- Harry, powiedz, że znasz drogę, proszę. - cisza - Harry, do cholery! Powiedz to!
- Znamdrogę. - wymamrotał ledwo zrozumiale i słyszalnie, a ja miałam w tej chwili ochotę go zabić.
Od godziny chodzimy po cholernym lesie i nie potrafimy z niego wyjść. Robi się coraz ciemniej, a ja naprawdę nie mam ochoty na nockę wśród dzikich zwierząt, do których zaliczam również Harry'ego
- To wszystko twoja wina. - prycha.
- Moja? - podnoszę głos - Dlaczego niby moja, idioto!
- Gdybyś mnie nie pocałowała to bym nie stracił orientacji w terenie, a tak to dupa. Chyba będziemy musieli już tu zostać do końca życia. - obraca się w moją stronę z głupkowatym uśmiechem.
- Zmądrzejesz kiedyś? - pokazuję mu język i wyprzedam go robiąc szybciej kroki.
- Przy tobie? Będzie ciężko. - słysząc to czuję jego duże dłonie na tali i po chwili wpadam plecami na jego tors.
Próbuję się wyrywać, co spotyka się tylko z delikatnym chichotem chłopaka. W końcu odpuszczam, a jego palce rozluźniają uścisk na mojej tali i po chwili Harry zamyka moją dłoń w swojej.
Idziemy w ciszy. Nie wiem dlaczego, ale czując to dziwne uczucie w środku, przez jego dotyk, nie potrafię się nie uśmiechać, mimo, że jestem na niego zła przez ten las i brak drogi powrotnej. Spoglądam na Harry'ego i zauważam, że jego kąciki ust też są lekko wykrzywione.
- Dobra, chyba już wiem gdzie jesteśmy.
Ciągnie mnie lekko w nieznanym mi kierunku. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że dobrze idziemy dopóki nie zauważam ścieżki, którą faktycznie szliśmy gdy wchodziliśmy do lasu.
- W końcu. - wywracam oczami.
- Hej! Liczyłem na jakiegoś całusa i coś w stylu "mój ty bohaterze". - robi obrażoną minę i przystaje.
Patrzę chwilę na jego twarz. Jest cholernie przystojny. Przymrużony wzrok okalany zielonymi tęczówkami przypomina mi o rzuconych, uwodzicielskich spojrzeniach typowych, na zabój przystojnych lowelasów z komedii romantycznych. Śmieję się w myślach, na własny pomysł, że z takim pięknym kształtem ust mógłby reklamować pomadki i błyszczyki, a z tymi włosami byłby idealną modelką, której fryzura nie psuje się na wietrze. Uśmiecham się lekko i podnoszę się na palcach, żeby być wyższą.
- Chodź, mój ty bałwanie!
***
Zmęczona całym popołudniem i początkiem wieczoru, wzięłam długą relaksacyjną kąpiel i wyłożyłam się na łóżku. To wyjście naprawdę mnie wykończyło, dodatkowo kolacja z tatą, Samantą i rodziną Harry'ego również nie należało do łatwych. Ich ciągłe pytania strasznie mnie irytowały.
Już jutro wyjeżdżamy, więc to moja ostatnia noc nad pięknym morzem. Nie wiedząc co robić, zadzwoniłam do Doris. Rozmawiałam z nią prawie godzinę, co chwilę dowiadując się nowych ciekawych faktów z jej życia, które wydarzyły się dzisiejszego dnia. Sama przemilczałam historię o Harry'm wymigując się jakimiś zdawkowymi odpowiedziami, gdy pytała co dziś porabiałam. Tego było zbyt dużo, aby powiedzieć o tym przez telefon. Potrzebujemy co najmniej tygodnia, aby ogarnąć co się tutaj dzieje. Pożegnałam się z zapewnieniami z jej strony, że mnie kocha i za mną tęskni, po czym odłożyłam urządzenie. Westchnęłam głośno i sięgnęłam po tabliczkę czekolady, którą zgarnęłam idąc tu po kolacji. Potrzebowałam chwili odstresowania, a magia tej słodkości zawsze mi to dawała. Gdy brałam kolejny już pasek kostek usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie czekając nawet na moje zaproszenie, w pokoju pojawił się Harry. Był w samych szortach, co dostatecznie mnie zdekoncentrowało.
CZYTASZ
KEEP CALM - You're only next one |h.s.|
FanficGłupiutka amerykańska księżniczka i głupi brytyjski książę.