Z krzykiem spadłam z łóżka. Znowu ten koszmar, śni mi się prawie co noc. Spojrzałam na swoją lewą rękę. Jednak miałam przed nim sen w którym zostałam naznaczona. Odetchnęłam z ulgą. Naprawdę posiadam w sobie magię. Chwilę po tym do pokoju weszła służąca z tacą na której piętrzyło się śniadanie.
-Witaj księżniczko. Czy coś się stało?
-Nic takiego. Proszę połóż śniadanie na stoliku.
-Oczywiście. Król kazał mi się spytać czy pojawił się w końcu znak, tak jak twojej siostrze księżniczce Samancie.
Mówiąc to pokojówka postawiła tacę na stole i pomogła mi się podnieść z podłogi.
-Przekaż mu proszę informację, że tej nocy miałam sen i znak Lilii pojawił się na mojej lewej dłoni.
Służąca słysząc to uśmiechnęła się z ulgą i wyszła z pokoju aby przekazać wiadomość. Ja podeszłam do mojej przestronnej szafy by wybrać sobie dzisiejszy ubiór. Gdy zakończyłam się ubierać w czerwone spodnie i białą bluzkę z nadrukiem udałam się do mojej toaletka z zamiarem uczesania moich poplątane włosów. Spojrzałam w lustro i zaniemówiłam ze zdziwienia. W moich ciemnobrązowych kręconych włosach pojawiły się srebrno-czerwono-złote pasemka.
-O co chodzi?
Takie myśli krążyły mi po głowie gdy uważniej przyglądałam się moim włosom. Nie mogłam przecież pokazać się w takim stanie na dworze. Szybko rozczesałam poplątane kosmyki i chwyciłam ciemnobrązowy puder do włosów leżący na toaletce. Dziękowałam sobie w duchu, że go ostatnio kupiłam z czystej ciekawości. Po dziesięciu minutach pracy na włosach nie było nawet śladu po nietypowych pasemkach. Westchnęłam z ulgą i usiadłam do zimnego już śniadania. W momencie, kiedy skończyłam posiłek do mojego pokoju weszła służąca zapowiadając, że spotkanie na temat mojego znaku odbędzie się po kolacji. Do tego czasu mogę robić co chcę. Nie powiem, bardzo się ucieszyłam na tę wiadomość. Niezwykle rzadko mam czas dla siebie. Postanowiłam pójść potańczyć ale musiałam uważać żeby nikt mnie nie zobaczył. Nie po to od tyłu lat udaję ofiarę losu, która poprawnie nie umie postawić pięciu kroków. Ubrałam się w wygodne ubrania do ćwiczeń i w ostatniej chwili przypomniałam sobie o sekretnym pokoju, którego ukryte drzwi znajdowały się na ścianie tuż obok łóżka. Kluczem do nich był naszyjnik otrzymany przez matkę. Znalazłam je dzień po jej śmierci gdy miałam sześć lat, miesiąc po moich urodzinach na których go otrzymałam. Otworzyłam go i poszłam dobrze mi znanym korytarzem. Mimo, że długo mnie tu nie było wszystko wyglądało jak dawniej. Ściany zrobione z beżowego marmuru oświetlały rosnące na szarej podłodze kwiaty ciepłym blaskiem. Korytarz o półkolistym kształcie ciągnął się trzydzieści metrów. Na jego końcu znajdowały się drzwi zrobione z grubego drewna przyozdobionymi freskami rozłożystego klonu. Za nimi znajdowała się ogromna sala stworzona z tego samego tworzywa co korytarz. Na jednej ze ścian wisiało lustro z ozdobnej ramie przykrywając całą jej powierzchnię. Przystanęłam na środku sali wcześniej odkładając zabraną wodę i ręcznik pod ścianę. Gdy tylko znalazłam się na wcześniej wspomnianym miejscu zaczęła grać muzyka. Niebyła ona jednak zwyczajna. Składała się ze dźwięków samej natury. Moje ciało zaczęło samo reagować i zatraciłam się w tańcu i muzyce.Ps.
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i gwiazdki jakie od was dostałam oraz BoasiS za zrobienie tej wspaniałej nowej okładki!!!