11

568 40 13
                                    

      Podobno im większe ma się oczekiwania, tym gorzej poradzić sobie z ewentualnym rozczarowaniem. Cameron podkładała w tym uroczo zaplanowanym weekendzie wielkie nadzieje a nawet marzenia o pierścionku, ale rzeczywistość zmuszała ją do przejrzenia na oczy i pogodzenia się z tym, że ich rodzinny wypad przyjmie charakter nudnego i mało satysfakcjonującego. Z jednej strony miała ochotę wrócić do domu i zapomnieć o tych parszywych wydarzeniach, ale z drugiej nie chciała pozwolić, żeby wszystko poszło w piach przez tę małą gówniarę. To w końcu jej wina, bo kobieta doskonale wiedziała, że jej strach przed ciemnością był tylko pretekstem, żeby zrobić jej na złość. Jakimś cudem udało jej się opanować żądze mordu i nie udusiła swojej córki prześcieradłem, ale coś podpowiadało jej, że to tylko kwestia czasu.
      Zadowolony był przynajmniej Jared. Jego mała Sky pomogła mu w wyrwaniu się z objęć tego babsztyla, a co więcej, miał kilka dobrych godzin na muskanie jej blond włosów i ukradkowego dotykania tej aksamitnej, dziewczęcej skóry. Choć nastolatka spała jak zabita, wolał nie posunąć się za daleko, bo wizja jej gwałtownej reakcji i wściekłej Cameron wyrwanej ze snu przyprawiała go o mdłości. Zadowolił się więc samym stykaniem dłoni o jej kolano i wdychaniem słodkiego zapachu.
      - Nie ma mowy, żeby spała z nami kolejną noc - warczała Cameron, w międzyczasie krzątając się od torby do torby i wybierając odpowiednie dodatki do swojego outfitu. Nikt nie czuł potrzeby uświadomienia jej, że na zewnątrz będzie obrzydliwie zimno i że prędzej zamarznie w tej lnianej sukieneczce, niż wdrapie się na górę. Koniec końców resztki rozumu podpowiedziały jej, żeby ubrać też sweter.
      Jareda nie interesowało ani to, że jego kobieta zamarznie, ani jej skargi na minioną noc. Od dziesięciu minut sterczał przy oknie i przyglądał się samochodom, które mijały ich skromny domek. Odnosił dziwne wrażenie, że co równe trzy minuty ten sam pojazd krąży wokół ich podjazdu i delikatnie zwalnia tuż przy oknach. To nie tak, że coś padło mu na łeb i dostał paranoi, zwyczajnie należał do grupy wyjątkowo podejrzliwych osób i nie sposób było mu nie zauważyć tego tajemniczego zdarzenia.
Ukojeniem dla zmęczonej głowy był widok blondynki wyłożonej na całym dwuosobowym łóżku. Rozpostarła ramiona na wznak i jak gdyby nigdy nic przewracała się z boku na bok, nieświadoma zadowolonego wzroku Jareda i furii w oczach jej matki.
- Obudzisz ją czy ja mam to zrobić?
Śnieżne krajobrazy wpływały na całą trójkę bardzo intensywnie. Cameron nie mogła ścierpieć tego, że te cholerne białe drobinki topią się w jej włosach (szkoda, że nie wzięła czapki) i kilka razy próbowała naciągnąć sweter na głowę, żeby stworzyć prowizoryczny kaptur. Nie trzeba dodawać, że ludzie patrzyli się na nią jak na głupią nie tylko dlatego, że z całych sił ciągnęła materiał, ale wśród wszystkich turystów tylko ona miała na sobie letnią sukienkę. Za to jej córka chętnie wystawiała język i odchylała głowę, próbując wyłapać jak największą ilość płatków śniegu. W odróżnieniu od niej nie musiała narzekać na pogodę, bowiem ciepłe spodnie, czerwony płaszczyk i czapka z uszami wystarczajaco dbały o jej temperaturę. No i oczywiście Jared - ucieszony, że babsztyl trzęsie się z z zimna, a Sky cieszy wycieczką.
- Nigdy nie byłam na górskiej kolei linowej - zdumiała się blondynka, wlepiając wzrok w papierkowy, czerwony bilet który otrzymała przed sekundą. Cameron kupiła dokładnie trzy dla każdego z nich i ruszyła z kopyta, chcąc jak najprędzej dostać się do kolejki i skryć pod daszkiem czy czymkolwiek, co osłoniłby jej ośnieżoną głowę. - A ty? - dodała, kiedy matka nieco się oddaliła.
- Mnóstwo razy, rzecz jasna. Wiele podróżowałem i przez jakiś czas był to głównie górski teren. Nie martw się, to nic strasznego - uśmiechnął się, ukradkiem obejmując jej ramię. Nastolatka ściągnęła brwi i wydęła uwielbiane przez mężczyznę usta.
- Ale ja się nie martwię. Ty powinieneś - tymi słowami zakończyła ich małą pogawędkę i przyśpieszyła gwałtownie, zauważając na horyzoncie wielkie liny i kolejki, do których wsiadają ludzie. Myśl o wysokości na jakiej się znajdą przyprawiła ją o przyjemne dreszcze ekscytacji i z uśmiechem wcisnęła się w niewielki tłum ludzi oczekujących na swoją turę, tuż obok matki. Cameron drżała z zimna i prychała jak koń, znów zwracając na siebie uwagę osób trzecich.
- Przykro mi, po dwie osoby do jednej kabiny - wyrecytował mężczyzna zajmujący się odprawianiem turystów i kasowaniem wcześniej zakupionych biletów. Atmosfera jakby nieco zgęstniała, bo nikt z nich nie miał ochoty odbywać tej małej podróży w samotności albo w towarzystwie jakiegoś obcego człowieka. Leto ukradkowo przewrócił oczami, jakby chciał wepchnąć Cameron do osobnego przedziału i mieć to już z głowy. Chwilę tak stali w miejscu, a ludzie za nimi i sam pracownik zaczęli się irytować. Facet ponaglał ich i pośpieszał, więc to Jared wykonał pierwszy ruch i zajął miejsce w przygotowanej kabinie, rzucając dziewczynce ledwie zauważalne, zachęcające spojrzenie.
- Kto pierwszy ten lepszy! - pisnęła Sky i w trymiga wyminęła matkę, wskakując na siedzenie obok Jareda. Sprzeciwy i skargi ze strony kobiety polały się błyskawicznie i już miała tam się do nich wgramolić, ale pracownik ostro zabronił jej wchodzenia do środka i polecił, żeby spokojnie poczekała na następną kabinę.
- Nieładne zagranie - zauważył Leto z uśmiechem, upewniając się, że jego podopieczna jest dokładnie zapięta mimo, że kolejka miała drzwi i metalowe ściany dookoła, w większości obtoczone wielkimi oknami by podziwiać widoki z góry. On sam z pasów nie skorzystał, a kiedy drzwi zostały zablokowane, maszyna ruszyła w trasę i już po chwili wzbijali się wyżej i wyżej.
Sky przez pierwsze minuty z ciekawością lustrowała krajobraz i przyglądała się wielkim górom, ale tak samo jak wszystko inne w jej życiu, szybko zaczęło ją nudzić. Dreszczyk ekscytacji wysokością minął, potrzebowała zatem czegoś co przykuje jej uwagę. Czy było coś lepszego, niż piekielnie przystojny mężczyzna z oczami w kolorze nieba?
- Wiesz, szkoda że jesteś taki stary - jej niewinny ton głosu w żaden sposób nie pomógł, bo sens tych słów nadal pozostawał ten sam. Ku wielkiemu zdziwieniu, Jared w żaden sposób się nie obruszył, ba, nawet rozbawiło go to spostrzeżenie i z uniesionymi kącikami ust przyglądał się tej delikatnej twarzyczce. Wraz z chwilą kiedy ich oczy się spotkały powietrze w kabinie jakby się zagotowało.
- Lubie cie, bo nie jesteś taki głupi jak moi znajomi. Ale masz prawie pięćdziesiąt lat, to szkoda, bo wiem że ty mnie też lubisz. Prawda? - mówiąc to zsunęła dłoń na jego kolano i oparła niewinnie policzek o ramię mężczyzny, nie odrywając wzroku od jego twarzy. Musiałaby być ślepa, gdyby nie zauważała jego urody. Nic dziwnego, że jej matka straciła dla niego głowę w zupełności.
- Szkoda... - westchnęła teatralnie, prostując głowę. Ich podróż zbliżała się do końca, ale dla Jareda miał to być dopiero początek. Kiedy maszyna stanęła w miejscu, blondynka ochoczo zbliżyła się do jego twarzy i złożyła na lewym policzku długiego, soczystego całusa. Całe szczęście nie miała na ustach swojej czerwonej szminki, bo dowód ich małej przejażdżki byłby bardzo czytelny.

LolitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz