Jeżeli ich przyjazd ciągnął się niewiarygodnie długo, pochłaniając godziny bezczynnie spędzone w rozklekotanym Mercedesie, tak powrót mijał zdecydowanie szybciej, ale w gorszej atmosferze. Radio, które o dziwo nie przerywało z każdym zakrętem czy zmianą biegu, zamiast koić podróżników przyjemną muzyką w tle, odbierało wyłącznie stację z utworami metalowymi, a to złych humorów tym bardziej nie poprawiało. Kule, które Cameron wykupiła z lecznicy czekały na nią w bagażniku, a ona sama bez przerwy zerkała na lewą nogę, krzywiąc się z niezadowoleniem. Czuła się jak kaleka, na którą ludzie wolą nie patrzeć, a według niej z pewnością nie chciał tego robić jej ukochany - po prostu prowadził samochód z obojętną miną, tylko czasami zerkając w lusterko nad swoją głową, by upewnić się, że Sky nadal śpi. Widocznie była porządnie wymęczona, zwłaszcza, że tuż przed wyjazdem wpadła na genialny pomysł ozdobienia gipsu na nodze matki, toteż wyciągnęła kolorowe flamastry i podkradła się do kobiety, ale na wrzaskach i kłótni się zakończyło.
Opuszczali górski teren co bardziej, na tyle, że po chwili za ich oknami rozciągały się standardowe bure pola i krzaki, definitywnie żegnając piękno strzelistych wzgórz i warstw białego śniegu. W blaszanej puszce panowała cisza, przeistaczając się z niekomfortowej do bardzo przyjemnej, bowiem nawet Cameron znużył sen. Kobieta ulokowała głowę przy swojej szybie i pochrapywała cicho, mrucząc coś niewyraźnie. Pan Leto w końcu odetchnął z ulgą, nie musząc choć przez chwile znosić żadnych wymownych spojrzeń czy niewypowiedzianych aluzji co do jego osoby. On jako jedyny pozostawał w humorze przynajmniej znośnym, nie ukrywając przed sobą samym, że wypadek Cameron ma swoje dobre strony, jak i złe. Z pewnością będzie przesiadywać w domu przez calutki czas, bo chodzenie do pracy było wykluczone, ale przykuta do kanapy raczej niewiele zdziała. Gdyby tylko istniał nieinwazyjny sposób pozbycia się tej baby z życia jego i Sky, zrobiłby wszystko, żeby go wykorzystać. Nie raz, nie dwa wyobrażał sobie piękne poranki spędzane w kuchni wraz z Lolitą, bez ciągłego poczucia, że babsztyl może wrócić lada moment.
- Nie uważasz, że powinnam usiąść z przodu? - blond głowa wysunęła się obok jego ramienia kompletnie niespodziewanie, a mężczyzna nawet miał wrażenie, że przyglądała się mu już kilka minut wcześniej. Uśmiechnął się do niej, wiedząc, że obserwuje ich twarze w lusterku. Miała podkrążone oczy, ale to bez znaczenia. - A ją położymy z tyłu. - Zły pomysł to nie był, nawet jeśli pochodził od Sky. Jej matka i tak spała, a z pewnością wygodniej byłoby jej na kanapie z tyłu, niż skulonej z nogą w gipsie z przodu. A co najważniejsze - Ferri przez kolejne godziny będzie tak blisko. Po kilku minutach Jared zaparkował samochód na poboczu i tak opustoszałej autostrady, wyskakując na zewnątrz. Nie spodziewał się, żeby mała była skora do pomocy, toteż przemieszczał Cameron o własnych siłach, jak worek ziemniaków przeciągając z przedniego fotela na tyły. Ulokował ją bezpiecznie i zapiął pasem, a ta ani drgnęła, pogrążona we śnie. Przecierając czoło wrócił za kierownicę, ale blondynki w samochodzie nie było.
- Sky? - zawołał, rozglądając się na boki. Dostrzegł sylwetkę dziewczynki w białej sukience przed kolano i mimowolnie zsunął wzrokiem wzdłuż jej pleców, pożerając wzrokiem i kwitnące dopiero krągłości młodej kobietki, i niewinnie smukłe łydki, do złudzenia przypominające nogi małego dziecka. - Sky, wracaj do samochodu - polecił, odrobinę się niecierpliwiąc. Nie znosił prowadzenia tego złomu i miał serdeczne dość siedzenia w tym obrzydliwym fotelu, wsłuchując się w chrapanie Cameron.
- Ale tu jest jaszczurka! - odkrzyknęła, a Jared poprawił lusterko, by lepiej widzieć, co blondynka robi. Pochylała się nad kępami przydrożnej trawy, jakby nic a nic nie obchodziła ją długość jej sukienki, która przy takiej pozycji dała wgląd kierowcy na koronkowe majtki i gładkie pośladki nastolatki. Zafascynowany nietypowym widokiem oblizał usta, a temperatura w samochodzie jakby wzrosła. Ukradkiem powachlował się po twarzy; jej młodzieńcze ciało doprowadzało go do wrzenia. Nim zdążył porządnie nacieszyć oczy, na fotelu obok pojawiła się Sky, bez jaszczurki. - Zdeptałam ją.
Wiedział, że nie zdeptała żadnego zwierzątka, ale pozwolił jej trwać w tej myśli, kiedy on sięgnął po pas, chcąc zapiąć swojego nowego pasażera. Odległość między nimi zmniejszyła się znacznie, a dłonie Jareda ukradkiem przesunęły po aksamitnym ramieniu dziecka i ciepłym brzuchu, aż wpiął pas, jeszcze przez chwile nie zabierając dłoni z okolic jej biodra. Ta dziwaczna istota z zainteresowaniem przyglądała się temu co robi, pozwalając sobie nawet na lustrowanie jego twarzy z takiej bliskości, dzięki czemu z zadowoleniem stwierdziła, że jak na staruszka ma niebywale atrakcyjną skórę pod oczami. Praktycznie zero zmarszczek, zero śladów starzenia, poza kilkoma siwymi włosami, które dostrzegła na jego brodzie.
- Nie mogę jutro iść do szkoły. Musisz przekazać to mamie, w końcu zrobi wszystko, co powiesz - oznajmiła niespodziewanie, zrzucając ze stóp buty i wyciągając bose stopy na przednią karoserię. Westchnęła teatralnie ze znudzenia, stykając palce o zimną szybę. Trochę chciało się jej spać, pewnie dlatego stała się taka marudna. Jared dokładnie obserwował jej znużone minki i przewracanie oczami, kilka razy zapominając o patrzeniu na drogę. Zmieniając bieg otarł się ręką o jej blade udo, nie zwracając nawet uwagi blondynki. Rozmowy z nią zawsze bywały trudne: co w tym dziwnego, skoro miała dopiero trzynaście lat?
Ostatnie godziny podróży zleciały w akompaniamencie nuconej przez Sky piosenki, piszczenia na widoków dwóch małych pająkach pod fotelem i skarg Cameron, która na chwilę przed dojazdem zbudziła się ze snu i pierwszym, czym zrobiła było słowne zaatakowanie córki za przeniesienie jej bez zgody do tyłu. Pan Leto spokojnie wytłumaczył, że była to jego chęć, by kobiecie było wygodniej - wszystko z powodu troski. Jej cała złość minęła, a sąsiedzi mieszkający wokół napewno bardzo się ucieszyli, że ich ulubione kino wróciło na miejsce. Jared pomógł swojej partnerce dojść do domu, gdzie usadowił ją na kanapie, wracając po pozostawione w samochodzie bagaże. Tak jak sądził, Sky ani myślała pomóc w noszeniu czegokolwiek, ale nie miał jej tego za złe. Przy wyciąganiu ostatniego z bagaży nachylił się nad fotelem pasażera, mrużąc oczy. Sięgnął dłonią po cienką, ręcznie plecioną bransoletkę z muliny w kolorze pudrowego różu i uśmiechnął się subtelnie, ściskając ją w dłoni. Prawie że czuł zapach Lolity, kiedy chował drobiazg w kieszenie.
Wieczór mijał dość spokojnie, głównie dlatego, że Ferri zamknęła się w pokoju i ślad po niej zaginął, co w niczym jej matce nie przeszkadzało, a nawet poprawiało humor. Z radością zamówiła pizzę, wyciągnęła butelkę wina spod stołu i włączyła romantyczny film, czekając, aż jej ukochany skończy się kąpać. Odbierał zamówienie z mokrymi włosami, a kilka chwil później już siedział przy niej, popijając pół wytrawny alkohol i udając, że opowieści kobiety o przygodach u fryzjera są naprawdę ciekawe. W prawdzie jego myśli dotyczyły tylko jednej osoby, przez cały czas wyobrażał sobie Lolitkę w przeróżnych sytuacjach, dzierżąc nadzieję, że jeżeli będzie cierpliwy, jakoś uda mu się przeobrazić marzenia w rzeczywistość.
- Słuchasz mnie, skarbie? - roześmiała się, pstrykając mu między oczami. - Mówiłam, żebyś nie kłopotał się niczym takim jak obiady. Co prawda zawsze lubiłam dobrze zjeść, ale wystarczą mi gotowe dania lub zamówione. Sky i tak je tyle co mrówka, ważne, żebyś ty najadł się na mieście. - Trajkotała jak nawiedzona, dotykając go po twarzy, szyi, karku i plecach, jakby był jej ukochanym pieskiem, którego najchętniej zagłaskałaby na śmierć. Żadne siły nie były w stanie oderwać jej wzroku od mężczyzny, a co dopiero jej rąk.
- O, właśnie. Sky nie powinna iść jutro do szkoły, nie uważasz? Jest zmęczona podróżą, lepiej żeby została w domu, niż męczyła się poza nim - dodał Jared, zmuszając się do miłego uśmiechu. Był nad wyraz inteligentnym mężczyzną, wiedział więc, że takie chwile jak te, spędzane z tą obrzydliwą kobietą, są konieczne, by całokształt planu mógł być realizowany. Za każdym razem kiedy przyglądał się tej pomarszczonej, przykrytej warstwami makijażu twarzy zastanawiał się, jaki sposób na ukrócenie jej egzystencji byłby najbardziej odpowiedni. Przedawkowanie tabletek nasennych? Nie, policja będzie dochodzić do motywów rzekomego samobójstwa, a tych jak na złość brak. Wynajęcie płatnego zabójcy było kuszącą opcją, ale brak pieniędzy ją przekreślał. Na całe szczęście przed punktem kulminacyjnym czekał jeszcze jeden aspekt do zrealizowania, i choć wywołał u Leto odruch wymiotny, niósł ze sobą coś wartego poświęcenia. - Będziemy musieli poważnie porozmawiać, moja miła - dodał, sprawiając że oczy kobiety momentalnie rozbłysły, a ona sama wyszczerzyła się od ucha do ucha. Leto nie miał pojęcia, czy ta przeciętnie inteligentna baba domyśla się, co ma na myśli, ale w tamtym momencie miał ważniejsze zmartwienia na głowie. Dobranie pierścionka dla tak niezgrabnej kobiety będzie nie lada wyzwaniem, skoro nawet paluchy ma nieproporcjonalne...

CZYTASZ
Lolita
القصة القصيرةZainspirowane filmem pod tym samym tytułem. Alternatywna wersja niezdrowej relacji nastoletniej dziewczynki (Sky) i mężczyzny w średnim wieku (Jared) - czyli chora, obsesyjna miłość, łamanie prawa, kłamstwa i problematyka psychologiczna, zarówno dzi...