Kto uważał, że życie w pałacu jest usłane różami? Że problemy tam nie istnieją, a wysoko urodzeni przez całe swoje życie balują i wykorzystują swoją pozycję? Zapewne wymyślili to ludzie pełni zazdrości bazując na zachowaniu niektórych osób z tego właśnie grona. Nie mogli oni pojąć ogromu niebezpieczeństw czających się praktycznie na każdym rogu zamku. Szesnastoletnia Anela Ronalino biegła z całych sił o mało nie potykając się o skraj swojej długiej sukni. Była przeszczęśliwa, w końcu po długo oczekiwanym momencie znak Lilii pojawił się po wewnętrznej stronie jej lewej dłoni. Oznaczało to posiadania przez nią magii i możliwości wyrwania się z tej przeklęte dziury nazywanej domem. Biegnąc na złamanie karku prawie nie zauważyła pokojówki idącej z naprzeciwka. Cudem udało jej się dziewczynę ominąć przy tym dobrze ją nastraszając. Służka przystanęła na moment i zaczęła uważnie się przyglądać następczyni tronu która po chwili zniknęła za rogiem. Wreszcie Anela zatrzymała się przed ozdobnymi drzwiami, odczekała chwilę by się uspokoić przy okazji doprowadzając się do porządku. Z wahaniem zapukała, po czym weszła do pomieszczenia. Na jednym z foteli siedziała jej matka, królowa Maria spokojnie czytając kolejną książkę z jej oszałamiającej kolekcji. Uroda władczyni sprawiała wrażenie, iż kobieta jest delikatna z natury, będąc zupełnie przeciwną co do jej wybuchowego charakteru. W jednej chwili potrafiła kogoś pocieszać, by w następnej skazać go na szubienice. Ludziom pod jej panowaniem żyło się ciężko, ciągle podnoszące się ceny i podatki sprawiały, że większa część społeczeństwa cierpiała na głód i niedostatek. Król z wojskiem parę lat wcześniej wyjechał na wojnę by wspomóc sojusznika przed najazdem nieprzyjaciół. Odniósł sukces, który przepłacił swoim życiem. Krążyły plotki, że to właśnie ona wynajęła mordercę, który zabił jej męża. Anela przełknęła głośno ślinę i powoli zaczęła przybliżyć się do kobiety potocznie nazywanej jej matką.
-Królowo.
Mówiąc to dziewczyna zgieła się w ukłonie. Władczyni spojrzała na nią surowym wzrokiem widocznie niezadowolona z przerwania jej okazji do poznania dalszej treści książki.
-Czego chcesz ode mnie? Nie widzisz, że jestem zajęta?
Spytała groźnie zabijając biedną dziewczynę spojrzeniem swoich fiołkowych oczu. Anela zadrżała z lęku o własne, życie lecz kontynuowała swoją wypowieź.
-Pani na mojej dłoni ukazał się znak Lilii więc zgodnie z prawem nadanym przez naszych przodków od jutra powinnam zacząć naukę w Akademii Soulrenain. Czy zezwalasz na to?
Zapytała ze wbitym w podłogę zwrokiem. Królową odłożyła książkę na stolik przyglądając się swojej córce. Wypieki na policzkach i oczy błyszczące z ekscytacji. Zacmokała z niezadowolenia. Chciała mieć księżniczkę blisko siebie by móc ją kontrolować, jednak prawo przodków jako nieliczne było ważniejsze od woli władzcy. Nieważne jak bardzo starała by się je zmienić nigdy nie doszłoby to do skutku.
-Idź, nie mogę cię przecież powstrzymać.
Odparła po czy ponownie sięgnęła do przerwanej wcześniej lektury dając córce jasno do zrozumienia, że ich rozmowa została zakończona. Księżniczka jeszcze raz pokłoniła się swojej matce by następnie wyjść z pomieszczenia. Dopiero za zamkniętymi drzwiami pozwoliła dać upust swojej radości przeogromnym uśmiechem. W podskokach lekka niczym piórko zaczęła iść w kierunku swojego pokoju. Będąc już w nim otworzyła sekretne przejście dzięki naszyjników danym jej przez babcię, która stwierdziła, że Maria nie zasługuje na to by go otrzymać. Weszła do pomieszczenia wcześniej przybierając się z długiej sukni na strój do tańca w nim schowany. Muzyka zabrzmiała, a Anela w końcu mogła robić to co kochała.