Rozdział 31. Zbrodnia

88 13 4
                                    

Muszę przestać chodzić wieczorami po zamku- zawsze, gdy to robię, dowiaduję się czegoś strasznego. Za zakrętem, koło łazienki dziewczyn nawiedzanej przez jęczącą Martę, zebrał się całkiem spory tłum uczniów. Wszyscy szeptali między sobą, wpatrując się w stojących na środku Harry'ego, Rona i Hermionę, którzy zdawali być się równie zdziwieni jak cała reszta obserwatorów. Pod sufitem, na sznurze wisiała pani Norris, kotka Filcha. Zdawała się być martwa- a przynajmniej tak wyglądała, chociaż wokół nie było widać krwi. Wlepiłem wzrok w Pottera. Jak zwykle znalazł się w miejscu przestępstwa. To dla niego takie typowe. Prychnąłem.
Po chwili zauważyłem coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Nad drzwiami damskiej toalety, widniał czerwony, krwisty napis:
"Komnata tajemnic została otwarta, strzeżcie się wrogowie dziedzica."
Moje serce zaczęło bić trochę szybciej. Wrogowie dziedzica... byłem niemal pewien, że cała ta sprawa ma coś wspólnego z Voldemortem. On... to on był dziedzicem Salazara Slytherina, a przynajmniej tak twierdził... kiedy jeszcze byliśmy przyjaciółmi. Odwróciłem się na pięcie chcąc udać się do gabinetu Dumbledore'a, ale dyrektor właśnie zbliżał się na miejsce zbrodni. Słyszałem zawodzenie Filcha, który przeklinał, patrząc oskarżycielsko na złote trio mówiąc, że im tego nie wybaczy. Potter oczywiście wypierał się wszystkiego, ale nie oszukujmy się- nie był zbyt wiarygodny.
- Uczniowie, rozejść się!- zawołał Albus, a na korytarzu zrobiła się wrzawa. Mężczyzna skinął dłonią w kierunku trójki wystaszonych drugoklasistów
- A wy chodźcie za mną. - powiedział do nich. Minerva, jako opiekunka domu także podążyła za Gryfonami, a ja zostałem w korytarzu, aby zobaczyć miejsce dokonania zbrodni. Pani Pomfrey, która także zdążyła już przybiec na miejsce stwierdziła, że kotka Filcha żyje, ale jest spetryfikowana. Szybko wzięła kotkę i pobiegła wraz z woźnym do Skrzydła Szpitalnego. Znowu zostałem sam. Podszedłem do krwawego napisu na ścianie i delikatnie dotknąłem go dłonią. Zdawał się być świeżo napisany. Zmarszczyłem brwi. Niemożliwe, żeby ktoś włamał się do zamku. Omiotłem wzrokiem miejsce w którym się znajdowałem. Nie było tu nic dziwnego, nic nadzwyczajnego. Na środku podłogi znajdowała się kałużą wody, a drzwi do toalety były zamknięte.
Stwierdziłem, że najlepiej będzie poszukać informacji w bibliotece. Ruszyłem więc przed siebie po ciemnym zamku. W połowie drogi jednak zmieniłem zdanie.
Pomyślałem o Draco, który przecież był Ślizgonem- tak jak cała jego rodzina. Może on coś wiedział o tym, co się stało? Może on... był dziedzicem Slytherinu?
Skręciłem w stronę lochów, aby dojść do dormitorium mojego domu.
- Malfoy, chodź do mnie. - powiedziałem wchodząc do Pokoju wspólnego, gdzie grupka Ślizgonów z Draco na czele o czymś zawzięcie dyskutowała.
Blondyn uśmiechnął się tajemniczo i skinął głową, po czym wyszedł za mną z pokoju.
- O co chodzi, panie profesorze? - spytał, mierząc mnie wzrokiem. Zazwyczaj mówił do mnie po nazwisku, w końcu znałem go od małego.
- Draco... wiesz co wydarzyło się przed toaletą? Z kotką Filcha? - spytałem,lekko unosząc brwi.
Chłopiec pokręcił głową.
- Natrafiłem na to miejsce przypadkiem, jak wszyscy, kiedy wychodziłem z wielkiej sali po kolacji... ale... Potter już tam był.- powiedział, posyłając mi znaczące spojrzenie.
- Wiem. Ale pytam się o to ciebie z konretnego powodu - rzuciłem - wiesz co było napisane na ścianie?
- Coś o tym że komnata tajemnic została otwarta.
- i coś jeszcze.
Draco wzruszył ramionami.
- Naprawdę nie wiem, Panie profesorze. Znalazłem się tam przypadkiem.
- Czyli nie słyszałeś nigdy od Lucjusza, Czarnego Pana ani nikogo innego, że jesteś... dziedzicem Slytherinu?- spytałem, wpatrując się prosto w jego oczy, w których przez chwilę pojawiła się duma, ale Draco ponownie zaprzeczył. Wiedziałem, że nie kłamał.
Westchnąłem, odwracając wzrok.
- no dobrze. Wracaj do dormitorium. I gdybyś coś wiedział, natychmiast daj mi znać.
- Oczywiście... przypomnę jednak, że Potter, Weasley i ta Granger...
-... byli pierwsi na miejscu zbrodni. Wiem. - przerwałem mu chłodno. Malfoy uśmiechnął się i zaczął oddalać się w stronę dormitorium. Teraz... Wyglądał tak niewinnie...
- Aha, Draco! - powiedziałem, a chłopak odwrócił się zdziwiony - Uważaj na to. Coś... dzieje się coś złego. Nie rób nic głupiego, dobrze?- Dracon posłał mi blady uśmiech i szybko kiwnął głową, już po chwili znikając w pokoju wspólnym. Miałem nadzieję, że mnie posłucha.

W książkach znalazłem całkiem sporo o petryfikacji. Dochodziło do niej wtedy, gdy ktoś widział bazyliszka przez pryzmat jakiegoś przedmiotu, na przykład szkła. To nie miało jednak najmniejszego sensu. Bazyliszek nie mógłby przecież pojawić się w szkole i pozostać niezauważony - jakby nie patrzeć, był wielkim wężem.
Nagle przypomniałem sobie co Sybilla mówiła pod koniec tamtego roku, kiedy szaleńczo krzątała się po pustych korytarzach. Moje oczy się rozszerzyły, gdy powtarzałem sobie w głowie jej słowa.
Mówiła coś o wężu w rurach.
K

iedy zrozumiałem sens tej przepowiedni, aż zachłystnąłem się powietrzem. Bazyliszek przemieszczał się rurami, a to oznaczało, że każdy jest nim zagrożony. Przygryzłem wargę. Czy Hogwart będzie kiedyś spokojnym miejscem?
Było już późno w nocy i nie chciałem zawracać głowy Dumbledore'owi, chociaż przypuszczałem, że jeszcze nie spał. Ja, podobnie jak on, nie mogłem spać w nocy tworząc w głowie scenariusze, albo rozmyślając nad wszystkim. Często w snach widziałem ciepły uśmiech Lily, która ruchem ręki zachęcała mnie abym do niej podszedł, ale ja nigdy nie mogłem jej złapać. Za każdym razem w najmniej odpowiednim momencie, kiedy myślałem, że uda mi się chwycić jej dłoń, pojawiał się James Potter, który uśmiechał się do mnie z pogardą po czym na moich oczach namiętnie całował promieniującą ze szczęścia Lily. Ten widok łamał mi serce, ale nie mogłem nic na to poradzić. I tak było to lepsze od widoku jej zimnego, martwego ciała, które także było częstym gościem moich koszmarów.

Just A Simple Wish || Snape [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz