Rozdział 15. Plan

142 20 0
                                    

Całą noc nie byłem w stanie zasnąć. Wciąż układałem w głowie najróżniejsze plany, które byłyby w stanie albo uratować Lily, albo odwieść Voldemorta od tego pomysłu. Szczerze powiedziawszy, obydwie opcje wyglądały wyjątkowo nierealnie. Około godziny siódmej, kiedy stwierdziłem, że nie jestem w stanie dłużej leżeć w łóżku, postanowiłem zejść na dół, do jadalnii. Wstając spojrzałem przez okno, chociaż to tylko popsuło mi nastrój- było ciemno i ponuro, a chmury całkowicie zakryły słońce, co w połączeniu z ostatnimi wydarzeniami nie zwiastowało nic dobrego.
Zszedłem po drewnianych schodach, nie spodziewając się nikogo. Kuchnia była całkowicie pusta i ciemna do tego stopnia, że przez chwilę chciałem zawrócić, nie wiedząc, czy to dobry pomysł, aby samemu krzątać się po rezydencji. Nie musiałem jednak długo myśleć, bo po chwili w drzwiach za moimi plecami pojawiła się blada i czarnowłosa kobieta.
- Witaj, Severusie. - powiedziała chłodno, wchodząc w głąb ciemnego pomieszczenia.
- Witaj, Bello.- odparłem, przybierając moją zwyczajną, dystyngowaną, surową i zimną postawę.
- Dobrze ci się spało? - spytała z lekko szalonym błyskiem w oku.
Podniosłem kącik ust.
- Oczywiście. - rzuciłem. Nie lubiłem prowadzić z nią konwersacji. Bellatrix zawsze była zazdrosna o to, że Voldemort darzy mnie większym zaufaniem niż ją.

Przez resztę dnia byłem tak rozwścieczony na cały tą sytuację z przepowiednią i egoizmem Toma i Śmierciożerców, że wieczorem nie mogłem już wytrzymać. Musiałem porozmawiać o tym z Voldemortem. Co prawda nie uważałem go już za najwierniejszego przyjaciela, ale z pewnością wiedział o mnie więcej niż inni.
-O co chodzi? -spytał, kiedy wszedłem do jego pokoju najwyraźniej nie rozumiejąc niezadowolenia i złości widocznych na mojej twarzy. Siedział w czarnym fotelu na wprost palącego się kominka, co chwila buchającego złotymi iskierkami. Przez chwilę poczułem się, jak podczas naszych spotkań w pokoju życzeń. W okół jego nóg i rąk wiła się Nagini, sycząc niemiłosiernie.
Wyciągnąłem różdżkę i jednym ruchem zamknąłem ciężkie machoniowe drzwi, szeptając przy okazji zaklęcie, aby nikt nie mógł nas podsłuchać.
- Tom, nie podoba mi się to, że przywłaszczasz sobie władzę. My mieliśmy rządzić... razem. Tak mówiłeś.- powiedziałem z goryczą, wciąż wpatrując się w jego ostre rysy.
- Zrozum Severusie, że koniec końców, władcą może zostać tylko jedna osoba. Wiesz, dwójka to już tłum... ale ty jesteś moim przyjacielem i... najlepszym poddanym.
- NIE JESTEM twoim poddanym - powiedziałem z grymasem na twarzy - jestem tak samo ważny jak ty! Mógłbyś to w końcu zauważyć!
- Severusie, o co ci chodzi?! Staram się, aby było ci jak najlepiej, gwarantuję Ci mieszkanie w pięknej rezydencji, mówię ci o moich planach, pozwalam ci ocalić Lily... czego chcesz więcej?! - powiedział, a jego oczy zwężyły się, przypominając trochę ślepia węża.
- Ja też miałem rządzić. I nie chcesz ocalić Lily. Chcesz po prostu, aby dołączyła się do nas.- wycedziłem przez zęby. Nie chciałem wspominać o przepowiedni. Czasami lepiej jest udawać, że nie wie się za wiele.
Tom wstał z fotela i przeszedł po pokoju.
- Severusie, proszę. Czy przypominasz sobie jakiś dobrze prosperujący kraj, który posiadał dwóch królów? Nie. Władza,koniec końców, powinna skupiać się w rękach jednej osoby, aby nie było zamieszania.
- Nie wydaje ci się, że to niesprawiedliwe? - rzuciłem z przekąsem - ja pomogłem ci w dostaniu się tutaj, tak jak ty mnie. Jesteśmy na tym samym poziomie.
- Severusie. - głos Voldemorta rozniósł się po pokoju i prawdopodobnie był słyszalny w całej rezydencji, przez wszystkich śmierciożerców.
- Nie, Tom. Ja naprawdę nie wymagam wiele, chcę po prostu trochę sprawiedliwości.
- Ja byłem sprawiedliwy, aż za bardzo. Powiedziałem ci o moich poczynaniach, pozwalając ci przekonać jak najwięcej ludzi, w tym Lily, aby przeszli na naszą stronę.
- Tak, ale jeśli ona do nas nie dołączy, to ich zabijesz.
- No tak. Ci, którzy nie będą wierzyć w te same przekonania co my, będą chcieli nas powstrzymać, a ja nie mogę pozwolić sobie na rebelię. Przykro mi, ale taka jest rzeczywistość.-
Poczułem, jak moje dłonie ściskają się w pięści. Wierzyłem, że kilka lat temu odnalazłem idealnego przyjaciela, ale, jak zwykle, był to po prostu zbyt amitny człowiek, próbujący mnie wykorzystać.

Dlaczego wciąż jestem taki naiwny?
Dlaczego nie potrafię zrozumieć, że ludzie zrobią wszystko, by osiągnąć swoje cele?

- A co z rodziną Lily? Z jej... synem? - spytałem w końcu, podnosząc delikatnie kącik ust i nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
Na twarzy Voldemorta na chwilę pojawiło się zmieszanie, ale zaraz znów stała się zimna i nieprzenikniona.
- On...
- ... będzie musiał zginąć?! To chcesz powiedzieć?! - rzuciłem pogardliwie, nie mogąc opanować pulsującej we mnie złości.
- Severusie, to nie jest tak jak myślisz.
- Nigdy nie jest tak jak myślę. - powiedziałem z przekąsem, wychodząc z pokoju. Oczekiwałem, że Voldemort pójdzie za mną, ale tak się nie stało. Wiedziałem, że nie wybaczy mi tego, że podsłuchiwałem jego prywatne rozmowy, ale może teraz zrozumie, źe nie jestem takim idiotą, za jakiego wszyscy mnie uważają.
Może chociaż on w końcu mnie doceni.

Just A Simple Wish || Snape [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz