IV.

383 32 2
                                    

Czeka przemoczony, aż matka otworzy mu drzwi.

-Ichiro - przytuliła syna.

-Obiecałem, że wrócę. - zabrzmiał wesoło.

******

Parę dni potem zabrzmiał telefon. Tadashi zapity, bez oznak moralności odebrał telefon.

-Haloo - rzucił.

-To ja.

-Ichiro - zerwał się na równe nogi. - Gdzie jesteś?

-U mamy.

-Jak się cieszę...

-Nie mów hop...

Nie odezwał się. Westchął.

-Wrócisz?

-Zastanowie się.

-Przestań, nie mogę bez ciebie żyć.

-Nie pieprz. Beze mnie przecież żyłeś wcześniej.

-Drugi raz mnie opuścisz?

-Przeginasz.

-Przepraszam.

-Wiesz, że to nic nie zmienia.

-Oczywiście, że wiem.

-Chcę znaleźć pracę. Dałem CV do firmy marketingowej.

-Cieszę się...

-Nie wierzę ci.

-Wieeeem. - przeciągnął.

-Zrobię mu piekło. On też tam idzie robić.

-C-co? Komu?

-Zgadnij. - rozłączył się.

Tadashi przestraszony usiadł powoli na kanapie. Wiedział, że chodzi mu o Akumę.

Rudzielec wybrał numer. Chwilę czekał, aż odbiorca ruszył cztery litery po telefon.

-Akuma, przyjdziesz do mnie?

-W jakiej sprawie? - spytał poważnie.

Przypomniał sobie jednak, że Akuma go ostrzegał. On nie chciał nawet słyszeć o Ichiro. Wkurzyłby się.

-...jutro? Bo wiesz. Trochę mi tu nudno samemu i no... Dzisiaj jest późno to chciałbym cię zaprosić na jutro.

-Heh. Wolisz być przygotowany - zaśmiał się.

-T-tak - zaśmiał się sztucznie.

-Przyjdę o 15. Stoi?

-Gitara - westchnął z ulgą.

-To do jutra.

-Do jutra.

Złapał nadgarstkiem bolącą nogę.

-Jestem taki głupi...

Spojrzał na zegarek. 14:45.

Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi szybkim krokiem do domu i przytula go od tyłu. Wyczuł znajomy zapach. Jego ręce były masywne i mokre. czuł jego oddech na barkach.

-Debilu, myślisz, że nie wyczuje, że coś jest nie tak? - powiedział poważnym głosem.

-Wszystko w porządku.

-Mów. - puścił go.

-Znalazłeś pracę?- powiedział poważnym tonem.

-Nie...- skłamał.

-Spytam jeszcze raz. Znalazłeś pracę?

-Mówiłem, że ta..

-Firma marketingowa? Od kiedy?

-Yh.. Od dwóch tygodni.

-Czego mi nic nie mówisz?

-Bo nie wiedziałem czy na pewno się dostanę.

-Uważaj na pewnych ludzi, proszę.

***

Od ostatniego spotkania minęło pięć miesięcy, rozmawiali coraz częściej, jednak Ichiro nadal nie podjął decyzji o powrocie do Tadashiego. Pewnego dnia rudzielec postanowił zadzwonić.

-Ichiro? - spytał zapłakany.

-Co się stało? - zdębiał, gdy usłyszał szloch.

-Wróć proszę...  - rozpłakał się.

-Przestań... 

-Nie! - wrzasnął. - J-ja odchodzę od zmysłów! Budzę się rano - ciebie nie ma obok. Z przyzwyczajenia robię dwie porcje jedzenia. Gdy idę ulicą, odruchowo szukam twojej dłoni. Głupi... bez ciebie robię się głupi. Płaczę każdej nocy, nie mogę spać, ja cię kocham...

- Masz mnie za idiotę?

-Skądże! - odburknął.

-Znowu myślisz tylko o sobie..

-Jak nie mówisz nic o sobie! Jak myślisz, skąd mam wiedzieć jak się teraz czujesz?

-Źle. Okropnie. Strasznie i co najważniejsze, ta rana krwawi cały czas.

-Dziękuję. - zaszlochał.

-Do zobaczenia.

-Ej nie rozłącza...

Upuścił telefon na podłogę. Wędrował po salonie z kąta do kąta ciężko oddychając i myśląc o nadchodzących zdarzeniach. Usiadł w końcu przy sofie i schował głowę w podkulone nogi.

-Zachowujesz się jak bachor... - zadręczał się.

Po krótkim czasie usłyszał ciche pukanie w tarasowe, szerokie okno. Podniósł głowę i wstał leniwie. Chwycił niechętnie za klamkę i ją przekręcił. W drzwiach ujrzał mężczyznę o czzerwonych, krótkich włosach z torbą w ręce.

Tadashiemu poleciały łzy szczęścia. Rzucił się na ukochanego przytulając go z całyh sił.

-Nawet nie wiesz, jak mi było ciężko żyć bez ciebie. - wypłakał.

-Chyba wiem -przytulił go mocniej do siebie. Ronił małe łzy.

-Wiem,że to mało, ale przepraszam. Nic więcej z siebie w tej chwili nie wyprodukuje...

-Spokojnie, nie jestem zły... Byłem tylko zdenerwowany...

Pomóż Mi. [END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz