Sobota.
Po wczorajszym wyjściu z Shawnem czułam się naprawdę dobrze, chłopak swoimi sucharami oraz kiepskimi dowcipami poprawił mi humor, który z powodu depresji mi spada. Myśli samobójcze są mniej odczuwalne, a to jest najważniejsze. Oczywiście Mendes zmartwił się moim zemdleniem po wejściu do sali, więc postanowił, że pójdziemy na komedię.
Dzięki mój super organiźmie, choć raz się przydałeś.
Po wyjściu z kina udaliśmy się jeszcze na krótki spacer, a zmarznięci postanowiliśmy pójść na herbatę.
Okazało się, że chłopak jest wielbicielem karmelowego popcornu i frappucino.
Strzał w dziesiątkę, Em!
Wracając do teraźniejszości - jutro ma przylecieć moja mama. W końcu się zobaczymy, tak bardzo za nią tęsknię.
Wywlekłam się z łóżka, w którym się dotychczas znajdowałam i udałam się do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic, myjąc przy tym włosy. Piętnaście minut później wyszłam z kabiny, owinięta w ręcznik z turbanem na głowie. Usłyszałam melodię, która okazała się moim dzwonkiem telefonu. Biorąc ostrożnie mokrymi rękoma urządzenie z pralki, spostrzegłam na wyświetlaczu numer mamy, więc odebrałam.
- Cześć kochanie - usłyszałam.
- Cześć mamuś! - powiedziałam z radością w głosie.
- Chciałam ci powiedzieć, że jednak przyjeżdżam dzisiaj. Za trzydzieści minut mam wylot, a za jakieś dwadzieścia pięć minut powinnam być na lotnisku. Mój numer lotu to 379, możesz go śledzić na stronie internetowej - tłumaczyła mi.
- Dobrze mamo! - krzyknęłam.
- Ja już będę kończyć, do zobaczenia skarbie, kocham cię!
- Ja ciebie też! - odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam.
Na wieść o radosnych dla mnie nowinach, poszłam do kuchni, aby coś przekąsić.
Z powodu lenistwa wyciągnęłam z szafki zupkę chińską, po czym wsypując do miski zmieszaną zawartość, zalałam wcześniej zagotowaną wodą. Biorąc gorący posiłek, udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Akurat leciała Hannah Montana - dotychczas mój ukochany serial. Zahipnotyzowana pochłanianiem jedzenia oraz oglądaniem, usłyszałam dźwięk nowej wiadomości. Ostrożnie wyciągnęłam rękę w stronę komody, co niezbyt mi wychodziło i oczywiście wylałam na siebie zawartość naczynia.
- Kurwa! - krzyknęłam sama do siebie i z prędkością światła pobiegłam do kuchni.
Oblałam ściereczkę strumieniem zimnej wody, przykładając ją do sporej plamy. Z mokrą od przetarcia bluzką, wróciłam do poprzedniego pomieszczenia, otwierając otrzymaną wiadomość.
Od: Shawn
Whatsup Em?
Do: Shawn
Shawn, zabije cię! Przez ciebie wylałam na siebie zupkę!
Od: Shawn
Wybacz:(
Od: Shawn
Ejej, ale jak to przeze mnie?

CZYTASZ
Problem | s.m.
FanfictionZnasz to uczucie, kiedy twoja przyjaciółka znajduje sobie chłopaka i totalnie cię olewa? Emma właśnie znajduje się w takiej sytuacji i kompletnie nie radzi sobie ze swoimi problemami. W końcu poznaje chłopaka, do którego na początku się nie przekonu...