Rozdział 34-Andrea

661 75 6
                                    

-My musimy iść tędy.
Stwierdziła Naria wskazując dłonią korytarz po drugiej stronie. Pokiwałam ze zrozumieniem głową, przecież jako jedna z par rozpoczynających bal mieli inne wejście.
- Czekajcie!
Z oddali dobiegła nas wołanie zdenerwowanej nauczycielki tańca ubranej w zieloną sukienkę. Jej kok podskakiwał z każdym krokiem gdy biegła do na prawie wywracając się na śliskiej podłodze.
-Na szczęście udało mi się was w porę złapać. Chciałam was ostrzec. Mam co do tego balu złe przeczucie. Uważajcie na siebie.
Wydawała walcząc o oddech.
-Ale dlaczego? Przecież jest tu pełno osób, na pewno nie wykona ruchu.
Stwierdziła Naria z pewnością w głosie lecz tego przekonania nie pokazywały oczy pełne niepokoju.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz. Jednak jakby cokolwiek się stało zapamiętanie słowo Monako.
-Co oznacza?
Tym razem to Marko zadał pytanie w jej stronę.
-Dowiecie się jak nadejdzie właściwy czas.
Odparła ze poprawiając nerwowo sukienkę.
-A teraz wybaczcie muszę jeszcze załatwić parę rzeczy. Do zobaczenia.
Powiedziała po czym szybko się oddaliła. Staliśmy tak jeszcze chwilę w milczeniu, które zakłócił dźwięk dzwoneczków. Był to ostatni sygnał dla par rozpoczynających.
-To my lecimy i tak jak mówiła Jasica uważajcie na siebie.
Powiedziała Naria ciągnąc za sobą zamyślonego Daniela.
-Powodzenia!
Krzyknęła za nią na co ona odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
-Dzięki, przyda mi się.
Po chwili oboje znikneli w odmętach Akademi. My też ruszyliśmy w drogę rozmawiając by atmosfera się choć trochę rozluźniła. Marko to naprawdę miły chłopak, dziewczyna którą pokochał ma naprawdę wiele szczęścia moim zdaniem. Wielka szkoda, że tego nie zauważa. Skąd to wiem? Widziałam jego spojrzenie gdy zerkał w jej stronę oraz zakłopotanie z jakim mówił gdy ona była w pobliżu. Gdy dotarliśmy wreszcie do sali, aż zaniemówiłam ze zdziwienia. Wyglądała tak pięknie. Została ozdobiona girlandami kwiatów i wstążkami. Przytłumione światło nadawało wyjątkową atmosferę. Przybyli już uczniowie w uroczystych strojach oblegali na razie stół z napojami i drobnymi przekąskami co miało się niebawem zmienić. Gdy weszliśmy do środka dołączył do nas Native ubrany tak jak reszta chłopców w kruczoczarnej koszuli.
-Cześć
Powiedział, a my kiiwnelśmy głowami na przywitanie by nie zakłócać ciszy i wsłuchać się w delikatną melodię. Wspólnie podeszliśmy do stołów pełnych jedzenia i przeróżnych napoi.
-Eee, to ja już może pójdę.
Stwierdził nagle Marko cały czerwony na twarzy. Ja za to jedynie silną wolą powstrzymywałam się od śmiechu.
-Jasne, powodzenia.
Odpowiedziałam z uśmiechem po czym mrugnełam porozumiewawczo okiem. On za to przybrał jeszcze bardziej szkarłatną barwą po czym zaczął się szybko od nas oddalać. Zaczęliśmy z Nativem się śmiać po cichu po czym zagłębiliśmy się w rozmowie którą przerwało wejście króla.
-Witam wszystkich serdecznie na tegorocznym balu. By nie przedłużać przeczytam teraz drużyny i przeczytam pierwszą konkuręcję zawodów. Tak więc pierwsza drużyna to: Samanta Ronalino, Rayon Diz, Daria Tyloy oraz Erik Mackley. W drugiej zaś będzie Naria Ronalino, Andrea Carroll, Daniel Sotto i Marko Fayer.
Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Jakimś sposobem udało się nam być w jednej grupie. Teraz nie ma się o co tak bać.
-A jeśli chodzi o konkuręcje jak wspominałem pierwsza zacznie się za tydzień na pobliskiej arenie. Każdy członek drużyny zmierzy się z wylosowaną dzień wcześniej osobą przeciwnej grupy o pierwszeństwo w drugiej konkuręcji. Jaka ona będzie dowiecie się później. To na razie wszystko z mojej strony.
W chwili gdy król skończył mówić światła zgasły tak, że oświetlały tylko parkiet pod różnymi kątami swoim łagodnym światłem. Niech rozpocznie się bal.

Znak LiliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz