Rozdział 6. Konstelacje z gwiazd

205 26 0
                                    

- Tom, to ty? - spytałem, wchodząc w głąb ciemnego pokoju. Z mroku, wyłonił się ten sam szczupły, czarnowlosy chłopak, którego widziałem ostatnim razem, a na mój widok uśmiechnął się tajemniczo.
- Witaj znowu, Severusie. - rzucił cicho, podchodząc do wielkiego okna, z którego rozciągał się widok na zakazany las, teraz okryty pierzyną z miliarda jasnych gwiazd.
- Ostatnio nie mogłem znaleźć tego pokoju. - odparłem, stając obok niego.
- Czasami tak się zdarza. Pragnienie musi być naprawdę silne, aby Pokój sie pojawił. - odparł, spoglądając w gwieździste niebo.
Zapadła chwilowa cisza, podczas której wyraźnie bylo słychać tykanie starego zegara stojącego na ceglanym kominku. Biorąc przykład z Toma, spojrzałem w górę.

Nigdy nie spodziewałem się, że gwiazdy mogą być tak piękne. Wiele razy patrzyłem w niebo, ale jeszcze nigdy tego nie zauważyłem. Ich jasne światło rozświetlało sklepienie, tworząc artystyczną mapę z miliardem różnych punktów i dróg, mogących doprowadzić w każde miejsce. Kiedyś przeczytałem, że gwiazdy, które teraz widzimy na niebie, były w tym ułożeniu kilkanaście lat temu- po prostu ich światło dotarło do nas, do Ziemi po tak długim czasie. Patrząc w gwiazdy zrozumiałem, jak krótkim i ulotnym momentem jest nasze życie. Podobnie jak one, rodzimy się, przez pierwsze kilkanaście lat świecąc jasnym światłem, rozpalając niebo do czerwoności, tworząc skomplikowane konstelacje tylko po to, aby po chwili wychuchnąć, a potem rozpaść się w nicość. I wtedy już nikt o nas nie pamięta. Nikt nawet nie dostrzeże naszego zniknięcia, bo nowe gwiazdy i konstelacje wciąż się będą pojawiać...

- Severus? - lekko drżący głos Toma wyrwał mnie z moich poetyckich rozmyśleń.
- Przepraszam. Zamyśliłem się.
Tom uśmiechnął się lekko, przez chwilę z uwagą studiując moją twarz.
- Nie szkodzi. Lubię ludzi,którzy myślą. To naprawdę rzadka umiejętność w dzisiejszym świecie. - odparł z uśmiechem, splatając ręce za plecami.
- Powiedz mi, Severusie... co sądzisz o mugolach. - w jego głosie można było wyczuć napięcie.
Przygryzłem wargę, przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nic do nich nie mam. Mugole też są ludźmi.
Tom zmarszczył brwi. Najwyraźniej moja odpowiedź nie za bardzo go zadowalała.
- Czy... czy nie uważasz, że osoby mugolskiego pochodzenie nie powinny uczyć się magii? - spytał drżącym głosem, który zdradzał nieukrywaną nienawiść do nie magicznych ludzi.
Pomyślałem o Lily.
Przecież ona pochodziła z nie magicznej rodziny, a była najcudowniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
- Nie. - odparłem spoglądając na Toma w oczekiwaniu na jego reakcję.
Ku mojemu zdziwieniu, Tom uśmiechnął się lekko.
- Nie mów tak, Severusie. Jesteś Ślizgonem. Nam zależy na czystej krwi.
- Moja... przyjaciółka pochodzi z rodziny mugoli. - powiedziałem tylko, wpatrując się w podłogę.
Tom zaśmiał się, a potem chwycił mnie za ramiona. Odruchowo podniosłem głowę, aby spojrzeć w jego ciemne oczy.
- Rozumiem Cię, Severusie, ale czysta krew jest ważna. Brudni mugole... nie będą mogli rządzić światem czarodziejów tak dobrze jak osoby czystej krwi.
- Mylisz się Tom.- odparłem chłodno.
- Nie chcę być niemiły, Severusie, ale... no cóż, kiedyś zrozumiesz, że to ja mam rację.
Pokręciłem głową.
- Nie, Tom. Nie masz racji. Nie wszyscy mugole są źli. Większość z nich jest po prostu normalnymi ludźmi którzy chcą żyć, tak jak my.-
Tom uśmiechnął się ironicznie.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wiele zła wyrządzili mi mugole!- powiedział, lekko już zirytowany z grymasem na swojej twarzy.
- Tom, ale... nie wszyscy ludzie są tacy sami. Nie możesz nienawidzić całej rasy tylko dlatego, że kilka osób wyrządziło ci krzywdę!-
Brunet nie odpowiedział. Spuścił wzrok, wyraźnie speszony. Jego twarz wydawała się bledsza niż zazwyczaj.
- Nie rozumiesz tego, Severusie... ja... ja nie jestem w stanie... nie potrafię przypomnieć sobie żadnego mugolach, który nie byłby dla mnie chamski, albo który nie chciał by mnie zabić. W nie magicznym świecie z każdej strony otaczała mnie czysta nienawiść. Nie umiem tego zapomnieć.
- Nie musisz zapominać, rozumiem.- powiedziałem, chcąc go trochę podnieść na duchu. Coraz bardziej czułem, że Tom jest do mnie niesamowicie podobny.
- Ja przez całe życie byłem traktowany jak śmieć. Zarówno przez mugoli jak i... czarodziejów. Przyzwyczaiłem się już, ale mimo wszystko wierzę, że gdzieś istnieją jacyś dobrzy ludzie. - Tacy jak Lily. - dodałem w myślach.
Tom zmusił się do małego uśmiechu.
- Dziękuję za... miłe słowa. Naprawdę, jeszcze nikt nigdy nie chciał tak naprawdę mnie wysłuchać.

Nie wierzę, że ja i Tom jesteśmy tak bardzo podobni. Jeszcze nigdy nie spotkałem drugiego człowieka, z którym dogadywałbym się tak dobrze.

-Nie rozmawiajmy już o tym. Nie lubię mówić o swoich uczuciach.- powiedział Tom.
O nie. Znowu.
- Nie ma sprawy. - odparłem, nie wiedząc, jak kontynuować rozmowę.
Grudniowy księżyc był naprawdę jasny i sprawiał, że ta chwila wydawała się nie rzeczywista, ale to musiała być prawda. Widziałem Toma. Czułem go. Przecież w świecie pełnym magii wszystko jest prawdziwe, prawda?

Just A Simple Wish || Snape [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz