04

707 40 2
                                    

W sobotę dom przy Beverly Boulevard wypełniało na przemian wielkie szczęście i wielki gniew. Cameron zdawała się być w wyśmienitym nastroju po wczorajszej kolacji, która okazała się nie być aż tak zrujnowana zachowaniem Sky - niedługo po incydencie z ciastem, dziewczyna zamieniła się miejscem z matką i poszła do łazienki, a kobieta wróciła do stołu i ukochanego. Co stało się w przeciągu dziesięciu minut, co aż tak wpłynęło na zachowanie kobiety, która jeszcze przed chwilą miała ochotę zamordować swoje własne dziecko gołymi rękoma?
W każdym razie późnym popołudniem zabrała się za sprzątanie domu, czyszczenie każdego skrawka podłogi i ścierania kurzu z zakamarków salonu. Sky przyglądała się temu zobojętniale i leżąc na kanapie przeskakiwała po kanałach w telewizorze, podświadomie niecierpliwiąc się na dzisiejszy wieczór. Po wczorajszej kolacji Cameron nie tylko uśmiechała się nieustannie, ale zgodziła też, żeby Sky poszła na noc do koleżanki. Niekoniecznie było to prawdą, bo nastolatka - owszem, chciała wyjść - ale na miasto, nie do domu Cary. Nadarzyła się idealna okazja, żeby znaleźć eks przyjaciółkę w jakimś barze i nakłonić do rozmowy. Myśl o spotkaniu z M wielce ją niepokoiła i jakże wdzięczna była matce, że choć raz przystała na jej propozycję i nie zepsuła jednego z ważniejszych dnia w jej życiu.
Kiedy dom lśnił czystością (na tyle, na ile mógł) Cameron z zapartym tchem usiadła przy córce i spokojnie wyłączyła telewizor. Odczekała chwilę w ciszy, pouśmiechała się do siebie i wreszcie ułożyła dłoń na ramieniu swojej córki, jakby zbierała się w sobie, że ogłosić przed nią niezmiernie ważną nowinę. Nastolatka rozważała przeróżne możliwości: ciążę, wygraną na loterii, wyprowadzkę do Paryża - o czym marzyła od niepamiętnych czasów - ale na pewno nie to:
- Jesteś na tyle dużą dziewczynką, żeby przyjąć do wiadomości, że od dziś będziemy dzielić nasz dom z kimś jeszcze. Pan Leto wprowadzi się o dziewiętnastej, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę! O, kochanie, nareszcie nasze życie będzie cudowne!
Cisza.
Następne kilka godzin Sky spędziła w ogrodzie na tyłach domu, z słuchawkami na uszach i starymi magazynami dla kobiet, które lubiła podbierać matce. Leżała na kraciastym kocu z wielkimi okularami przeciwsłonecznymi na nosie, chociaż tam, gdzie się rozłożyła, był cień. Machała nogami w powietrzu, zwiewna sukienka migotała na lekkim wietrze, a Sky prawie zapomniała o słowach matki i mężczyźnie, który ma z nimi zamieszkać. Taka już była - szybko zapominała o przykrych czy innych incydentach i wylatywało jej to z głowy. Może była naiwna, może nie należała do pamiętliwych ludzi. Może miała czternaście lat i bardziej interesowały ją bajki Disneya?
      Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że pokój w którym zamieszkiwała, należał do nastolatki i w dużej mierze oddawał jej osobowość. Po środku stało jednoosobowe, acz szerokie łóżko, wiecznie niepościelone i pełne okruszków po jedzeniu; przy oknie biurko i regał z książkami, który bardziej służył za wieszak na ubrania i naszyjniki; na podłodze okrągły dywan w dziwne trójkąty, a ściany oblepione plakatami i wywołanymi fotografiami. Tu i tam leżała skarpetka, na parapecie koronkowy biustonosz, a w każdym zakamarku czaiła się wyzuta guma balonowa - prezent, który otrzymała od "Pana Leto" składał się z mnóstwa słodyczy i masy gumy, co niosło za sobą tego rodzaju konsekwencje.
      Jednym z ciekawszych elementów były zdjęcia przymocowane do ściany (już nie gumą). Każde z nich oddawało inny aspekt życia Ferri, ale niemalże w większości przewiła się konkretna osoba, możliwe bliska sercu nastolatki: na wielu fotografiach były razem, dwie blondynki pełne życia. W tamtym okresie wygląd Sky nieco różnił się od obecnego - falowane włosy sięgały pasa, w zdecydowanie ciemniejszym odcieniu. Na kilku zdjęciach pojawiała się też dziewczyna ze szkoły Sky, czyli Cara, na innych znowu tajemnicza blondynka z krótkimi włosami, a na jeszcze innych - dla zasady - ładne obrazki i kotki.
Widok namacalnych wspomnień tylko podbudował myśli Sky o koniecznej rozmowie z M, którą odbędzie już dzisiaj wieczorem i zrobi wszystko, żeby tego dopiąć. Ciekawe, bo dopóki w jej życiu nie zaszła żadna wzmianka o "eks" przyjaciółce, aktywność nastolatki ograniczała się do przeczołgania z kanapy do lodówki. Jak ręką odjął, apatyczność (w jakimś stopniu) zniknęła i na nowo pojawił się zapał do działania, może troszkę spowolniony.
Wielkim sukcesem okazało się pościelenie łóżka i wrzucenie sterty ubrań pod nie, co Sky bez zastanowień nazywała sprzątaniem: nogą upychała dżinsy pod materac, a to, co się nie mieściło chowała za drzwiami albo wynosiła do kosza na pranie, nawet jak ubrania były czyste. Porządki tego typy zwykle zajmowały jej kilka dobrych godzin, ale tym razem nie był to aż tak męczące, jak zwykle - napędzało ją układanie w swojej głowie scenariusza rozmowy z M. Jak się przywitać - uścisnąć ją czy podać rękę? Od razu przejść do rzeczy, czy skomplementować jej wygląd? Niestety zapowiadało się na to, że nie będzie jej dane spróbować żadnej z powyższych opcji...
- Sky! Chodź do mnie, natychmiast!
Cameron omal nie straciła głosu i wrzeszcząc pod nosem przekleństwa poczekała, aż córka zbiegnie na dół z niezadowoloną miną. Dochodziła późniejsza godzina i w sztucznym oświetleniu naznaczona wiekiem twarz kobiety pokryła się szkarłatną czerwienią, powieka drgała niebezpiecznie, a usta zacisnęły się w wąska, brzydką linię. Mimo niepodważalnej złości, w niebieskich oczach tliło się coś na wzór satysfakcji, co zdawało się być jeszcze bardziej straszne, niż wrzaski i potoczne "plucie jadem".
- Myślałaś, że jestem taka głupia, co? Mów!
W pierwszej chwili na język cisnęło się jej zwykle "tak", bo wyszła z założenia, że matka oczekuje prawdomówności, ale szybko się w niego ugryzła i spuściła głowę. Nie miała najmniejszego pojęcia, dlaczego Cameron tak bardzo się wścieka, zwłaszcza, że nie dała jej ku temu żadnych powodów, tego była pewna. Z początku martwiła się o bałagan na swoim biurku, ale gdyby o to chodziło, na pewno krzyczałaby tak głośno. Może nie posprzątała po sobie w łazience? Kiedyś zdarzało się jej to nagminnie: zawsze po kąpieli pomieszczenie wyglądało niczym po przejściu huraganu, żyrandol wisiał na włosku, podłoga tonęła w wodzie, lustro z niewiadomych przyczyn było umazane szminką. Sky miała bardzo wiele nawyków, które w przeciągu roku zaniknęły włącznie z częścią jej osobowości.
- Wiem o wszystkim, przeklęty bachorze! Jak śmiesz sprawiać mi tyle kłopotów po tym, co dla ciebie zrobiłam! Niewdzięcznica! Jared powiedział mi, jak wymknęłaś się z domu pod moją nieobecność i wałęsałaś się pod spelunami, z papierochem w ustach! Wyśpiewał mi wszystko, nie myśl, że był po twojej stronie!
Wtedy coś w niej pękło, obojętne oczy przepełniały się goryczą a dolna warga drgnęła niczym u dziecka. Nie czuła się na tyle przygnębiona odkryciem prawdy przez matkę, co złamaną obietnicą, która - tak między nami - stanowiła oficjalny początek szeregu następstw, które niczym domino ciągnęło za sobą kolejne i kolejne. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w cekiny na kołnierzu Cameron, oderwana od rzeczywistości i pogrążona w bardzo pesymistycznych myślach - dlaczego człowiek, który był dla niej taki miły wyrządził jej takie świństwo? Sky była delikatną dziewczynką, wrażliwą na piękno tego świata, ale na zło również. Obiecał, że to będzie ich sekret, przecież dał jej prezent, lubił ją i to dziwiło jej umysł najbardziej, dlaczego z dnia na dzień postanowił zepsuć tak długo wyczekiwany dzień w jej życiu? Była rozczarowana, zawiedziona i smutna.
      - Kłamał.
      Tym słowem pożegnała matkę i bez ceregieli wybiegła z domu, białe włosy zatańczyły w powietrzu i nim Cameron zdążyła chwycić ją za rękaw, zniknęła. Można byłoby zastanawiać się nad sensem słowa, którego użyła: kłamał w stosunku do niej, czy do matki, co stanowiłoby o jawnym uparciu nastolatki, które powolutku zaczynało wracać do łask jej osobowości... Goniąc za tramwajem czuła się rozdarta między złamaniem zasad panujących w jej życiu od roku, a odpuszczeniem spotkania przyjaciółki, która w finalnym momencie okazała się ważniejsza. Wścibski wzrok pasażerów miejskiej komunikacji zżerał ją wewnętrznie, w obronnym geście przesłoniła twarz gęstwiną włosów i spod pojedynczych pasm wygladała za okno, nadal zbyt roztrzęsiona, żeby spojrzeć na wszystko logicznie. Nieświadomie na nowo zamykała się w sobie, zawzięcie szukała pomocy u jedynej osoby, która potrafiła wykrzesać z niej to, co najlepsze. Jednego była pewna: nie chciała więcej widzieć pana Leto, jego niebieskich oczu i fałszywego uśmiechu.
      "Kawiarnia" na rogu tamtego wieczora przepełniona była ludźmi, jak mrówki wchodzili i wychodzili, śmiali się głośno i znów znikali za barem, a uroczy starszy pan jak gdyby nigdy nic stał za ladą. Im godzina była późniejsza, tym chłodniej robiło się na dworze: Sky w sukience z cienkim rękawkiem trzęsła się z zimna, a białe getry na nogach w niczym nie pomagały. Rozglądała się dookoła jak w amoku, potykała o buty innych ludzi i czuła na sobie zbyt wiele spojrzeń, zbyt wiele komentarzy i zdecydowanie za mało towarzystwo obok, którego mogłaby się bezpiecznie uczepić. Taki był jej urok: zawsze potrzebowała kogoś do opieki nad nią, zawiązania sznurowadeł i trzymaniu za rączkę, kiedy tłum ludzi jak fala ciągnął ją w tył.
      Dziewięć minut później serce stanęło jej w miejscu, za szybą mignęły jej platynowe włosy i różowe futerko. Może to intuicja, może szósty zmysł, ale była pewna, że wreszcie się jej udało. Podniesiona na duchu pobiegła do środka, potknęła się na progu i nie patrząc pod nogi pognała za bar, czując zapach różanych perfum M. Gdyby zdobiła jeszcze kilka kroków, złapałaby w dłoń pudrowe włoski z futra, ale silna dłoń chwyciła ją w pasie i na kilka sekund przed oczami stanęły jej gęste mroczki.
      - Panienka osiemnaście lat ukończyła?
      Śmiać się, czy płakać? W wyobrażeniach Sky nie istniała sposobność, żeby ten obrzydliwy dzień mógł stać się jeszcze gorszy, ale na całe szczęście nie potrafiła przewidzieć przyszłości, która zgotowała dla niej o wiele więcej i pozostawiła to co najlepsze...na koniec.
      - Jest ze mną, wpuść ją.

LolitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz