Obudziłem się po kilku minutach z bólem głowy i mroczkami przed oczami. Kiedy już odzyskałem trochę siły uniosłem głowę i nieprzytopmnym wzrokiem rozejrzałem się po Wrzeszczącej Chacie.
Cholera.
Pokój, w którym jeszcze nie tak dawno widziałem zbiegłego więźnia, wilkołaka i trójkę uczniów był całkowicie pusty, co nie wróżyło nic dobrego. Szybko podniosłem się z podłogi i na miękkich nogach skierowałem się do wyjścia z budynku. Zdążyłem już odzyskać dawną ostrość wzroku, więc wychodząc zerknąłem w niebo, bo ta czynność zazwyczaj mnie uspokajała.
Nie tym razem.
Cholera, Cholera, Cholera.
Właśnie dzisiaj, akurat dzisiaj księżyc był w pełni- jednym słowem, Lupin zmieni się w wilkołaka, a uczniowie, którzy pewnie są z nim i z Blackiem, znajdą się w ogromnym niebezpieczeństwie. Wyciągnąłem z kieszeni różdżkę i biegiem puściłem się przed siebie, nie zważając ani na mokrą trawę ani na ciemność panującą dokoła. Wiedziałem, że nie ma czasu zawiadamiać dyrektora, a sprawa nie może czekać na zwłokę. Musiałem zapewnić uczniom bezpieczeństwo... szczególnie, że był wśród nich Potter, a to zwiastowało same problemy.
W końcu, zobaczyłem trójkę śmiertelnie przerażonych trzecioklasistów stojących nad osuwiskiem. Tuż przed nimi Lupin, ich ukochany profesor, pokazywał swoją prawdziwą naturę; jego twarz się wydłużała, a paznokcie zaczęły przypominać szpony.
Świetnie. No po prostu lepiej być nie może.
Pomyślałem sarkastycznie, jeszcze raz omiatając wzrokiem najbliższe otoczenie- jak mogłem się spodziewać, Black gdzieś zniknął i bynajmniej nie zamierzał ratować Gryfonów, co, jak zwykle, pozostało moim zadaniem. Ruszyłem przed siebie w ostatniej chwili wbiegając pomiędzy wilkołaka a uczniów i osłaniając ich ciałem przed zadanym przez animaga ciosem. Krwawa, podłużna rana która pojawiła się na moim ramieniu zapiekła, ale nie zmusiła mnie, abym się poddał. Wyciągnąłem różdżkę, wycelowywując ją prosto w wilczą głowę Lupina i wyszeptałem cicho jedno z zaklęć, które powinno go choć trochę uspokoić- gdyby Remus regularnie zażywał eliksir, który mu przyrządzałem, nikt by nie ucierpiał.
Nagle z lasu dobiegło wycie, tak przenikliwe, że rozdarło nikczemną ciszę nocy, zatrzymując wszystkim dech w piersiach. Nie wiem,co wydało z siebie taki głos, ale najwyraźniej spodobało się to nocnemu wcieleniu nauczyciela Obrony, bo postawił uszy i nasłuchując, pobiegł w stronę dźwięku z wywieszonym jęzorem.
Odetchnąłem z ulgą i odwróciłem się do uczniów. Nie ucierpieli, byli cali i zdrowi. Nie byłem w stanie nic powiedzieć,więc tylko obrzuciłem ich ponurym spojrzeniem i ruszyłem droga powrotną w stronę zamku mając nadzieję, że mam już z głowy Lupina, Syriusza i całą resztę tej wesołej gromadki.
- Panie profesorze...- usłyszałem za sobą cichy jęk, wydany przez Hermionę Granger, która stała teraz czerwona na policzkach, że spuszczoną głową i przerażonym spojrzeniem. Mruknąłem coś pod nosem chwytając za ramię, w którym nagle poczułem przeszywający, pulsujący ból.
- D- d -D..... dziękuję... dziękujemy.... - jąkała się uczennica całą drżąc pod wpływem emocji wydarzeń, które miały miejsce jeszcze kilka minut temu.
Odchrząknąłem.
- Nie ma za co. A teraz wszyscy do zamku. Natychmiast. - powiedziałem ostro i lodowato, choć podziękowanie dziewczyny naprawdę mile mnie zaskoczyło.
- T... tak.... - rzuciła dziewczyna i na drżących nogach próbowała przejść parę kroków w stronę szkoły, ale kiepsko jej to wychodziło. Harry i Ron nadal stali w jednym miejscu w takim szoku, że nie byli w stanie się ruszyć.
- Potter! Weasley! Pomóżcie Granger dojść do zamku. Widzicie w jakim jest stanie. - powiedziałem do chłopaków, którzy na surowy dźwięk mojego głosu jakby ożyli i powoli, mechanicznie, zaczęli wykonywać czynności, o które ich poprosiłem.
Po kilkunastu minutach w całkowitej ciszy w końcu znaleźliśmy się w zamku - uczniowie u pani Pomfrey,a ja w swoim gabinecie.Usiadłem na krześle, ciężko oddychając. Rana żądaną przez wilkołaka nieustannie bolała i przybrała teraz krwisty, wyrazisty kolor. Z zaciśniętymi zębami zawiązałem na ranie prowizoryczny.opatrunek ze szmatki, którą znalazłem w jednej z szafek. Szybko oddychając wstałem i ruszyłem w stronę gabinetu pani Pomfrey- nie mogłem dłużej wytrzymać tego bólu, który czułem teraz w każdej części mojego ciała.
Na końcu sali zobaczyłem uczniów, którym uratowałem życie,jednak minąłem ich bez słowa, a oni nie wyrażali chęci nawiązania jakiegokolwiek kontaktu.
Pani Pomfrey, widząc moją ranę zakasała rękawy i odkaziła mi ramię jakimś specjalnym płynem.
Zabolało.
- Czy Pan zawsze musi się tak kaleczyć, profesorze Snape? - spytała, posyłając mi miły uśmiech, który chyba miał działać jako środek przeciwbólowy.
-To... to nic takiego. - powiedziałem,starając się odpowiedzieć jej tym samym.
- Nie martw się, Severusie. - powiedziała, krzątając się wśród szafek z lekami - nie pozwolę, żeby coś ci się stało. - powiedziała. Zawsze dziwiłem się, że potrafi tak szybko przejść z kimś na "ty". Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, ale, no cóż, nie byłem przyzwyczajony do takiego spoufalania się.
- Dziękuję... za wszystko. - powiedziałem, kiedy zaaplikowała mi jakiś zastrzyk, a ja poczułem niesamowitą ulgę. Szare oczy kobiety rozszerzyły się i lekko zaświeciły.
- Naprawdę nie ma za co. Po to tu jestem. - rzuciła, po czym wskazała na łóżka, na których leżeli uczniowie - a teraz wybacz, ale muszę iść ratować także inne życia - powiedziała z łobuzerskim uśmiechem - a ty idź do Albusa. Powiedz mu... skąd masz tą ranę. - zasugerowała, znikając w rzędach łóżek.
Wstałem i na drżących nogach wyszedłem z sali szpitalnej. Pomfrey miała dobry pomysł- myślę, że mimo wszystko najwyższy czas powiedzieć o tym, co się stało Dumbledore'owi. W końcu był dyrektorem.
Przeklinałem, że jego gabinet jest tak wysoko, bo ramię bolało mnie z każdym krokiem, a moje nogi były całe posiniaczone. Naprawdę powinienem zarządać podwyżki.
CZYTASZ
Just A Simple Wish || Snape [Zawieszone]
FanfictionPrawdziwa historia Severusa Snape'a, najodważniejszego człowieka jakiego kiedykolwiek znałeś. *Historia jest oczywiście wytworem mojej wyobraźni* All characters and everything except some story lines belongs to J.K Rowling. All right reserved.