21

272 11 5
                                    



       Nocne spotkania stały się czymś, co jako jedyne utwierdzało Sky w przekonaniu, że ten obóz jednak nie jest taki okropny. Gdyby nie to, że co kilka dni wymykała się ze swojego pokoju, pod szorstką kołdrą układając poduszki w ten sposób, by przypominały jej śpiącą sylwetkę, to już dawno by zwariowała. Ludzie w jej wieku pozostawali tak samo głupi, jakimi poznała ich pierwszego dnia obozu. Chłopcy przez cały wolny czas dokuczali dziewczynkom, ciągnąc je za warkocze i wyśmiewając, jakie to są brzydkie, a te głupie krowy uciekały, piszcząc i rumieniąc się aż po uszy. Kilkukrotnie zdarzyła się sytuacja, że któryś dzieciak z ich grupy zaczął czepiać się samej Sky – a to, że w ogóle się nie odzywa, a to, że z nikim się nie bawi, że patrzy jakoś niemiło i że śmierdzi papierosami, chociaż wokół nikt nie palił. Za każdym razem kończyło się to tak samo:
      - Wiesz co, może jesteś ładniejsza niż Ruby i Anne, ale wyglądasz jak jakaś nienormalna – Przygadywał jej Paul, który wszystkich straszył kurzajkami...albo był to Zack, jakoś nie mogła zapamiętać imion tych podludzi. - W domu cie leją, czy co? Psycholka! - Wrzasnął jej prosto do ucha, z którego wyleciała jedna ze słuchawek. Blondynka, nie wykazując najmniejszego gniewu na przesadnie wręcz obojętnej twarzy, chwyciła pierwszą lepszą rzecz – którą okazał się być metalowy garnek, w którym pani opiekunka miała przygotować sos do kolacji – i zamachnęła się gwałtownie, uderzając w czubek głowy Paula/Zacka.
     Po sześciu razach, kiedy Ferreira znokautowała któregoś z dokuczających jej chłopców, pani Gwen postanowiła, że najwyższa pora zawiadomić rodziców. Wcześniej nie telefonowała tylko z tego względu, że Sky zawsze znajdowała logiczne wytłumaczenie – powtarzała, że czuje się zastraszana i niepewna następnego dnia, co chwytało kobietę za serce. Niestety ostatnim razem to mała Ferri zainicjowała nieprzyjemną sytuację, wypominając Hedwigowi, że widziała jak siedział w toalecie i płakał, bo tęsknił za mamą. Pozostali chłopcy skomentowali to gromkim śmiechem, nazywając Hedwiga „płaczkiem", „babą" i „mięczakiem", a ten nie potrafił zachować nerwów na wodzy – zaatakował więc winowajcę tego zdarzenia. Przyłożył Sky w ramię i próbował dać jej w twarz, ale w samą porę rozdzieliła ich opiekunka.
      - Nie, dziękuję – Padło w słuchawce, gdy pani Gwen wybrała numer matki Sky. Kobieta autmatycznie odpowiadała, że nie jest zainteresowana, w razie gdyby telefonował do niej jakiś naciągacz.
      - Chce mi pani powiedzieć, że moja córka leje się tam jak rynsztokowy chłopak? - Warknęła, coraz bardziej kipiąc ze wściekłości. Pamiętała przez cały czas, żeby chociaż trochę brzmieć opanowanie i nie robić sobie wstydu, ale gniew rozsadzał ją od środka. Wiedziała, po prostu wiedziała, że ten cholerny bachor nie da jej spokoju. Przez jakiś czas było idealnie – żadnych telefonów, żadnych nowin, ale wszystko szlag tracił. Czerwona aż po same uszy, oświadczyła kobiecie, że w następny weekend pojawi się u nich w obozie i poważnie porozmawia z córką.
Jechać nigdzie nie miała zamiaru, ale w przeciągu dziesięciu minut od zakończenia rozmowy zdązyła rozbić dwie szklanki i nawet popłakać się okrutnie, co miało przynieść zamierzone skutki       – Jared, który wrócił z „pracy" (Cameron uważała że właśnie dlatego wychodzi z domu) miał się nią zająć i pocieszyć, wedle planu. W rzeczywistości rzucił krótkie „cześć", zabrał swoją jeszcze poranną kawę i umknął na piętro, widocznie nie chcąc słuchać lamentów swojej kobiety. Ostatnimi czasy Cameron coraz częściej zastanawiała się, co dzieje się w ich związku. Jared chodził nieco rozdrażniony, nie żartował tak często jak wcześniej i była już pewna, że wypala przynajmniej paczkę fajek dziennie. Gdy kilka razy przyłapała go siedzącego w starym pokoju Sky, zaczęła się martwić.
     - Kochanie, muszę ci coś powiedzieć! - Krzyknęła, gdy zakończyła pokaz płaczu i postanowiła, że przeprowadzi ze swoim ukochanym szczerą rozmowę. Jako inteligentna kobieta zdawała sobie sprawę, że wszyscy mają prawo do przejściowch kryzysów, dlatego zdecydowała, że wspólnie znajdą na to rozwiązanie. W głębi duszy liczyła, że Jared szykuje dla niej jakąś niespodziankę, skoro wiekimi krokami zbliżały się jej urodziny. Gdy wbiegła po schodkach na piętro, znieruchomiała.
     Drzwi od pokoju jej córki były lekko uchylone, a z wnętrza pomieszczenia wydobywał się nikły zapach dymu. Cameron nigdy nie pozwalała, by ktokolwiek palił papierosy wewnętrz jej domu – zdezorientowana, przekroczyła niepewnie próg, ostrożnie zaglądając do środka. Mężczyzna jej marzeń siedział na łóżku swojej pasierbicy, prawie że w zwolnionym tempie wydmuchując z ust szary dym. Rzeczy wokół nie leżały w takich samych miejscach, jak przedtem: ostatki ciuchów dziewczynki walały się po podłodze, a kilka z nich na materacu, obok rąk Jareda. Kobieta nie miała pojęcia, czy zdawał sobie sprawę z jej obecności, ale nawet jeżeli, to kompletnie się tym nie przejmował. Wpatrywał się w dziewczęce biurko w rogu pokoju, uwiązane mnóstwem tasiemek, wstążek i koralików. 
      Wyszła czym prędzej i od tamtej pory nie odezwała się do męża ani słowem. Czuła się dogłębnie zraniona, jakby świadomość tego, że jej miłość zdaje się okrutnie tęsknić za tym dzieckiem dopiero do niej docierała. Jak mógł zachowywać się w ten sposób, skoro ona nadal tu była, przecież to ją kochał i z nią chciał żyć. Rosnące przygnębienie zmusiło kobietę do opuszczenia domu – zabrała trochę drobnych i zniknęła, chcąc wszystko jeszcze raz przemyśleć. Powtarzała sobie, żeby nie zachowywała się jak jakaś histeryczka. To z pewnością nic takiego, a Jared jest najzwyczajniej w świecie wrażliwym człowiekiem i tęskni za dzieckiem swojej żony. Może brak mu było rodzinnego ciepła? Przenikliwy smutek z każdą chwilą przeradzał się w coraz gorętszy gniew i furię. Chciała, by ta dziewucha raz na zawsze zniknęła z ich życia, chciała mieć go tylko dla siebie. Wyłącznie ona miała prawa do zaprzątania jego głowy, żadna trzynastoletnia smarkula. Napędzana wściekłością sięgnęła po komórkę i wybrała numer do prywatnej szkoły dla nastoletnich dziewcząt, by sprostować kilka rzeczy.
Po powrocie do domu czuła się lepiej i przywitała mężczyznę uśmiechem, odkładając na bok swoją skórzaną torebkę. Obserwował ją uważnie, lustrował każdy jej gest jasnymi, chłodnymi oczyma. Od razu spostrzegł, że zachowywałą się nienaturalnie – z przesadnym entuzjazmem kręciła się po salonie, przygotowując drinka dla ich obojga.
      - Skąd ten uśmiech? - Zapytał wreszcie, chwytając w dłon chłodną szklankę z bursztynowym trunkiem. Odwrociła do niego twarz, chwilę chłonąc wszystko to, co tak w nim kochała. Bystre spojrzenie, ten tajemniczy błysk w oku. Jakby skrywał tyle sekretów i tajemnic, do których nigdy nie otrzyma zezwolenia.
       - Już nigdy jej nie zobaczysz. 
       -Kogo? - Spytał, nieco zaskoczony. Zachowanie Cameron nie było normalne: nabrała nowego wigoru, jakby miejsce miało oś nadzwyczaj fantastycznego. Wygrała pokaźną sumę pieniędzy? Postanowiła...Oh nie. Coś zaświtało w jego przyćmionym tęsknotą umyśle. Nie miała prawa, nie mogła. 
      - W następny weekend wyniesiemy resztę jej rzeczy. Z jej pokoju zrobimy gościnny, co?      -   ...co?
     - Zostanie w internacie, na zawsze.
      Po całym tygodniu pełnym wewnętrznej złości i chęci pozbycia się Cameron, Jared począł wprowadzać swój mały plan w życie. Jako, że nie miał najmniejszego zamiaru rezygnować z tego małego demona, nie mógł pozwolić sobie na kłótnie i awantury z jej matką - po rozwodzie straci przywilej bycia jej opiekunem.
      Stał się dobry. Zagadywał, robił śniadania i kolacje, przynosił kwiaty i masował stopy. Robił to w czym był świetny - udawał, tak długo, aż uśpił jej czujność na dobre. By nie zapomnieć o swojej nimfetce, zapisywał sumiennie strony swojego notesu słowami wyrażającymi pasję i fascynację ukierunkowaną ku trzynastolatce. W przerwach skrobał najróżniejsze obelgi na starą, by za chwilę wyznawać jej miłość prosto w oczy.
      Śnił o wielkiej katastrofie i wyczekiwał dnia, w którym zdobędzie wystarczającą odwagę, by położyć temu kres. Dlatego co wieczór, bądź co dwa, dosypywał do jej herbaty coraz to innych środków nasennych, testując i eksperymentując. Która substancja będzie najlepsza? W końcu w oczach policji przedawkowanie leków będzie bardziej spójne z tym, co Jared miał zamiar przedstawić, niż kula w głowie, którą miał ochotę walnąć jej jeszcze tydzień temu.

      

LolitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz