Dziesięć lat wcześniej w domu państwa Carroll.
-Nie złapiesz mnie!
Krzyczał na cały głos pięcioletni Michael uciekając przed zagniewaną siostrą. Sześciolatnia Andrea jeszcze raz otarła buzię z śniegu i zdenerwowana zaczęła gonić brata po całym podwórku. Już po raz trzeci rzucił śniegiem w jej twarz więc postanowiła się zemścić popychając go na zaspę śnieżną. Już miała go złapać gdy zobaczyła smutnie wyglądającą dziewczynkę. Miała ciemnobrązowe kręcone włosy w których świeciły się płatki śniegu, wystające z pod fioletowe czapki z poponem. Andrea bardzo się zdziwiła. Nie bez powodu. Było już przecież ciemno i jej rówieśnica nie powinna chodzić sama. Podeszła do płotu całkowicie zapominając o wcześniejszej chęci zemsty na bracie który już dawno wrócił do wnętrza ciepłego domu. Obejrzała się za siebie chcąc się upewnić czy nikt nie patrzy, a następnie otworzyła furtkę i podeszła do nieznajomej.
-Cześć. Co tu sama robisz?
Zapytała z wyraźnym zaciekawieniem. Dziewczynka spojrzała na nią swoimi brązowo-zielonymi oczami pełnymi smutku.
-Wracam do domu.
Odpowiedziała. Jednak Andrea nie zamierzała rezygnować.
-A się śpieszysz? Bo jak nie to możesz tu chwilę zostać. A przy okazji jestem Andrea.
Dziewczynka spojrzała na rękę, którą w tej samej chwili wyciągnęła w jej stronę rówieśnica. Po krótkim namyśle uścisnęła ją.
-Ja jestem- tu na chwilę się zawiesiła- Daisy. Mogę tu zostać na chwilę ale nie dłużej niż do dziewiętnastj.
-Super to przecież godzina czasu.
Odpowiedziała Andrea z nieukrywaną radością. Świetnie się bawiły przez ten czas który im zlecił nie wiadomo kiedy i już musiały się pożegnać.
-Powiedz- poprosiła Andrea z błagalną miną- dlaczego byłaś smutna?
Jej koleżanka popatrzyła na nią uważnie i odpowiedziała po chwili.
-Moja mama zmarła trzy miesiące temu, we wrześniu.
Odpowiedziała mając łzy w oczach. Andrea zasłoniła sobie usta dłonią ze zgrozy. Nie umiała sobie wyobrazić życia bez własnej mamy i zaczęła współczuć swojej nowej koleżance. Wiedziała jednak na własnej skórze, że żadne słowa nie pomogą (rok temu umarł jej ukochany dziadek i dalej czuła pustkę w sercu) więc jedynie uścisnęła ją pocieszająco. Tą podziękowała jej spojrzeniem aby następnie po krótkim pożegnaniu zniknąć po drugiej stronie furtki. Andrea jeszcze chwilę stała na podwórku a następnie udała się w stronę wejścia do domu. Nie widziała już jak jej towarzyszka zabaw wraca do pałacu cichutko przemyka ciemnymi korytarzami do swojego pokoju ściskając w ręce srebrny naszyjnik z trzema zawieszkami: piórkiem, pierścionkiem i kulą. Zapomniana i osamotniona lecz z lekkim uśmiechem na ustach na wspomnienie nowej koleżanki i ich zabaw na śniegu zasneła w swoim pokoju.Nadziei - by nie opuszczała,
radości - by rozweselała,
miłości - by obrodziła,
dobroci - by zawsze była
prezentów, dobrych ocen i wszystkiego najlepszego życzę wszystkim z okazji Bożego Narodzenia!
AloesePs.
Bardzo dziękuję wszystkim za gwiazdki i wspaniałe komentarze. Jesteście najlepsi! :-)