szybkie kroki w biegu i poczuł mocne,  kojące każdy ból przytulenie. 

- Debilu ... nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem... - odpowiedział Ichiro przez łzy szczęścia.

- Ichiro .. - przytulił się resztkami sił do ukochanego. - Bałem się ... - płakał.

- Chodź zabieram cię... - oderwał się od Tadashiego, popatrzył się mu prosto w oczy i uśmiechnął się.

-Sam wstanę, tylko mnie rozwiążcie... 

Ichiro zaczął rozwiązywać Tadashiego.

- Dzwoń po karetkę. - powiedział do Akumy.

- Spróbuj... tylko ... - cicho wyjęczała Shiro po czym doczołgała się do pistoletu.

Złapała szybko i strzeliła. Pocisk trafił w klatkę piersiową Ichiro. Ichiro złapał się za brzuch. Zobaczył krew. Zemdlał.  Tadashi nie wierzył w to, co widzi. Akuma szybko podbiegł do Shiro i obezwładnił ją, po czym przywiązał do słupa.

-Pojebało cię !? - krzyczał.

- Musiałam to zrobić ! Ten skurwysyn zginie z moich rąk !

- Po moim trupie ! - Akuma już szykował się do uderzenia lecz krzyk Tadashiego go uspokoił.

- Rozwiąż mnie ! - krzyczał Tadashi.

Akuma szybko rozwiązał liny na nadgarstkach przyrodniego brata po czym zadzwonił po karetkę.

-Ichiro ! - krzyczał w płaczu Tadashi trzymając ręce pod głową ukochanego. 

Karetka przyjechała. Zabrali Tadashiego i Ichiro a Akuma pojechał z nimi.

~O~

Niedługo potem Akuma siedział juz w poczekalni przed izba przyjęć. Opatrywali Tadashiego. Niebiesko włosy za pozwoleniem lekarza mógł porozmawiać z Tadashim.

- Gdzie Ichiro? - pytał smutno.

-Na OIOM'ie - odpowiedział obojętnie.

- Przeżyje ? 

- Tak. To tylko postrzał ale teraz leży na stole.

- I to wszystko przeze mnie ... 

- Nie, to wszystko przez tą zdzirę a jego uczucie doprowadziło go do tego, żeby ratować ci życie , bo cie kocha. 

- Dziękuje, że mi pom...

- Najpierw pozwól, że ja ci coś powiem...

Akuma opowiedział o wszystkim Tadashiemu. Nie mógł uwierzyć, jak parszywie oszukała go macocha. 

- Więc błagam tylko o jedno, nie musisz mi wybaczyć, wiem, że będziesz do mnie czuł odrazę do końca życia ale błagam o jedno, żyjmy w zgodzie, bo w końcu jesteśmy braćmi z jednego ojca. - mówił szczerze. Widać, że go to bolało i pragnął między nimi pokoju.

- Dobrze, żyjmy w zgodzie. Kiedyś na pewno ci wybaczę ale niech się wszystko poukłada i poznam do końca całą prawdę.

- Dziękuje. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. 

 Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie na zgodę.










Pomóż Mi. [END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz