13.

527 42 1
                                    


Po kilku minutach ubrana w zwykłe jeansy i bluzę wyszłam na zewnątrz i pokierowałam się w stronę samochodu, w którym siedział już Harry. Z ociąganiem otworzyłam drzwi od strony pasażera i weszłam do środka. To takie głupie siedzieć z lewej strony i nie prowadzić. Zapięłam pasy pod bacznym spojrzeniem chłopaka, który po chwili zapalił silnik i ruszył.

Od jakichś pięciu minut Harry zamiast dokładnie przypatrywać się drodze, wgapiał się we mnie z tym głupim uśmieszkiem. Aż się dziwię, że była taka cisza i nikt nikogo nie obrażał.

- Co się tak szczerzysz? – zapytałam już porządnie wkurzona. A ten tylko bardziej się uśmiechnął. Połam szczękę, pacanie.

- Po prostu nie mogę uwierzyć, że stałaś się taka... uległa. – mrugną jedną powieką.

- Uległa? – co mu odbiło do cholery jasnej? – Głowa cię boli?

- No co? Taka prawda. Bez krzyku i przemocy wyszłaś z domu i to w dodatku ze mną.

- Okej! – obruszyłam się – W takim razie wysiadam. Zatrzymaj się!

Zauważam, że samochód zwalnia i zatrzymuje się na jakimś poboczu przy lesie. Dobra, mimo, że na zewnątrz nie jest jeszcze ciemno... to to przecież las. Dzikie zwierzęta i tym podobne, prawda?

Patrzę na Harry'ego, który tylko przygląda mi się z zadowoloną miną. O nie, nie dam mu powodów do nabijania się ze mnie. Odpinam pasy i zaczynam szarpać za klamkę, którą nawet nie drgnie.

- Otwórz te cholerne drzwi. – syczę i dalej wkładam wszystkie siły, żeby je otworzyć – Zablokowałeś mi je, dupku! – mówię zła.

- Blokada dla dzieci i uciekających dziewczyn... - wzdycha zamykając oczy i opiera głowę o zagłówek fotela – zawsze się przyda.

Marszczę brwi i spoglądam na tego idiotę. On tak na serio? Co za bezmózgi typ.

- Mówisz jak psychopata.

- Spokojnie księżniczko... - obraca się na fotelu i patrzy wprost na mnie – co najwyżej mogę cię wkurzyć. Nic innego ci nie zrobię... przynajmniej nie planuję.

- Jasne, a potem ojciec znajdzie wiadomość w gazecie, że zostałam zgwałcona gdzieś w lesie. – prycham – Gdzie ty w ogóle mnie wywozisz, co?!

- Uspokój się. – wywraca oczami. Kurwa, zalałabym mu te gałki kwasem solnym. – Poza tym, nie jesteś w moim typie, sorry. – uśmiecha się cwano i zapala ponownie auto, aby po chwili ruszyć.

- I chwała niebiosom za to.

***

- Dlaczego jechałeś takimi głupimi ścieżkami, skoro przywiozłeś nas tutaj? – syczę i wysiadam z samochodu. Ta intelektualna roślina jeździła ponad godzinę po mieście tylko po to aby zawieźć nas do domu państwa Styles, który mieści się dwadzieścia minut drogi od domu mojego taty. I to piechotą!

- Żebyś się bała. – wzrusza ramionami i wpuszcza mnie do środka jako pierwszą. Oh, cóż za dżentelmen... jak z koziej dupy trąba.

Mimo, że ostatnio spędziłam tutaj kilka godzin, nie wiedziałam jednak gdzie iść i w ogóle co robić.

- Poza tym, strach spala kalorie. – puszcza mi oczko z cwanym uśmiechem i idzie w stronę ogromnych schodów.

Chwila, co on powiedział?

- Coś sugerujesz, nadęty bufonie? – przystaję, więc on również obraca się w moją stronę na schodach i uważnie mi się przygląda.

- O nie, nie! – kręci głową w rozbawieniu, a ja zakładam ręce pod piersiami – Nie dam się wkręcić w rozmowę o wadze i to w dodatku z dziewczyną. Nie ma mowy!

KEEP CALM - You're only next one  |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz