Rozdział 11. Przyjaciel

179 24 1
                                    

Profesor usiadł po drugiej stronie biurka i poprawił swoje okulary.
- Severusie, chciałbym zapytać cie o ten incydent z Potterem. - powiedział spokojnie, a na jego twarzy malowało się skupienie.
O nie. Myślałem, że już wszyscy o tym zapomnieli!
- Ale... o co konkretnie chodzi? Powiedziałem juz przecież wszystko tuż po zdarzeniu.
- Nie wszystko. - Dumbledore się uśmiechnął,a ja spojrzałem na niego pytająco. - skąd znałeś to zaklęcie? Nigdy takiego nie słyszałem.
- Ja... - przez moment pomyślałem, że powinienem skłamać, ale profesor Dumbledore był zbyt inteligentny, by się na to nabrać. - Ja sam je wymyśliłem.
Obserwowałem, jak brwi profesora unoszą się ponad okulary.
- To bardzo czarna magia, Severusie. Uczeń w twoim wieku nie powinien jej znać.
Milczałem.
- Posłuchaj mnie uważnie Severusie. Jesteś młody, przed tobą całe życie. I to od ciebie zależy,jak je przeżyjesz. Nie paraj się z mrokiem, Severusie. Wybierz mądrze. -powiedział profesor, poprawiając okulary.
- Wiem, panie profesorze.-
Profesor się uśmiechnął.
- Aha i jeszcze jedno... zauważyłem, że często znikasz. -
Krew w moich żyłach na chwilę przestała płynąć, a serce mi stanęło.
Skąd on wiedział? Przecież Tom mówił, że czas nie istnieje w Pokoju Życzeń.
Przygryzłem wargę i wlepiłem wzrok w róg drewnianego biurka.
Przez chwilę w gabinecie panowała cisza.
- Czy powiesz mi, gdzie znikasz, Severusie? - do moich uszu dobiegło kolejne pytanie.
- Ja... ja po prostu... - Moje myśli pracowały na największych obrotach, starając się wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo, ale nic takiego nie przychodziło mi na myśl.
- Severusie, nie denerwuj się. Nie chcę ci zrobić krzywdy. - powiedział spokojnie mężczyzna.
- Nie wiem, czy mogę o tym mówić. - wyznałem w końcu, unikając wzroku profesora.
- Rozumiem. Mimo wszystko, dam Ci dobrą radę. Nie powinieneś tak znikać... to może być źle odebrane i ludzie mogą powiązać ciężko rzeczami wydarzeniami, które wcale nie są twoją winą. Uważaj na to. Severusie, ufam ci. Proszę, uważaj na siebie.-
Jego słowa były dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Nie wiedziałem, że profesorowi tak bardzo na mnie zależało.
- No, zmykaj już! - powiedział uśmiechając się - mam dużo roboty! Muszę poukładać swoją kolekcję zniczy. - dodał, zamykając za mną drzwi, kiedy tylko znalazłem się na progu. Wzruszyłem ramionami. Profesor zawsze był trochę dziwny, ale mimo wszystko go lubiłem.

- Severusie, musisz podjąć ostateczną decyzję. - powiedział Tom, uważnie mi się przyglądając. - już od dawna to planowałem, a dzień mojego zwycięstwa nastąpi niedługo. Zrealizuję mój plan. Dlatego musisz powiedziec, po której jesteś stronie. -
Przyglądałem się uważnie brunetowi, chłonąc każde jego słowo. Wiedziałem, że już najwyższa pora, aby wybrać pomiędzy dobrem a złem. Spojrzałem prosto w ciemne oczy chłopaka i przygryzłem wargę.
- A więc? - spytał Tom spoglądając na mnie niecierpliwie.
- Zostanę z tobą.- powiedziałem. Już dawno przemyślałem swoją decyzję. Po stronie dobra nie miałem nikogo, a Tom zawsze był przy mnie i za każdym razem mi pomagał.
Chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Wyciągnij lewą rękę. - powiedział zimno. Jego głos od pewnego czasu przybierał tylko taką barwę. Zimną i ostrą, jak sople lodu.
Zrobiłem to, co kazał.
Wyciągnąłem przed siebie wyprostowaną rękę, podwijając rękaw szaty ponad łokieć.
- Na pewno tego chcesz? -spytał Tom ponownie, wyjmując z kieszeni różdżkę.
- Tak. -powiedziałem. I tak nie pozostało mi nic innego.
Tom ponownie się uśmiechnął i przyłożył koniec różdżki do wewnętrznej części mojego przedramienia, szepcząc jakieś niezrozumiałe zaklęcie.
Moje ciało przeszył ostry ból. Czułem go wszędzie, w każdym calu. Chyba krzyknąłem, chociaż nie byłem tego pewien, bo słyszałem jednocześnie wiele dziwnych głosów, które rozsadzaly moją głowę. Zacisnąłem zęby. Ból był nie do zniesienia.
- Wytrzymaj,Severusie. - powiedział Tom, wciąż trzymając swoją różdżkę na moim przedramieniu, a druga ręką chwytał mnie za nadgarstek. Czułem, jak jego zaklęcie przechodzi przeze mnie na wylot; wywierca moją duszę,jednocześnie sprawiając, że czułem się pełny. Ból głowy narastał, a głosy, które słyszałem przypominały teraz bardziej syk węży. Osunąłem się na kolana, wciąż trzymając wyprostowaną rękę. Nie mogłem zawieść Toma. Kiedy czułem, że dłużej już nie wytrzymam i myślałem, że ból mnie zabije, wszystko ustało. Zdumiała mnie cisza, jaka zapanowała wokół nas. Wciąż klęcząc, dyszałem ciężko, podczas gdy Tom z upojeniem wpatrywał się w swoje dzieło. Na moim przedramieniu widniała czarna czaszka, z której wychodził równie czarny wąż, wyglądający zadziwiająco podobnie do węża z godła Slytherinu. Opuściłem rękę.
- Czy to jest...
- To Mroczny Znak. - powiedział Tom. - to właśnie on mówi o przynależności do mnie.
- Nie przynależę do ciebie. - odparłem z lekką pogardą w głosie.
- Och, oczywiście, że nie. Chodziło mi o to, że... Jesteś jednym z nas. Jednym ze Śmierciożerców.
- Śmierciożerców? - spytałem. Tom nigdy nie używał takich nazw.
- Obrońcy czystej krwi. A ja... - powiedział z dumą - ja jestem Lord Voldemort. Najlepszy czarnoksiężnik wszech czasów. - powiedział z donośnym śmiechem.
- Tom, obiecał, że nie zrobisz nic Lily.- poprosiłem, kiedy chłopak podał mi rękę, aby pomóc mi wstać.
- Oczywiście, że nie, Severusie. - odparł Tom - wiele dla mnie znaczy, uszanuję twoją miłość. Mówiłem Ci to już.
- Dziękuję. - odparłem cicho, spoglądając w jego ciemne oczy.
- Nie dziękuj. I... cieszę się, że do mnie dołączyłeś. Razem... razem zmienimy świat?
- Razem?
- No pewnie. Przecież... Jesteś moim najlepszym przyjacielem, prawda?

Just A Simple Wish || Snape [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz